Wszechstronni ratownicy
Robert Rochowicz
40 lat minęło
Wszechstronni ratownicy
Okręty ratownicze są jednymi z tych, które na brak zadań nie mogą narzekać również w czasie pokoju. Nie inaczej jest z bliźniakami projektu 570M, które w składzie naszej Marynarki Wojennej pływają już od 40 lat.
Wojskowe ratownictwo okrętowe budowało swoje zdolności bardzo powoli. W pierwszych latach po zakończeniu II wojny światowej posiadane przez ratowników jednostki pływające mogły co najwyżej zabezpieczyć prace nurków i płetwonurków w rejonach przybrzeżnych. Dopiero wcielenie czterech okrętów proj. 12 pozwoliło specjalistom w Dowództwie Marynarki Wojennej (DMW) myśleć o dalszym rozwijaniu potencjału tej służby, a nie tylko o zabezpieczeniu podstawowych potrzeb, takich jak holowanie na morzu, czy udzielanie pomocy rannym marynarzom.
Marzenia nie do końca spełnione
Pierwsze przymiarki do wcielenia do służby okrętów ratowniczych „z prawdziwego zdarzenia” miały miejsce pod koniec lat 50. Pretekstem była zgoda na sprzedaż do Indonezji jednej z posiadanych w służbie jednostek proj. 12. W połowie 1959 r. DMW wyraziło zgodę na transakcję pod warunkiem otrzymania w zamian z Polskiego Ratownictwa Okrętowego jednego oceanicznego holownika typu Jantar, lub gwarancji budowy do 1964 r. nowego „ratownika”, który w ówczesnych planach był przewidziany dopiero na drugą połowę lat 60. W dokumentach dotyczących tej transakcji wspomina się także o ewentualnym zakupie do 1962 r. 2 okrętów ratowniczych w ZSRR. W 1961 r. dowódca MW w sprawozdaniu z działania morskiego rodzaju sił zbrojnych za lata 1956-60 wspomina, że do zakupu nie do - szło z braku pieniędzy na ten cel.
W DMW jednak coraz poważniej myślano o budowie dużych okrętów ratowniczych, które oprócz dotychczasowych zadań byłyby w stanie zapewnić bezpieczeństwo załogom okrętów podwodnych. Wpływ na to miały pierwsze doświadczenia po przyjęciu do służby średnich okrętów podwodnych proj. 613 i ćwiczenia ich załóg z radzieckimi jednostkami ratowniczymi wyposażonymi w sprzęt umożliwiający ratowanie marynarzy spod wody. Jako pierwsza praktyczne opuszczanie wnętrza podwodniaka przetrenowała we wrześniu 1966 r. załoga ORP Kondor we współpracy z radzieckim okrętem SS-87. Z głębokości 50 m na powierzchnię podniesiono w sumie 15 polskich marynarzy. W kolejnych latach ćwiczenia tego typu cyklicznie powtarzano.
Tymczasem narodowe siły ratownicze w połowie lat 60. okrzepły. W 1967 r. miały do dyspozycji 3 okręty ratownicze proj. 12, 5 kutrów nurkowych typu Storem-KN i 1 typu 361T, 2 duże holowniki typu B65, bazę nurków i 2 barki pomocnicze. Siły te rozdzielono pomiędzy 41. Dywizjon Okrętów Ratowniczych z bazą w Gdyni i oraz Grupę Jednostek Ratowniczych 42. Dywizjonu Pomocniczych Jednostek Pływających w Świnoujściu.
W tym samym roku w DMW rozpoczęto przymiarki do budowy kolejnych okrętów ratowniczych, które ochrzczono kryptonimem Orlik. Miała ona ruszyć na początku lat 70. Według planów rozwoju floty z 1969 r. w latach 1971-1975 miało łącznie powstać 6 okrętów ratowniczych (bez podania typów). Później na planie tym nanoszono poprawki i najpierw 2, a potem 3 z nich przesunięto na kolejną pięciolatkę, a jeden wykreślono.
Na podstawie przygotowanych wymagań taktyczno-technicznych Centralne Biuro Konstrukcji Okrętowych nr 2 z Gdańska dość szybko, bo już we wrześniu 1967 r., przygotowało wstępne projekty dużych „ratowników” oznaczone numerami 571 i 572. Ich oceną zajął się Komitet Techniczny w DMW. Pierwszy przestawiał jednostkę o długości ponad 71 m i wyporności pełnej szacowanej na 1700 t. Miała być wyposażona w dzwon nurkowy, 2 komory dekompresyjne, 2 dźwigi pokładowe i hak holowniczy. Drugi projekt był nieco mniejszy. Przy długości ponad 61 m okręt miał wypierać nieco ponad 1200 t. Nie przywidywano na nim ustawienia dzwonu nurkowego, komora dekompresyjna miała być tylko jedna, dźwigi zastąpiono prostszymi bomami. Specjaliści z DMW do dalszych prac wskazali ten drugi, choć przecież początkowo zakładano, że nowa jednostka ma mieć szerokie możliwości prowadzenia prac ratowniczych.
W marcu 1968 r. gotowy był już projekt wstępny, jednak nie został on skonsultowany ze stroną radziecką pod kątem dostaw specjalistycznego wyposażenia. W listopadzie tego roku CBKO 2 podesłało proj. 573, który od razu uznano za znacznie lepszy od 572. Co ciekawe, miał być znacznie większy, bo przy długości ponad 80 m zakładano jego wyporność normalną na około 2070 t, ale jednocześnie rezygnowano na nim ze zdolności ratowania załóg zatopionych okrętów podwodnych.
Ostatecznie wszystkie te wcześniejsze projekty w 1970 r. zastąpił ten właściwy, o numerze 570. Jego stworzeniem zajął się Pion Okrętów Centrum Techniki Okrętowej w Gdańsku. Punktem wyjścia dla niego był zmodyfikowany kadłub okrętu hydrograficznego proj. 861. W trakcie kolejnych etapów prac zastanawiano się nad różnymi wariantami wyposażenia. Ostatecznie w 1972 r. do Stoczni Północnej w Gdańsku trafił projekt roboczy wersji 570/I. Zamówienie z Marynarki Wojennej zakładało zbudowanie 2 jednostek, na które już wcześniej zabezpieczono pieniądze w budżecie. Szybko i bez problemów natury technicznej MW otrzymała w 1974 r. najpierw ORP Piast, a 10 miesięcy później ORP Lech. Oba trafiły do 41. Dywizjonu Okrętów Ratowniczych i od początku służby niezmiennie stacjonują w Gdyni. Warto jeszcze dodać, że 2 lata później powstał trzeci z „braci”, tym razem na zamówienie Ludowej MW NRD, któremu nadano nazwę Otto von Guericke.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 11-12/2014