"Zitadelle” Süd

 


NORBERT BĄCZYK


 

 

 

"Zitadelle” Süd

 

– Pancerna pięść Mansteina

 


W powszechnej świadomości to właśnie tam toczyła się pancerna bitwa pod Kurskiem – pod Syrcewem i Prochorowką, Greznoje i Tetrewino, nad rzeką Psioł i u źródeł Dońca. Między Biełgorodem i Obojanem stanęły naprzeciw siebie dwie wielkie stalowe armie, łącznie 13 pancernych korpusów. I choć losy wielkiej batalii pod Kurskiem rozstrzygnęły się tak naprawdę gdzie indziej, to niepowodzenie, jakiego w swym ataku doznały na południe od Obojana najprzedniejsze niemieckie dywizje pancerne, przeszło na trwałe do historii wojskowości.


 
 

Na wielką bitwę na tzw. łuku kurskim latem 1943 r. składają się faktycznie trzy operacje, z których zaledwie jedna dotyczy samego łuku kurskiego. Pierwsza z nich - niemieckie uderzenie z północny i południa właśnie w kierunku na Kursk – rozpoczęta 4 lipca wygasła już 20 dnia tego miesiąca. Od 12 lipca zaczęła się toczyć druga operacja, gdy Armia Czerwona uderzyła na tzw. łuk orłowski, zdobywając ostatecznie Orzeł 5 sierpnia. Trzecia w kolejności operacja to radzieckie uderzenie na tzw. występ charkowski, rozpoczęta 3 sierpnia i uwieńczona trzy tygodnie później opanowaniem Charkowa. Te trzy operacje, do których doszło między 4 lipca a 23 sierpnia 1943 r., tworzą razem historię bitwy pod Kurskiem. Jeśli rozpatrywać ją nie tylko w wymiarze historycznym i wojskowym, ale też społecznym i emocjonalnym - gdyż wielka batalia pod Kurskiem jest zaliczana do kanonu wielkich bitew II wojny światowej – to bez wątpienia największe zainteresowanie oraz emocje miłośników wojskowości budzi jej faza pierwsza, czyli nieudany atak niemiecki zwieńczony symbolicznie starciami pod Olchowatką na północy i Prochorowką na południu. Szczególnie starcie na południu rozpala wyobraźnię, choć potyczka pod Prochorowką była przecież jedynie epizodem, choć znaczącym, zmagań w bitwie o Kursk. Faktem jest, że wojskom Frontu Woroneskiego RKKA, wspartym przez odwodowe związki Frontu Stepowego, udało się w lipcu 1943 r. za cenę ciężkich strat zatrzymać natarcie dwóch armii niemieckiej Grupy Armii „Południe”. Jest to o tyle istotne, ponieważ właśnie w Grupie Armii „Południe” zebrano najsilniejsze i najlepsze w swoim czasie dywizje szybkie Wehrmachtu, potężny pancerny taran złożony z dziewięciu dywizji pancernych i grenadierów pancernych (przy czym dywizje grenadierów pancernych były tu silniejsze od dywizji pancernych), a także wszystkie dostępne czołgi Panzer V Panther i większość Panzer VI Tiger. Tym samym dowódca Grupy Armii „Południe”, marszałek polny Erich von Manstein, miał wówczas pod swymi rozkazami potężną „pięść pancerną”, łącznie 1500 wozów bojowych. Cóż z tego, skoro została ona użyta w sposób niewłaściwy – do czołowego przełamywania silnie umocnionej i głęboko urzutowanej obrony przeciwnika w ramach materiałowej bitwy na wyniszczenie. W efekcie w ciągu zaledwie dwóch tygodni walk Niemcy wyczerpali swój potencjał i nie mogli utrzymać własnych pozycji w trzeciej fazie bitwy, tym bardziej że RKKA zaatakowała także inne odcinki frontu, zmuszając do rozproszenia wysiłku odwody Armii Wschodniej (Ost Heer) Wehrmachtu, a Grupy Armii „Południe” w szczególności (na północy podobna sytuacja dotyczyła drugiej fazy bitwy). I właśnie historia wyczerpania się potencjału pancernego wojsk von Mansteina w pierwszej fazie bitwy, a także kontrowersyjność tego zagadnienia, jest tematem tego artykułu.

Wielka koncentracja
Grupa Armii „Południe” (dawna Grupa Armii „Don” z czasów batalii stalingradzkiej) była latem 1943 r. najsilniejszym zgrupowaniem Armii Wschodniej. Stawiane jej zadania przekraczały jednak jej możliwości – marszałek von Manstein miał jednocześnie bronić wschodniej Ukrainy wzdłuż Dońca i Miusu siłami 6. Armii oraz 1. Armii Pancernej, równocześnie na lewym skrzydle sam przechodząc do ofensywy siłami 4. Armii Pancernej i częścią Grupy Armijnej „Kempf” (Armee-Abteilung Kempf – dosłownie oddział armijny, pierwotnie zgrupowanie o charakterze improwizowanym, latem 1943 r. już normalna armia) w kierunku na Obojan i Koroczę jako celami bliższymi oraz Kurskiem jako celem dalszym. Zamiarem Niemców było nie tylko zniszczenie wojsk przeciwnika na tzw. łuku kurskim, ale także pobicie jego odwodów i zadanie Armii Czerwonej maksymalnie wysokich strat w ludziach oraz materiale wojennym. Jak zatem widać, cele operacyjne od początku miały charakter ograniczony, ale z drugiej strony świadomie decydowano się na wydanie bitwy walnej toczonej na wyniszczenie, licząc na przewagę taktyczną własnych wojsk. Było to założenie wewnętrznie sprzeczne, ponieważ faktyczna przewaga taktyczna wojsk niemieckich była niwelowana błędami na poziomie operacyjnym – Wehrmacht nie mógł wykazać w tym natarciu swych walorów, takich jak przewaga informacyjna i działania manewrowe, skoro sposób prowadzenia walki został narzucony odgórnie. Co więcej, niemiecki plan od początku zakładał stoczenie bitwy na warunkach przeciwnika, wymagał bowiem zebrania znacznej ilości takich wojsk (piechota, saperzy, ciężka artyleria), których Wehrmacht nie mógł wtenczas wystawić. Armie miały zatem przełamywać czołowo statyczny, silnie ufortyfikowany front przeciwnika, mimo braków w piechocie i artylerii ciężkiej (braków rozumianych jako dysponowanie siłami nieadekwatnymi do stawianych celów; faktycznie pod Kurskiem zebrano większość artylerii samodzielnej oraz wojsk saperskich, ale nie mogły one równać się z możliwościami RKKA w tym zakresie). Jedynym poważnym atutem pozostawał kontyngent wojsk szybkich. I właśnie jemu wyznaczono zadanie… przełamywania pozycji umocnionych, a w drugiej fazie zniszczenia w walkach manewrowych odwodów operacyjnych nieprzyjaciela. Kluczowym zagadnieniem było zatem to, w jakiej kondycji będą niemieckie wojska pancerne po wykonaniu pierwszego z zadań, a przed przystąpieniem do drugiego.
 
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 6/2010

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter