Zamach majowy


Mirosław Wawrzyński


 

 

 

 

Zamach majowy

 

 

 

W połowie maja 1926 roku doszło w Warszawie do wybuchu krwawej wojny domowej. Po obu stronach stanęli Polacy, których dzieliła głęboka przepaść. Jedni opowiedzieli się za państwem, czyli sejmem, legalnym rządem oraz prezydentem. Drudzy stanęli murem po stronie marszałka Józefa Piłsudskiego, wypowiadając posłuszeństwo legalnej władzy państwowej. Obu stronom przyświecała obrona najwyższego dobra, za jakie uważano Rzeczpospolitą Polską, dopiero co przywróconą na mapy świata, oraz imponderabilia. Powody, które pchnęły część z nich do rokoszu, wiązały się ze złą sytuacją polityczną oraz gospodarczą państwa.

 

 

Polska połowy lat 20. XX wieku borykała się z wieloma problemami. Kraj, będący w latach 1914-1920 areną zażartych walk, wyszedł z nich poważnie zrujnowany i zubożony. Spora jego część była poddana w czasie Wielkiej Wojny trzyletniej okupacji niemieckiej oraz austro-węgierskiej, co oznaczało bezwzględną eksploatację oraz olbrzymi rabunek. Z 388,6 tys. km2, które tworzyły obszar odrodzonej Polski, aż na 335 tys. km2 prowadzono działania wojenne, w tym 100 tys. km2 stanowiły obszar walk bardzo ostrych i długotrwałych. Zniszczeniu uległo szereg miast, miasteczek i wsi. Przemysł utracił w dużej mierze swoje wyposażenie maszynowe. Straty w majątku gospodarczym prowizorycznie wyceniono w 1919 roku na kwotę 73 mld franków francuskich. Wojny lat 1914-1920 w olbrzymim stopniu zaciążyły na kondycji ekonomicznej milionów obywateli Polski. Krótki jeszcze okres niepodległości w niewielkiej mierze przyczyniał się do poprawy dobrobytu. Krajem co roku targały liczne strajki i bunty. Policja i wojsko używały przeciwko strajkującym broni palnej. Padali liczni zabici i ranni. Najtragiczniejsze wydarzenia miały miejsce w Krakowie 6 listopada 1923 roku, kiedy podczas starć ulicznych padło ponad 30 zabitych (zginęło 3 oficerów i 11 ułanów, rannych było 101 ułanów i 38 policjantów; zginęło 18 strajkujących robotników, setki innych było rannych). W Warszawie 13 października 1923 roku doszło do wysadzenia magazynów amunicyjnych na Cytadeli przez dwóch oficerów Wojska Polskiego (Walerego Bagińskiego i Antoniego Wieczorkiewicza), członków Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Potężna detonacja spowodowała kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych i kilkuset rannych. Do tych krwawych wydarzeń doszło za rządów premiera Wincentego Witosa – jego gabinet zwano pogardliwie rządem „Chjeno-Piasta”. Polska gospodarka była bardzo słaba, trapiła ją inflacja, która w 1923 r. przemieniła się w hiperinflację. Rok wcześniej, 16 grudnia 1922 roku, w warszawskiej Zachęcie został zastrzelony dopiero co wybrany prezydent Gabriel Narutowicz. W czerwcu 1925 roku Niemcy, które były jednym z głównych partnerów gospodarczych Polski, rozpoczęły z nią wojnę celną. Ugodziła ona bardzo dotkliwie w dopiero się odbudowujący przemysł krajowy i spowodowała duży spadek wartości pieniądza, połączony ze wzrostem bezrobocia w przemyśle. Rządy zmieniały się jak na karuzeli; od listopada 1918 roku do maja 1926 roku kraj miał 14 gabinetów. Upadek każdego z nich wywoływał poważny kryzys rządowy. To wskazywało na bardzo słabą i niestabilną władzę ustawodawczą i wykonawczą. Wielu uważało, że w kraju panował bałagan, szerzyła się prywata i korupcja. Drożała żywność, papierosy, sól, a spadały zarobki. Wartości demokratyczne były kwestionowane – szerokie kręgi społeczne były gotowe zaakceptować „rządy silnej ręki” bądź dyktaturę, w których widziały jedyną szansę stabilizacji sytuacji.

 

Nadchodzi burza
Idea dymisji rządu znajdowała żyzną glebę w sporej części środowisk wojskowych, zwłaszcza związanych z marszałkiem Józefem Piłsudskim. Obarczał on winą za szerzący się w Polsce kryzys zarówno przedstawicieli sejmu, jak i rządu. Dysponował przy tym olbrzymim autorytetem wśród dużej części obywateli, był bowiem uważany za głównego „ojca” niepodległości. Od lat u jego boku stali liczni oficerowie Wojska Polskiego, dawni legioniści, peowiacy, gotowi na skinienie Komendanta „skoczyć w ogień”. Środowisko to mogło pociągnąć za sobą żołnierzy. Idea wojskowej, pokojowej demonstracji politycznej pod przewodnictwem Piłsudskiego, wymierzonej przeciwko znienawidzonemu rządowi, wykluwała się w tym środowisku od jesieni 1925 roku, a do czynu dojrzała późną wiosną 1926 roku. Protest ten był wymierzony przeciwko nowemu gabinetowi Wincentego Witosa, dopiero co utworzonemu, ale złożonemu z ludzi dobrze znanych z poprzednich gabinetów Witosa, zwłaszcza z 1923 roku. Sprawy nabrały przyspieszenia po dymisji rządu A. Skrzyńskiego, złożonej w kwietniu 1926 roku (a powstałemu raptem 20 listopada poprzedniego roku) i formalnemu zakończeniu pracy tego gabinetu 5 maja. Nowy premier Witos zaprosił do współpracy przeważającą część ministrów z rządu Skrzyńskiego, m.in. powszechnie wówczas znienawidzonego za wprowadzenie różnych podwyżek ministra skarbu Jerzego Zdziechowskiego czy Stanisława Grabskiego. Prezydent Stanisław Wojciechowski oficjalnie mianował na prezesa rady ministrów Wincentego Witosa 10 maja 1926 roku. Powrót do władzy tego znanego polityka (a jako premiera już po raz trzeci – poprzednio był nim w 1920 i 1923 roku) przypominał wielu osobom nieudany gabinet „Chjeno-Piasta” z 1923 roku. Natychmiast z furią zareagowała PPS, wydając odezwę, która m.in. mówiła: Krwawy rząd Chjeno-Piasta odrodził się na nowo. Faszyzm stoi u bram!. Napiętą sytuację podsycały różnego rodzaju ataki personalne, głoszone przez wszystkich polityków wobec swych oponentów. Krążyły po Polsce pogłoski, mówiące o planach szykowanego przez prawicę lub komunistów zamachu stanu. Kiedy powstał drugi rząd „Chjeno-Piasta”, jeszcze tego samego dnia marszałek Józef Piłsudski udzielił wywiadu „Kurierowi Porannemu”. Był to jego atak na demokrację parlamentarną, a głównie na rząd Witosa. Zarzucał mu m.in. używanie państwowych pieniędzy w walce politycznej czy inwigilowanie wrogów politycznych. Wywiad kończył się deklaracją ideową marszałka co można było traktować jak „wypowiedzenie wojny” rządowi: I staję do walki, tak, jak i poprzednio z głównym złem państwa: panowaniem rozwydrzonych partyj i stronnictw nad Polską, zapominaniem o imponderabiliach, a pamiętaniem tylko o groszu i korzyściach.

Cały tekst miał się ukazać 11 maja 1926 roku. Na skutek decyzji Jana Tłuchowskiego z Komisariatu Rządu na miasto stołeczne Warszawa cały nakład gazety podlegał konfiskacie i zniszczeniu. Jego decyzję wykonano nieporadnie i liczne egzemplarze trafiły jednak do odbiorców. Wieść o konfiskacie była niczym iskra zapalna. Wywołała powszechne, duże oburzenie i przekonanie, że nowy rząd będzie chciał ograniczać prawa obywatelskie. Napiętą sytuację podsycały też plotki o rzekomym ostrzelaniu przez nieznanych sprawców śrutem ze strzelby willi Piłsudskiego w Sulejówku. Ludzie związani z marszałkiem przyznawali jednak potem, że była to ich mistyfikacja, celowo sprokurowana – tak aby jeszcze bardziej skompromitować nowy rząd. Działania te wywarły duży efekt propagandowy. 11 maja wieczorem w Warszawie odbyła się duża manifestacja poparcia dla Piłsudskiego. Oficerowie chodzili po warszawskich lokalach, kazali grać „Pierwszą Brygadę”, wznosili hasła za marszałkiem i przeciwko rządowi. Nastroje były bardzo podminowane; wystarczyła mała iskra, aby wszystko eksplodowało z dużą mocą.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 3/2013

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter