Z pokładu ORP „Kormoran”

Z pokładu ORP „Kormoran”

Sławomir J. Lipiecki

Niszczyciel min ORP „Kormoran” (601) ma za sobą próby stoczniowe i morskie. Jego załoga stale szkoli się, by jak najlepiej opanować złożone systemy tej wysoce wyspecjalizowanej i skomplikowanej jednostki. Poszukiwanie min ćwiczebnych, testy systemów radioelektronicznych, pojazdów podwodnych i uzbrojenia – to tylko niektóre elementy ćwiczeń w morzu. Zdaniem dowódcy, szkolenia tego typu są niezbędne z uwagi na zaawansowanie techniczne okrętu, które wymaga od załogi ogromnej wiedzy merytorycznej i zaangażowania. Dzięki wnioskom wyciągniętym w ich trakcie oraz spostrzeżeniom, budowa kolejnych dwóch jednostek będzie dużo łatwiejsza.

ORP Kormoran to najnowszy nabytek polskiej Marynarki Wojennej. Jest pierwszym z trzech planowanych do wdrożenia okrętów projektu 258. Wszystkie te jednostki trafią do 13. Dywizjonu Trałowców im. adm. floty Andrzeja Karwety, stacjonującego w Gdyni, a wchodzącego w skład 8. Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Okręt został zbudowany przez konsorcjum składające się ze stoczni Remontowa Shipbuilding z Gdańska i Ośrodka Badawczo Rozwojowego Centrum Techniki Morskiej (OBR CTM) z Gdyni.

Nowa generacja

Nie da się ukryć, że najnowszy polski niszczyciel już na pierwszy rzut oka robi wielkie wrażenie – jest okrętem nowej generacji. Jeszcze na długo przed oficjalnym podniesieniem bandery wzbudzał ogromne zainteresowanie zarówno w kręgach wojskowych, jak i cywilnych. Jest pierwszym od 23 lat okrętem całkowicie zaprojektowanym i wybudowanym w Polsce. Na dodatek jest to – wbrew pozorom – całkiem spora jednostka. Ma długość 58,5 metra, szerokość przekraczającą 10 metrów i wyporność normalną 830 t (pełną około 900 t). Pozwala to na działanie praktycznie w każdych warunkach atmosferycznych i na każdym akwenie (poza zamarzniętą strefą arktyczną). Kadłub wykonany jest ze stali amagnetycznej zapewniającej zmniejszenie wykrywalności pól fizycznych okrętu.

Mimo sporych rozmiarów kadłuba, udało się znacznie ograniczyć pola fizyczne. Okręt jest więc maksymalnie wyciszony, co zmniejsza prawdopodobieństwo wzbudzenia zapalników akustycznych min. Z kolei użycie do budowy kadłuba stali amagnetycznej zmniejszyło prawdopodobieństwo wzbudzenia zapalników magnetycznych – wyjaśnia dowódca niszczyciela min kmdr ppor. Michał Dziugan.

Spore rozmiary kadłuba, korzystny stosunek długości do szerokości, jak również szereg nowoczesnych rozwiązań zastosowanych przy konstrukcji Kormorana uczyniły z niego bardzo stabilną, pełnomorską platformę, zdolną operować nawet z dala od baz.

Standardowy zasięg ORP Kormoran wynosi 2500 mil morskich, a autonomiczność 10 dób. Parametry te można jednak zwiększyć, ponieważ nasz okręt ma możliwość uzupełniania zapasów paliwa, wody i materiałów stałych w morzu. Taką operację można przeprowadzić z innego okrętu – z wykorzystaniem systemu uzupełniania zapasów na morzu RAS (ang. Replenishment At Sea) dla ładunków stałych, umieszczonego na śródokręciu – jak również ze śmigłowców, w ramach VERTREP (ang. VERTical REPlenishment). Testy były prowadzone ze śmigłowcem pokładowym typu SH-2G Super Seasprite już w czasie prób stoczniowych – dodaje dowódca okrętu.

Jedynym – zauważalnym – mankamentem ORP Kormoran jest stosunkowo słabe uzbrojenie obronne. Składa się (tymczasowo) z pojedynczego, dwudziałowego stanowiska armat kal. 23 mm ZU-23-2MR Wróbel II. Jednak w planie jest zastąpienie go ulepszoną wersją rodzimej armaty KDA kal. 35 mm TRYTON, strzelającą amunicją programowalną. Mogłaby to być również sprawdzona szwedzka armata kal. 57 mm (2,25”) L/70 Bofors, lub amerykańska kal. 30/40 mm (1,2”/1,57”) Mk‑46 Bushmaster II.

Staramy się by na pokładzie ORP „Kormoran” zainstalowano armatę strzelającą amunicją programowalną, która spełnia wszelkie wymagania współczesnego pola walki. Tego typu pocisk po wystrzeleniu rozpada się na około 150 fragmentów. Oznacza to, że zaledwie 5 pocisków daje efekt porównywalny do wystrzelenia 750 pocisków z armaty AK-630. Jest to skuteczna obrona zarówno przed nieopancerzonymi okrętami, jak i przed atakiem z powietrza – mówi kmdr por. Piotr Sikora, dowódca 13. Dywizjonu Trałowców im. adm. floty Andrzeja Karwety.

Uzupełnieniem artylerii jest bogaty zestaw środków zwalczania zagrożeń asymetrycznych. Tworzą go, między innymi, trzy wielkokalibrowe karabiny maszynowe kal. 12,7 mm (zaopatrzone w osłony przeciwodłamkowe) oraz wyrzutnie rakiet GROM. Poza tym, sam okręt skonstruowano tak, by był jak najbardziej odporny na uszkodzenia.

Amunicja programowalna może być również przydatna w walce z zagrożeniami asymetrycznymi. Atak terrorystyczny kilkudziesięciu łodzi motorowych (tzw. „roju”, przyp. S. J. Lipiecki) łatwiej jest odeprzeć używając amunicji programowalnej, która potrafi jednocześnie zaatakować kilka celów na raz. Poza tym pociskami tego typu można skutecznie razić potencjalne cele na dużą odległość, co zwiększa bezpieczeństwo załogi i samego okrętu podczas działań asymetrycznych. – dodaje dowódca 13. Dywizjonu Trałowców.

Cud techniki

Jednostka została wyposażona w zintegrowany system kontroli i zarządzania walką SCOT-M, sonary oraz cztery typy pojazdów podwodnych: szwedzki Saab Double Eagle (w najnowszej odmianie Mark III), norweski Kongsberg Hugin oraz polskie Morświn i Głuptak w dwóch wersjach – inspekcyjnej (do identyfikacji niebezpiecznych znalezisk) oraz bojowej (tzw. „kamikaze” – w razie potrzeby mogą same zdetonować minę).

Niszczyciele min (w przeciwieństwie do trałowców, które operują w grupach) działają indywidualnie. Modernizacja i przebudowa trałowców 206F na niszczyciele min typu 206FM pomogła nam zapoznać się z taktyką tej klasy okrętów. Testowaliśmy też polski sprzęt, który znalazł się na Kormoranie: Głuptaka, Morświna i Ukwiała. Uważamy, że ten sprzęt jest bardzo dobry. Będziemy go w najbliższej przyszłości testować w różnych warunkach, zarówno na Morzu Śródziemnym, jak i Morzu Północnym. Morświn doskonale sprawdza się – póki co – w warunkach Morza Bałtyckiego. Jest to pojazd zdalnie sterowany, posiadający tzw. „pępowinę”, czyli przewód łączący go z okrętem. Im dłuższy jest ten przewód, tym większy opór wody na niego działa. Jeśli pojazd nie ma dużego zapasu mocy, to na większych odległościach nie jest w stanie się przesuwać – opowiada kmdr por. Piotr Sikora.

Dowodzenie wszelkimi operacjami okrętu odbywa się z poziomu Bojowego Centrum Informacji (BCI). Integruje on – za pomocą systemu SCOT-M – wszystkie główne i pomocnicze funkcje jednostki, w tym systemy: obserwacji technicznej, łączności, dowodzenia i WRE, a także podsystemy zwalczania celów powietrznych, nawodnych i podwodnych oraz zagrożeń asymetrycznych. Całość jest obsługiwana, między innymi, za pomocą czternastu wielofunkcyjnych konsoli operatorskich, których zobrazowanie jest wsparte (dodatkowo) wielkoformatowym ekranem ściennym. Stopień integracji systemów bojowych w BCI jest tak wysoki, że okręt nie dysponuje Głównym Stanowiskiem Dowodzenia (GSD) – w dawnym rozumieniu, a jedynie pomostem nawigacyjnym, zaopatrzonym w kolejne siedem konsoli systemu nawigacyjnego Raytheon/Anschütz.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter