Wojna o Donbas


MARIUSZ CIELMA


 

 

 

 

Wojna o Donbas

 

 

 

Przebieg wydarzeń na Krymie został dokładnie opisany w kwietniowym numerze Nowej Techniki Wojskowej, w tym miejscu, dla wprowadzenia w temat wojny we wschodniej Ukrainie, przypomnimy tylko kilka najważniejszych punktów zwrotnych dotyczących tamtych wypadków.

 

 

Kilkadziesiąt godzin po ucieczce prezydenta Wiktora Janukowycza z Kijowa, rosyjska Flota Czarnomorska rozpoczęła przegrupowanie sił wzmacniając swoje garnizony na Krymie. Pierwsze takie ruchy zauważono już 25 lutego 2014 roku. Dobę później, główny związek taktyczny rosyjskich lądowych sił FCz na Krymie, 810. Brygada Piechoty Morskiej, rozpoczęła działania zabezpieczające kluczowe instalacje wojskowe rozrzucone po półwyspie. Novum w rozpoczynającym się konflikcie było pojawienie się w nocy z 27 na 28 lutego, najpierw tylko wokół lotnisk w Symferopolu i Belbeku, żołnierzy bez symboli wojskowych i państwowych (określanych następnie w mediach jako „zielone ludziki”). „Armia znikąd” zablokowała kluczowe garnizony Sił Zbrojnych Ukrainy, placówki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Straży Granicznej. Publicznie panowało przekonanie i świadomość, że „zielone ludziki" to żołnierze rosyjscy, jednak oficjalnie zaprzeczały takiemu twierdzeniu wszystkie czynniki moskiewskie, łącznie z najwyższymi władzami na Kremlu. W kolejnych dniach owa zasłona słabła, strona rosyjska organizowała się na nowych terenach, ale do bezpośredniej konfrontacji z izolowanymi ukraińskimi siłami bezpieczeństwa starano się używać lokalnej „samoobrony”, zapewniając jej swobodę manewru i asystę. Po nieuznanym przez społeczność międzynarodową i kontrowersyjnym pod względem wiarygodności referendum, 18 marca 2014 roku prezydent Władimir Putin swoim podpisem pod traktatem przyłączył miasto Sewastopol i Autonomiczną Republikę Krymu do Federacji Rosyjskiej. Postanowienie zostało potem ratyfikowane przez Radę Federacji. Tydzień później, wieczorem 25 marca, siłą przejęto ostatni okręt wojenny pod banderą ukraińską obecny na Krymie – trałowiec Czerkasy. 26 marca rosyjski Sztab Generalny poinformował opinię publiczną o przejęciu kontroli nad wszystkimi 193 obiektami wojskowymi i struktur siłowych należących do państwa ukraińskiego na terenie półwyspu. Wraz z końcem wojskowej obecności Ukrainy na Krymie, na skutek krytyki dotyczącej pasywnego zachowania (stosowano tylko i wyłącznie bierny opór, przemoc fizyczna konieczna była tylko w nielicznych garnizonach, na przykład w Teodozji, gdzie stacjonował elitarny 1. batalion piechoty morskiej) przede wszystkim wojska, dotychczasowego ministra obrony admirała Ihora Teniucha zastąpił generał wojsk pogranicznych Mychajło Kowal.


UKRAIŃSKA ARMIA BUDZI SIĘ Z LETARGU
Nie jest komfortowa i bezpieczna dla państwa sytuacja, w której dokonuje się w obrębie jego granic rewolucja, a właśnie z takimi zdarzeniami mieliśmy do czynienia na Ukrainie w drugiej połowie lutego 2014 roku. Okres ten charakteryzuje się radykalizacją postaw po obu stronach „barykady”. Władzy wierne były formacje dysponujące bronią palną, które kilkukrotnie – na rozkaz władz – z niej skorzystały. Apogeum brutalizacji to 20 luty i tzw. czarny czwartek w Kijowie. Blisko 100 ofiar śmiertelnych (oficjalnie) to efekt zastąpienia milicyjnych pałek bronią strzelecką. Otwarte pozostaje pytanie o inicjatorów tragicznego scenariusza, czy byli na samej Ukrainie, czy poza nią, czy wywodzili się z kręgów władzy, czy wręcz odwrotnie. 23 lutego 2014 r., po podpisanym kilkanaście godzin wcześniej porozumieniu, wynegocjowanym także z udziałem polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, prezydent Wiktor Janukowycz opuszcza śmigłowcem Kijów i realnie traci władzę. Kolejne kilkadziesiąt godzin to okres dwuwładzy, organizowania nowych struktur pod auspicjami Rady Najwyższej Ukrainy (parlament) i wybranego na jej przewodniczącego 22 lutego Oleksandra Turczynowa (objął obowiązki pełniącego obowiązki prezydenta). W tym czasie rozpoczynał się wspomniany już na wstępie dramat Krymu.

Siły Zbrojne Ukrainy należały i w dalszym ciągu należą to armii których potencjału nie należy oceniać liczbami. To przede wszystkim spadek pod dawnej Armii Sowieckiej i jej Karpackim i Kijowskim Okręgach Wojskowych (tylko w Karpackim OW były trzy armie ogólnowojskowe: 8., 13., 38. i trzy lotnicze: 14., 24. i 34.), Flocie Czarnomorskiej (przez lata 90. funkcjonowała na zasadzie wspólnego dowództwa rosyjsko-ukraińskiego), Lotnictwie Dalekiego Zasięgu i Strategicznych Wojskach Rakietowych. Dość powiedzieć, że na początku 1993 roku ukraińskie, 230-tysięczne wojsko dysponowało 6480 czołgami, 3076 systemami artyleryjskimi o kalibrze ponad 100 mm i ponad 1600 samolotami bojowymi. Te zapasy pozwalały na blisko dwie dekady funkcjonowania sił zbrojnych. Środki finansowe nie pozwalały jednak na obsługę i remonty uzbrojenia oraz sprzętu. W 2013 roku ukraiński resort obrony dysponował 15,3 miliardami hrywien (0,97% PKB), z czego 83% kierowano wyłącznie na bieżące funkcjonowanie 125-tysięcznego wojska. Z każdym rokiem powiększał się zasób zdekapitalizowanego uzbrojenia i sprzętu. Formalnie stał na koszarach i w magazynach, ale w praktyce nie mógł być włączany do realnego potencjału bojowego. Za problemami materiałowymi przyszła także reforma organizacji sił zbrojnych. Wzorem większości armii europejskich zdecydowano o wprowadzeniu, już z definicji kosztownej, całkowitej profesjonalizacji wojska. Miała ona być oczywiście mniej liczna, złożona w 2017 r. tylko z 70 tysięcy mundurowych, jednak lepiej opłacana, wyszkolona i wyposażona. Formalnie, bo chyba tak należy podsumować ukraińskie plany, do 2017 roku zakładano wydatkowanie na modernizację wojska aż 127 miliardów hrywien.

Siły Zbrojne Ukrainy w zasadzie nie były stroną (prawdopodobnie oprócz komórek rozpoznawczo-wywiadowczych) w konflikcie ekipy Janukowycza z prozachodnią częścią społeczeństwa. Stale jednak grożono zaangażowaniem wojska jako narzędzia w przełamaniu impasu. Na szczęście nigdy do tego nie doszło, władza obawiała się wyprowadzenia żołnierzy z koszar i zaryzykowania ich kontaktu z pełnym emocji tłumem. Zmiany na najwyższych szczeblach władzy z pewnością zachwiały jednak systemem dowodzenia. Państwo „parlamentu” potrzebowało lojalnych dowódców na wyższych szczeblach. Ministra Pawła Lebiediewa zastąpił wspomniany admirał Ihor Teniuch, wymieniono też wielu innych wyższych dowódców.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 8/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter