Zwalczanie U-bootów w pierwszej wojnie światowej
MACIEJ SZOPA
Zwalczanie U-bootów
w pierwszej wojnie światowej
Zmagania z okrętami podwodnymi kojarzą się przede wszystkim z drugą wojną światową na morzu, tymczasem zagrożenie nimi pojawiło się już w pierwszej wojnie światowej. Początkowo nie było wiadomo czego się po nich spodziewać, ale szybko stały się one masowo stosowanym orężem mającym rzucić na kolana Wielką Brytanię i odwrócić niekorzystny dla Cesarstwa Niemieckiego stosunek sił na morzu. Metody zwalczania U-bootów trzeba było stworzyć od podstaw, do tego przy zastosowaniu znacznie mniej zaawansowanych rozwiązań technicznych niż to stało się możliwe dwie dekady później.
Niemcy przystąpili do budowy floty podwodnej niejako przez przypadek. Jeszcze w 1901 r. odpowiedzialny za budowę potęgi Rzeszy na morzach wielki admirał Alfred von Tirpitz mówił, że ścigających w wyścigu morskim kolonialne potęgi Niemiec nie stać na kosztowne programy eksperymentalne. Jego zdaniem wszystkie środki trzeba było inwestować we flotę liniową zdolną do odniesienia zwycięstwa w rozstrzygającej bitwie oraz we flotę krążowniczą umożliwiająca kontrolę i ochronę kolonii oraz linii zaopatrzeniowych. Luksus budowy okrętów podwodnych proponował pozostawić bogatszym krajom takim jak Francja czy Wielka Brytania. Z tego powodu swoje pierwsze jednostki tego typu Niemcy wybudowali na eksport dla Rosji. Tirpitz zmienił zdanie dopiero w 1905 r. w wyniku nauk wyniesionych z wojny rosyjsko-japońskiej i w budżecie na rok fiskalny 1905–1906 zezwolił na przyznanie na „eksperymenty z okrętami podwodnymi” pierwszych większych pieniędzy. W 1908 i w 1910 r. pierwsze pełnowartościowe okręty podwodne zostały wprowadzone do linii. Mimo to u progu pierwszej wojny światowej Niemcy dysponowali zaledwie 28 jednostkami tego typu, podczas gdy Francja miała już 55 okrętów podwodnych a Wielka Brytania – 77.
U-booty zostały wprowadzone do działań bojowych już od pierwszych dni wojny. Początkowo ich zadaniem było rozpoznanie rozmieszczenia okrętów brytyjskich na Morzu Północnym i nieprzyjacielskiej blokady morskiej. 9 sierpnia 1914 r. jeden z U-bootów – U 18 – dostrzegł okręty brytyjskie należące do osłony głównych sił Grand Fleet. Chwilę później z pokładu krążownika Birmingham został dostrzeżony peryskop innego niemieckiego okrętu – U 15. Krążownik dokonał szybkiego zwrotu i staranował intruza, który zatonął wraz z całą załogą. 5 września szczęście uśmiechnęło się za to do niemieckich podwodniaków, a dokładnie do załogi U 21, który storpedował i zatopił krążownik lekki Pathfinder. Od tej pory Royal Navy zaczęła cierpieć na „U-bootomanię”. Peryskopy okrętów podwodnych zaczęły być „wykrywane” na każdym kroku. Doprowadziło to do kilku przypadków kiedy załogi brytyjskich jednostek morskich otwierały ogień do fok, mew i kilwaterów jednostek sojuszniczych.
Do najbardziej znanych wypadków tego typu należały tzw. pierwsza bitwa pod Scapa i bitwa o Jemimaville. Za każdym razem były zużywane ogromne ilości amunicji artyleryjskiej.
22 września strach przed nowym zagrożeniem wzrósł jeszcze bardziej kiedy pojedynczy okręt podwodny U 9 zatopił trzy krążowniki pancerne (Cressy, Aboukir, Houge), zginęło ponad 1400 ludzi. W walce z U-bootem krążowniki pancerne bez osłony okazały się bezsilne i to nawet kiedy wykryły zagrożenie. Okrętu podwodnego nie udało się staranować, ani rozstrzelać z dział (taka próba została podjęta). Wnioski były bezlitosne. Na odpowiedzialnych za wysłanie okrętów bez eskorty w niebezpieczny rejon dowodzący Grand Fleet admirał John Jellicoe nie pozostawiał suchej nitki: Skoro kilkunastu ludzi [załoga U-boota] jest w stanie pokonać 2000 naszych to może jednak powinniśmy stać się niemiecką kolonią? – pytał retorycznie. Jakby tego było mało 15 października ofiarą U 9 padł na Morzu Północnym kolejny krążownik – Hawke, a 1 stycznia 1915 r. U 24 posłał na dno przedrednot Formidable. Pięć dni później nastąpiło wydarzenie, które – choć mało znaczące i w swoim czasie zignorowane – było ważną cezurą w dziejach wojen morskich.
20 października 1914 r. stary, wypierający zaledwie 866 ton, statek Glitra został przechwycony przez U 17 dowodzony przez porucznika Johannesa Feldkirchenera. Znajdował się on w tym czasie na Morzu Północnym, w drodze między brytyjskim Grangemouth a norweskim Stavanger. Niemcy nakazali załodze zastopowanie maszyn, a następnie dokonali abordażu i przeszukania. Następnie nakazali załodze opuszczenie statku na szalupach. Dopiero po ich odpłynięciu na bezpieczną odległość marynarze niemieccy otworzyli w statku zawory denne. Całe wydarzenie było obserwowane z pokładu neutralnego norweskiego torpedowca Hai, który potem podjął rozbitków. Całe wydarzenie odbyło się „kulturalnie” (nie licząc fantazji niemieckiego oficera, który podarł banderę brytyjską), zgodnie z prawem międzynarodowym i bez oddania jednego strzału. Glitra przeszła do historii jako pierwszy statek, który został zatopiony w wyniku działań okrętu podwodnego. Do końca stycznia 1915 r. Niemcy zatopili za pomocą okrętów podwodnych zaledwie 10 jednostek handlowych Ententy o łącznej wyporności 20 000 ton (flota handlowa samej Wielkiej Brytanii wypierała na początku pierwszej wojny światowej łącznie 19 250 000 ton). Zazwyczaj odbywało się to tak jak w przypadku statku Glitra – z poszanowaniem prawa i bez zużywania torped.
Zmieniło się to 4 lutego 1915 r., kiedy strefa wokół Wysp Brytyjskich została przez Niemców określona jako strefa wojny. Odtąd każda jednostka morska mogła zostać zatopiona z ukrycia, bez ostrzeżenia i formalności określanych prawem międzynarodowym. Oficjalnie ostrzeżono też państwa neutralne, że ich statki także będą topione na zadeklarowanym obszarze. Zdaniem Niemców ich działania były uprawnione, ponieważ prawo blokady morskiej zostało wcześniej złamane przez Brytyjczyków. Grzechem Albionu miała być ich zdaniem absolutna morska blokada wybrzeży niemieckich, bez dzielenia idących tam statków handlowych na przewożące kontrabandę i te, które mogły zostać warunkowo przepuszczone. Brytyjskie krążowniki nie przepuszczały do Niemiec żadnych jednostek prowadząc w ten sposób wojnę totalną.
Tymczasem sama Wielka Brytania jeszcze bardziej niż Niemcy była uzależniona od dostaw zewnętrznych. Morzem było sprowadzane do niej m.in. dwie trzecie żywności, której po odcięciu dostaw mogło zacząć brakować już po sześciu tygodniach. W tej sytuacji Niemcy odpowiedzieli więc także totalną blokadą i zaczęli egzekwować ją w jedyny możliwy dla nich sposób, czyli poprzez bezwzględną wojnę podwodną. I choć już w sierpniu 1915 r. Niemcy na ponad rok wycofały się z niej po ostrej reakcji Stanów Zjednoczonych (która nastąpiła nie po słynnym zatopieniu Lusitanii w maju 1915 r. – na której zginęło 1198 ludzi w tym 128 Amerykanów, ale dopiero po mało znanej tragedii liniowca Arabic, którego U 24 zatopił u wybrzeży Irlandii 19 sierpnia, zginęło wówczas 40 osób w tym 3 Amerykanów).
Począwszy od wiosny 1915 r. Wielka Brytania zaczęła tracić miesięcznie tonaż rzędu między 100 000 a 150 000 ton. W rekordowym sierpniu na dno posłano ponad 185 000 ton brutto. Łącznie tonaż utracony w wyniku działań U-bootów w drugim roku wojny wyniósł 1,3 mln ton. Skuteczność U-bootów wraz z ich liczebnością wzrosła niemal dwukrotnie w 1916 r., kiedy na dno posłano 2,32 mln ton tonażu, a w 1917 r. po powrocie do nieograniczonej wojny podwodnej wzrosła jeszcze 2,5 krotnie – do 6,24 mln ton. W skutek tych sukcesów wiosną 1917 r. w Wielkiej Brytanii pojawiło się widmo głodu.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 6/2014