Wrak na mieliźnie: US Navy w latach 1865–1882

Wrak na mieliźnie: US Navy w latach 1865–1882

Juliusz Tomczak

 

Cała ta flota, która przeszła do historii dzięki największemu osiągnięciu w owej wojnie – najszczelniejszej blokadzie wybrzeża, jaką kiedykolwiek ustanowiono – należy do przeszłości. Rozwiązano ją szybciej nawet niż utworzono. Pozwolono jej zniknąć bez podjęcia próby zastąpienia przestarzałych jednostek innymi, odpowiedniego typu. Okręty „poszły pod młotek” jako już nieprzydatne na wojnie, której oblicze uległo całkowitemu przeobrażeniu od początku amerykańskiego konfliktu. Pozostała jedynie garść starych jednostek...

Zdania przytoczone powyżej napisał w 1886 r. adm. David Dixon Porter w swojej historii wojny secesyjnej na morzu – wojny, której był jednym z bohaterów. Zdobył się na tak gorzką refleksję z perspektywy 20 lat od zakończenia bratobójczego konfliktu, gdyż w okresie tym US Navy była straszliwie zaniedbywana i pogrążyła się w marazmie. Jego zdanie podzielał późniejszy kontradm. Bradley Fiske: Od 1865 roku marynarka wojenna staczała się i obecnie (w roku 1882) osiągnęła dno. Nie podjęto żadnej próby powstrzymania procesu degeneracji i zepsucia. W jaki sposób flota, która rościła sobie pretensje do miana drugiej po Royal Navy, upadła tak nisko?

Ludzie prezydenta Granta

Gdy po ciężkich zmaganiach Unia pokonała zbuntowane stany Południa, jako pierwsze skreślono ze stanu US Navy jednostki zdobyte na nieprzyjacielu oraz cywilne, zakupione interwencyjnie podczas wojny. Wartość bojowa wielu z nich była niewielka, przeznaczono je bowiem tylko do służby blokadowej. Podobny los spotkał niektóre ze zbudowanych pospiesznie, często z niesezonowanego drewna, okrętów wojennych. Ich masowa sprzedaż rozpoczęła się w listopadzie 1865 r. Wraz z uszczuplaniem liczby jednostek topniały też etaty do obsadzenia i załogi. W rezultacie w kolejnych latach US Navy stała się zaledwie cieniem samej siebie z czasów wojny. Ten okres „wieków ciemnych” marynarki wojennej przypada na czas gwałtownego rozwoju terytorialnego i gospodarczego Stanów Zjednoczonych, ale także burzliwych przemian, kryzysów i skandali, które odbiły się na stanie floty.

Po zamordowaniu Abrahama Lincolna na fotelu prezydenckim zasiadł demokrata z Tennessee, Andrew Johnson. Ten polityk o konserwatywnych poglądach, skonfliktowany z Kongresem, preferujący łagodny kurs wobec pokonanego Południa i ograniczenie praw wyzwolonych Afroamerykanów, ledwie (jednym głosem) uniknął impeachmentu. Jego następcą został opromieniony chwałą zwycięskiego głównodowodzącego armii Unii Ulysses S. Grant, którego dwie kadencje w Białym Domu (1869–1877) objęły niemal połowę omawianego okresu.

Grant kontynuował Rekonstrukcję, program odbudowy i integracji państwa, napotykając silny opór Południowców, równocześnie zaś trwał podbój Dzikiego Zachodu i konflikty zbrojne z Indianami. Kryzys gospodarczy z 1873 r. doprowadził do recesji i wzrostu bezrobocia. W tym samym roku kraj znalazł się na skraju wojny wskutek „sprawy Virginiusa” – statku z bronią dla kubańskich powstańców, którego amerykańską załogę Hiszpanie schwytali i skazali na śmierć. Zanim wskutek interwencji dyplomatycznej zaprzestano egzekucji, 53 Amerykanów straciło życie, a US Navy została postawiona w stan gotowości bojowej. Zaufanie do prezydenta i do rządu podkopała seria skandali, takich jak próba monopolizacji rynku złota w 1869 r., w którą zamieszany był szwagier Granta, i udowodnionego łapówkarstwa sekretarza wojny w 1876 r. Prezydent ewidentnie nie miał szczęścia do współpracowników, w tym do ludzi odpowiedzialnych za flotę.

W Stanach Zjednoczonych marynarką wojenną zarządza mianowany przez prezydenta sekretarz. W latach 1861–1869 miał do pomocy zastępcę (assistant secretary), lecz urząd ten został ponownie obsadzony dopiero w 1890 r. Podczas wojny secesyjnej i przez cztery lata po jej zakończeniu ster dzierżył pewnie „Ojciec Neptun” (jak nazywał go Lincoln) – Gideon Welles, wspierany przez Gustavusa V. Foxa.

Na następcę Wellesa Grant wyznaczył 60-letniego Adolpha E. Boriego. Ten zdolny biznesmen, a także znany filantrop i kolekcjoner sztuki poparł Lincolna, później zaś wyłożył znaczną sumę na dom ofiarowany Grantowi. Został bliskim przyjacielem generała i jego partnerem do gry w karty. Tym właśnie okolicznościom zawdzięczał stanowisko, do którego piastowania nie miał najmniejszych inklinacji ani kompetencji. Nie krył się z tym zresztą, początkowo odmawiając Grantowi, a gdy wreszcie się zgodził, z rozbrajającą szczerością powtarzał: Departamentem zarządza admirał Porter – ja jestem tylko figurantem. Zdetronizowany „Ojciec Neptun” był podobnego zdania, w prywatnym dzienniku określając Boriego mianem „sekretarza” Portera. Istotnie, choć admirał był oficjalnie tylko doradcą, postępował wedle własnego uznania, wykorzystując zielone światło, jakie dał mu Grant.

Welles uważał Portera za aroganckiego, natrętnego i nadgorliwego. By się go pozbyć, mianował admirała komendantem Akademii Marynarki Wojennej w Annapolis, lecz ów nawet tam wytrwale tworzył klikę swoich popleczników w opozycji do sekretarza. Cieszył się wielką popularnością wśród kadry US Navy. Daniel Ammen tak scharakteryzował Portera: Żywił przekonanie, że zaangażowanie jego i innych oficerów floty oraz położone przez nich zasługi nie były dostatecznie doceniane. Był człowiekiem niezłomnej energii i odwagi, wiedział, jak zorganizować ludzi i dowodzić nimi, oraz – co równie ważne – potrafił zapewnić sobie niezbędne zaopatrzenie i środki walki, bez których każde siły szybko stałyby się bezużyteczne. Cechowała go wielkoduszność i pragnął sprawiedliwego traktowania każdego pod swoimi rozkazami (...). Chciałoby się dodać: każdego oprócz inżynierów i mechaników okrętowych, wobec których żywił patologiczną wręcz niechęć. Słabe rządy Boriego dały mu okazję do zadania im ciosu i przeobrażenia marynarki wojennej zgodnie ze swoją wizją.

W ciągu kilku tygodni Porter wydał 45 rozkazów. Najważniejszy z punktu widzenia przyszłych losów US Navy dotyczył napędu okrętów. Admirał zwierzył się przyjacielowi, że jego celem było sprowadzenie inżynierów do roli najbardziej podrzędnej części floty, czego zamierzał dokonać, jak to sam ujął, wyrzucając ich za burtę tak skutecznie, że nie zostanie żaden, by opowiedzieć o swoim losie. Wzorując się na praktyce z Royal Navy, Porter zarządził, by wszystkie okręty wojenne miały pełne ożaglowanie i by nie używały napędu parowego oprócz wyjątkowych, wymagających tego okoliczności. W praktyce stosowano go tylko przy wchodzeniu i wychodzeniu z portu, a całe rejsy odbywano pod żaglami. Napęd wyłącznie parowy miały zachować tylko holowniki i awiza. Bradley Fiske tłumaczył ten, jak to określił, zadziwiający powrót do żagli przekonaniem, że żadnej wojny z udziałem US Navy już nigdy będzie.

Porter doprowadził też do zdjęcia ze stanowiska swojego arcywroga – dotychczasowego szefa Biura Inżynierii Parowej komodora Benjamina Isherwooda. Zesłany do Stoczni Marynarki Wojennej Mare Island w Kalifornii, Isherwood interweniował u Boriego. Sekretarz marynarki nie radził sobie z zażegnaniem sporu pomiędzy liniowymi a sztabowymi oficerami floty. W czerwcu wywołał skandal, gdy pojawił się pijany na balu w Annapolis. Podał się do dymisji po zaledwie trzech miesiącach piastowania urzędu, oficjalnie z powodu złego stanu zdrowia. Kadencja Boriego, choć krótka, przyniosła przechylenie szali w trwającym niemal od początku istnienia US Navy konflikcie między cywilami a oficerami o to, kto ma rządzić flotą, i odcisnęła trwałe piętno na jej dalszym rozwoju.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2025

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter