„Żelazny Obrońca” kontra „Zapad” – ćwiczenia po dwóch stronach granicy
  
  
      Mariusz Cielma
Wrzesień jest typowym miesiącem ćwiczeń wojskowych, ale w tym roku był wyjątkowy. Rosja i Białoruś przeprowadziły cykliczne i dobrze znane, przynajmniej z kryptonimu „Zapad”, manewry. Nikt nie ukrywa, że w tym samym czasie świadomie pojawiła się odpowiedź ze strony Sił Zbrojnych RP i zorganizowanych po raz pierwszy w takiej formule ćwiczeń „Żelazny Obrońca”. Skonfrontujmy te dwa przedsięwzięcia.
„Żelazny Obrońca”
W lutym br., podczas dorocznej odprawy kadry kierowniczej MON i Sił Zbrojnych, poinformowano, że po wakacjach zaplanowano przeprowadzenie ćwiczeń „Żelazny Obrońca” („Iron Defender”), których głównym uczestnikiem będzie 18. Dywizja Zmechanizowana. Z manewrów charakteryzowanych jako dywizyjne, zrobiła się cała federacja blisko 30 przedsięwzięć szkoleniowych, prowadzonych w czterech domenach: lądowej, powietrznej, morskiej i cyberprzestrzeni. Najważniejszym z nich pozostawała „Żelazna Brama”, czyli sprawdzian 18. Dywizji Zmechanizowanej, najszerzej wyposażonej w nowy sprzęt pośród związków taktycznych i zaliczanej do pierwszej grupy operacyjnego użycia (tzw. Tier-1). Łącznie zaplanowano zaangażowanie blisko 34 tysięcy żołnierzy (w tym ośmiu tysięcy z 18. DZ) w ćwiczenia prowadzone od województwa warmińsko-mazurskiego po podkarpackie, w przestrzeni powietrznej oraz na wybranych akwenach Bałtyku. Główne lokacje szkoleniowe to ośrodki poligonowe w Bemowie Piskim (18. DZ), Ustce (zgrupowanie wojsk rakietowych i artylerii do prowadzenia ognia głębokiego i zgrupowanie obrony powietrznej) i Nowej Dębie (Wojska Obrony Terytorialnej i wydzielone siły z wojsk operacyjnych, ćwiczenia „Ognista Burza”). W ramach przedsięwzięć pod kryptonimem „Nieustraszony Rekin” działania prowadziła Marynarka Wojenna. Manewry nadzorował Sztab Generalny WP, a przeprowadzało Dowództwo Generalne RSZ. Uczestnikami „Żelaznego Obrońcy” byli również sojusznicy – Amerykanie (pododdziały 1. Dywizji Pancernej, w tym w ramach własnego ćwiczenia dowódczo-sztabowego „Żelazna Pięść”), Szwedzi oraz Norwegowie (samoloty F-35A).
Zgodnie z deklaracjami o celach polskich manewrów, zamierzano sprawdzić interoperacyjność w środowisku wielodomenowym, dokonać taktycznej integracji z programem „Tarcza Wschód”, zweryfikować dywizyjny system zarządzania ogniem połączonym (na przykładzie 18. DZ), zaprezentować nowe stanowiska dowodzenia i system łączności, sprawdzić możliwości nowego sprzętu wojskowego (od czołgów Abrams po system poszukiwawczo-uderzeniowy Gladius) i przetestować zdolności innowacyjne platform bezzałogowych (powietrznych i lądowych) oferowanych przez różne firmy. Nikt nie krył również, że „Żelazny Obrońca” odbywa się równolegle z rosyjsko-białoruskimi ćwiczeniami „Zapad”, a jest oczywiste, że w ramach maskowania operacyjnego manewry mogą być wykorzystane do przykrycia przygotowań do agresji, tak samo jak mogą być sposobem na podwyższenie poziomu gotowości armii, obawiającej się takiego scenariusza.
„Żelazny Obrońca” formalnie rozpoczął się z końcem sierpnia, gdy zapoczątkowano ruch wojsk (faktycznie trwały już zgrupowania zgrywające, np. przeciwlotników), przede wszystkim jednostek 18. DZ w kierunku poligonu Orzysz. Do ich przerzutu wykorzystano transport kolejowy oraz drogi publiczne. Ten drugi przypadek jest najciekawszy i jednak u nas nowy. W składzie 19. Brygady Zmechanizowanej funkcjonuje batalion czołgów wyposażony w M1A1 Abrams. Wpierw pojazdy transportowano na zestawach niskopodwoziowych, następnie na prawie 40-kilometrowym odcinku drogi ekspresowej S19 w województwie lubelskim (okolice Kraśnika) czołgi jechały już samodzielnie w kolumnie, po czym ponownie zostały załadowane na naczepy i skierowane do Orzysza. Na trasie wojska ćwiczyły zabezpieczenie logistyczne i koordynację takiego przerzutu, a nawet osłonę z powietrza (z wykorzystaniem Popradów z 18. Pplot). Na „bojowo”, przy wsparciu pododdziałów saperów, dzięki postawionemu mostowi pontonowemu PP-64 i transporterom pływającym PTS-M, rzekę Narew pokonały pododdziały 21. Brygady Strzelców Podhalańskich, a siły 3. batalionu zmechanizowanego 21. BSP przeszły w bród przez rzekę Bug w powiecie sokołowskim (województwo mazowieckie). Już w Orzyszu 18. Dywizja odtwarzała gotowość do dalszych działań prowadzonych dalej w ramach szkolenia poligonowego.
Swoje możliwości w ramach ćwiczenia „Żelazna Brama” 18. Dywizja Zmechanizowana zaprezentowała na pasie taktycznym „Wierzbiny” (Bemowo Piskie) 17 września, podczas tzw. VIP day, na którym obecny był wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Tłem ćwiczenia była obrona pozycji przez pododdziały 21. BSP i 19. BZ, którą próbowały przełamać dwa nieprzyjacielskie pułki zmechanizowane wsparte odwodowym pułkiem czołgów. Część VIP day to działania batalionowej grupy bojowej, znajdującej się na głównym kierunku obrony 21. BSP, złożonej z kompanii czołgów Abrams z 19. BZ i dwóch kompanii zmotoryzowanych 1. Batalionu Strzelców Podhalańskich 21. BSP. W odwodzie znajdowała amerykańska kompania Abramsów, a wsparcia udzielały aż cztery baterie artylerii samobieżnej, pluton wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet, pluton moździerzy Rak i rozbudowany pakiet lotniczy w postaci pary norweskich F-35A, pary polskich F-16, śmigłowców Mi-24 i amerykańskich AH-64, a nawet BSP Bayraktar TB2.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 9/2025
