Wrzesień 1939 oczami Brytyjczyków

 


Wojciech Mazur


 

 

 

Wrzesień 1939 oczami Brytyjczyków

 

– informacje, oceny, analizy

 

 

Wiosną 1939 roku Wielka Brytania zaproponowała Polsce dwustronne gwarancje bezpieczeństwa i sojusz wojskowy. Faktycznie jednak dopiero ZSRR uważany był w Londynie za strategicznego partnera na Wschodzie. Mimo to 3 września Brytyjczycy wypowiedzieli Niemcom wojnę, starając się śledzić na bieżąco przebieg wypadków wojennych w Polsce. Nie było to łatwe, a niektóre oceny i analizy formułowane nad Tamizą wręcz przeceniały polskie możliwości militarne. Wreszcie 15 września kampanię uznano za rozstrzygniętą.

 



Fatalny dzień. O dziesiątej […] telefon Winstona [Churchilla] z Westerham, który powiedział: „Zaczęli. Warszawa i Kraków są właśnie bombardowane”, zapisał w dzienniku brytyjski Generalny Inspektor Sił Zamorskich (a niebawem szef Generalnego Sztabu Imperialnego), gen. Edmund Ironside. Jednak pierwsze – nieco bardziej konkretne, choć wciąż jeszcze nie w pełni klarowne informacje o wydarzeniach w Polsce, zaczęły docierać nad Tamizę koło południa 1 września. W depeszy zdeszyfrowanej w War Office o 12:50 brytyjski attaché wojskowy w Warszawie, ppłk Edward Roland Sword, przesyłał dane z przekazanego mu przez polskie dowództwo raportu sytuacyjnego z godziny 9:00: Myszyniec (na północ od Ostrołęki) został zaatakowany o 5.00. […] Między 5.00 a 6.45 Niemcy przekroczyli granicę między Wisłą a Iławą Pruską. W tym samym czasie [miały miejsce] bombardowanie i słaby atak na most w Tczewie. Zaobserwowano czołgi koło Śmiłowa. Zbąszyń zajęty. Słaby atak w kierunku Leszna. […] Śląsk: Atak między Neu Mittelwald [Międzyborzem] a Rychtalem. Atak czołgów na froncie Praszka-Krzepice. Atak na Lubliniec i Tarnowskie Góry, każdy przez batalion czołgów. Atak pancerny na froncie Gliwice-Racibórz, donosząc jednocześnie o uderzeniach z powietrza na Poznań, Katowice i Kraków. O przekroczeniu polskiej granicy przez oddziały niemieckie donosił też wywiad, czerpiąc dane z informacji agencyjnych, nasłuchu radiowego oraz źródeł własnych (w tym raportów Secret Intelligence Service). Informacji dostarczył m. in. warszawski korespondent agencji United Press, naoczny świadek niemieckiego nalotu na tamtejszy Dworzec Główny z godz. 9:40, który – wedle raportu przedstawionego Szefowi Sztabu Lotnictwa, marszałkowi Cyrillowi Newall Directorate of Intelligence Air Ministry – „potwierdził”, że Polska została zaatakowana przez siły lądowe w czterech różnych punktach. Inne odnotowane w tymże raporcie doniesienia prasowe jako bombardowane miejscowości wymieniały Cracow, Czed, Rypmc, Putz (Polz?) [pisownia oryg. – W. M.]. Równocześnie informacje o rozpoczętych przez Rzeszę działaniach zbrojnych napływały do Londynu kanałami dyplomatycznymi. Wielka Brytania wciąż jeszcze nie była stroną walczącą. Dla wojskowych stało się jednak oczywiste, że jej status ulegnie zmianie w najbliższej przyszłości. W warunkach nadchodzącej wojny szczególne znaczenie zyskiwał dostęp do najświeższych informacji ze wszystkich dostępnych źródeł. Zwrócili na to uwagę brytyjscy Szefowie Sztabów, 2 września 1939 roku uzgadniając z inicjatywy przewodniczącego spotkaniu Szefa Sztabu Lotnictwa marszałka Cyrila Newalla, że wszelkie dostępne materiały, w tym także raporty Foreign Office i Secret Intelligence Service, winny być niezwłocznie dostarczane do ich dyspozycji w Central War Room, świeżo (27 sierpnia) uruchomionym na skraju St James’s Park pomiędzy Parlamentem a siedzibą premiera. Dzień później to samo gremium (tj. Podkomitet Szefów Sztabu Komitetu Obrony Imperialnej) przyjęło, że za dostarczenie odpowiednich informacji odpowiedzialni będą dyrektorzy wywiadu odpowiednich departamentów oraz przedstawiciel Foreign Office w Joint Intelligence Sub-Committee. Raporty wywiadu – zarówno te o charakterze militarnym, jak i polityczne – miały być odtąd przedkładane Szefom Sztabu w trakcie ich codziennych posiedzeń, rozpoczynanych w Central War Room o godzinie 10:00. Tam też trafiać miały kopie odpowiednich depesz Foreign Office, po uprzedniej ich selekcji przez oficerów dyżurujących w Central Map Room. 4 września przyjęto zasadę, że dokumenty opracowane przez Szefów Sztabów uznane zostaną za materiały Gabinetu Wojennego i będą dostarczane wszystkim jego członkom – jako podstawa do dyskusji, lub jedynie gwoli informacji.

Nieuzasadniony optymizm gen. Ironside
Oczywiście Szefowie Sztabu na posiedzeniach Gabinetu Wojennego stawiali się też osobiście. Po raz pierwszy sytuacja militarna w Polsce została tam przedstawiona już następnego dnia po przystąpieniu Wielkiej Brytanii do wojny – 4 września. Referujący zagadnienie szef Sztabu Imperialnego, gen. Edmund Ironside, za zaskakujące uznał rozmiary sił niemieckich skoncentrowanych na obszarze Słowacji. Podkreślił przy tym wyjątkowe trudności w prowadzeniu operacji wojennych na polskosłowackim pograniczu, zaznaczając jednocześnie, że jeśli Niemcy byliby w stanie przeprowadzić ich plan, Polacy stanąć by musieli wobec ataku o niezwykłej sile z kierunku południowego. Gen. Ironside miał jednak uprzednio okazję poznać armię polską w trakcie dwóch złożonych nad Wisłą wizyt (w 1925 roku oraz w lipcu roku 1939) i miał o tejże armii własne, całkiem pochlebne zdanie. Na spotkaniu gabinetu wyraził więc osobisty pogląd, uznając perspektywę złamania Polski przez Niemcy w kilka tygodni za całkiem nieprawdopodobną. Pogląd ten, dodać wypadnie, szybko mógł zostać zachwiany przez napływające do Londynu, utrzymane w coraz bardziej dramatycznym tonie, depesze z Polski. Tuż przed świtem 5 września w War Office rozszyfrowano telegram brytyjskiej misji wojskowej w Warszawie: właśnie widziałem Szefa Sztabu [gen. Wacława Stachiewicza], który powiedział mi, że choć armia nie jest w żadnym stopniu zdemoralizowana, to nie może niczego zrobić wobec przytłaczającej niemieckiej przewagi w powietrzu i jednostek zmechanizowanych naprzeciw niej. Wrażenie ze wspomnianej rozmowy musiało być zaiste przytłaczające, skoro zamykająca krótki przekaz ocena brzmiała wręcz kasandrycznie: nie uważam, by Warszawa utrzymała się dłużej niż czterdzieści osiem godzin, w najlepszym razie. Po południu tegoż dnia brytyjska placówka donosiła o bezsilności polskiego lotnictwa oraz prawdopodobnym całkowitym jego wyłączeniu z działań w ciągu kilku nadchodzących dni. Podobnie groźnie brzmiące informacje z Polski otrzymywali równocześnie Brytyjczycy od swych przedstawicieli u boku francuskiego sojusznika. Szef rezydującej na kontynencie w dowództwie francuskich sił lotniczych Misji No. 1, marszałek lotnictwa Arthur S. Barratt, informował w południe 5 września telefonicznie, iż Francuzi sądzą, że sytuacja w Polsce jest raczej poważna. Za niepokojący uznano przede wszystkim atak niemieckiej kolumny zmechanizowanej rozwijający się z obszaru 40 mil na północ od Krakowa w kierunku na Kielce oraz działania na północy – gdzie, wedle przekazanej informacji, dwie kolumny zmechanizowane posuwają się szybko w kierunku południowym wzdłuż linii Płońsk-Nasielsk, około 30 mil na północny zachód od Warszawy. Pocieszająca (ale i całkowicie nieprawdziwa!) była podana w tymże samym zestawie wiadomość o przeprowadzeniu przez stronę polską w nocy z 4 na 5 września w rejonie około 30 mil na północny wschód od Częstochowy ataku na niemiecką dywizję zmechanizowaną – i jej częściowym zniszczeniu. W Londynie optymistyczne wieści z okolic Częstochowy przyjęto zapewne co najmniej z rezerwą. Posiadano już bowiem informacje o przerwaniu w tym rejonie polskiego frontu przez trzy albo cztery dywizje zmotoryzowane. Informacja przedstawiona w południe 5 września członkom gabinetu Wojennego wyjaśniała: To zagrożenie musi być brane na serio, gdyż skutkować może zajęciem przez Niemców głównego polskiego obszaru przemysłowego. Oznaczać to także może, iż armia polska będzie zmuszona do odwrotu na linię Wisły. Jednak dzień później gen. Ironside wciąż oceniał sytuację z pewną nadzieją. Przyznając, że szybko ulega ona pogorszeniu, stwierdzał równocześnie: informacje są bardzo skromne, ale armia polska wciąż wydaje się być nietknięta; zaś 7 września sprawy frontu polskiego rysował w jeszcze jaśniejszych barwach, uznając, że w tym momencie pozycja Polski jest nieco łatwiejsza. Przynajmniej w części miało to być spowodowane wstrzymaniem ruchu niemieckich kolumn pancernych, które, ponieważ w poprzednich dniach szybko parły naprzód, wymagały teraz – zdaniem Szefa Sztabu Imperialnego – reorganizacji i uzupełnienia paliwa. Około 40 mil na północ od Warszawy toczy się duża bitwa – dodawał gen. Ironside.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 4/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter