Wielka iluzja admirała Dönitza
Norbert Bączyk
Wielka iluzja admirała Dönitza
W czasie II wojny światowej obie strony konfliktu – alianci i państwa Osi - przywiązywały ogromną wagę do zmagań na morzach. Nawet III Rzesza, państwo typowo kontynentalne, podjęło tę walkę, rzucając wyzwanie największej morskiej potędze ówczesnego świata. Boje na szlakach morskich Atlantyku z biegiem lat angażowały coraz większe zasoby Niemiec, ale były skazane na klęskę. Kriegsmarine była zbyt słaba, aby bez pomocy pozostałej części Wehrmachtu odnieść zwycięstwo. Niemcy przegrały bitwę o Atlantyk już wiosną 1941 roku. Jednak Karl Dönitz nie chciał przyjąć do wiadomości, że jego U-booty nigdy nie były i nie będą zdolne samodzielnie pokonać Wielkiej Brytanii.
W czasie całej II wojny światowej niemiecka marynarka wojenna – Kriegsmarine – prowadziła działania o charakterze ofensywnym. Zakrawa to na paradoks, ponieważ w momencie jej wybuchu była ona znacznie słabsza od swych przeciwników i mimo zmiennych kolei losów stan ten w czasie trwania konfliktu tylko się pogłębiał. Bardzo szybko w Niemczech faktycznie zaniechano też rozwoju ciężkiej floty nawodnej. Jednakże aż do maja 1945 roku działania ofensywne prowadziła flota podwodna. Niemcy inwestowali w nią do końca ogromne zasoby, w tym pokaźną część rezerw ropy naftowej, choć U-booty (okręty podwodne) przegrały bitwę o Atlantyk teoretycznie w roku 1943. Faktycznie Kriegsmarine przegrała bitwę o Atlantyk już późną wiosną i latem 1941 roku. Najpierw 27 maja został zatopiony pancernik Bismarck, a 22 czerwca rozpoczęła się wojna z ZSRR. Oba te wydarzenia i ich skutki, choć w odmienny sposób, wywarły ogromny wpływ na przebieg wojny morskiej, czyniąc ją wkrótce dla Niemiec zupełnie beznadziejną.
Współcześnie gdy porusza się zagadnienia tzw. bitwy o Atlantyk z punktu widzenia działań niemieckiej marynarki wojennej, na plan pierwszy wysuwają się przede wszystkim kwestie wojny podwodnej. Jest to jak najbardziej zasadne, ale faktycznie u zarania wojny w 1939 roku okręty podwodne nie odgrywały w Kriegsmarine roli nadrzędnej, tak samo jak jeszcze w 1941 roku w US Navy za najważniejsze narzędzie morskiego pola walki uchodził pancerny okręt liniowy (a nie lotniskowiec floty). Podobnie w Niemczech aż do wiosny 1941 roku dominował pogląd o nadrzędnej roli floty nawodnej w konflikcie morskim, a Oberbefehlshaber der Marine, Wielki Admirał Erich Raeder preferował wojnę krążowniczą z użyciem wszystkich dostępnych ciężkich okrętów (przynajmniej do czasu powrotu do bardziej ambitnych programów zbrojeniowych w rodzaju planu „Z”, umożliwiających budowę floty liniowej wystarczająco silnej, by zmierzyć się z Royal Navy w regularnej bitwie), wspomaganych ponadto przez zakamuflowane krążowniki pomocnicze, tzw. rajdery. Zdaniem Raedera U-booty miały być nie głównym, ale jedynie jednym z wielu równorzędnych elementów rozwoju Kriegsmarine i jej możliwości projekcji siły w wojnie morskiej, stąd nie należało dawać im bezwzględnego priorytetu kosztem innych klas okrętów. I choć już w styczniu 1939 roku Niemcy oficjalnie zdecydowały się odejść od pierwotnej umowy z Wielką Brytanią, co do ustalonych kwot tonażu okrętów podwodnych (100% tonażu zamiast 35%), nie było przypadkiem, że gdy we wrześniu tego roku wojna stała się faktem, Karl Dönitz był zaledwie komandorem, mimo tego, że pełnił od 1935 roku funkcję Führer der U-Boote, czyli dowódcy całej floty podwodnej. Tym samym rola owej floty na szczeblach drabiny dowodzenia niemieckiej marynarki wojennej była zdumiewająco niska, Dönitz bowiem, podlegający tak jak dowódca sił zwiadowczych, wiceadmirał Densch, oraz dowódca okrętów pancernych, wiceadmirał Marschall, dowódcy floty – admirałowi Boehmowi – był od nich niższy stopniem. Wreszcie w momencie wybuchu wojny w 1939 roku Wehrmacht był kompletnie nieprzygotowany do prowadzenia strategicznej wojny morskiej przeciw Wielkiej Brytanii, państwu szczycącemu się nie tylko największą wówczas flotą wojenną świata (licząc także floty państw zależnych od Londynu), ale także gigantyczną flotą handlową, stanowiącą niemal jedną trzecią całego światowego tonażu (31,8%). Stawiało to niemiecką flotę podwodną w szczególnie trudnym położeniu, miała ona bowiem tylko 57 okrętów podwodnych, z czego znaczną część stanowiły modele o dość ograniczonych możliwościach (rodzina okrętów typu II – U-1 – U-24). Nawet nadanie już we wrześniu Dönitzowi tytułu Befehlshaber der U-Boote niewiele tu zmieniało. Wprawdzie Raeder, postawiony wobec faktu przedwczesnego wybuchu wojny i załamania się pokojowego rozwoju marynarki oraz wbrew opiniom SKL (Seekriegsleitung – Kierownictwo Wojny Morskiej) zmodyfikował swoje stanowisko, żądając skupienia wysiłków na rozwoju floty podwodnej, ale tak naprawdę aż do 1941 roku ów rozwój przedstawiał się nad wyraz mizernie. Patrząc na potencjał U-bootów przez pryzmat ich liczebności na morzach i ocenach świata, czyli gotowości operacyjnej i dostępności na froncie, w latach 1939-1941 nie następował tu żaden przełom. Mało tego, we wrześniu 1939 roku Niemcy mieli ich w walce więcej (39 na Morzu Północnym i otwartym Atlantyku) niż rok później, podobnie w pierwszej połowie 1941 roku jednorazowo w akcji na Atlantyku znajdowało się maksymalnie około 20-30 okrętów. I choć pod koniec roku siły te wzrosły do prawie 60 okrętów, to tonaż zatopiony w 1940 był wyższy niż ten w roku 1941.
Żądane przez ambitnego komandora Dönitza, a wkrótce wiceadmirała, 300 okrętów podwodnych, jakie miały rzekomo rzucić Anglię na kolana było w owym czasie mrzonką. Jeśli niemiecka Kriegsmarine miała naprawdę zaszkodzić Wielkiej Brytanii, mogła to zrobić jedynie w ramach działań połączonych. I w latach 1940-1941 robiła to! Najbardziej krytycznym okresem dla Anglii okazał się okres między latem 1940 a latem 1941 roku, kiedy to cała potęga Wehrmachtu, a przynajmniej połączone siły dwóch z trzech rodzajów sił zbrojnych – marynarki wojennej i sił powietrznych – skupiły cały swój wysiłek na wojnie z Albionem. To właśnie wówczas brytyjska marynarka handlowa zanotowała najcięższy okres, gdy wróg nie tylko szarpał na różne sposoby konwoje, ale jednocześnie demolował porty i paraliżował przemysł stoczniowy. Jednak zatopienie pancernika Bismarck w maju 1941 roku zadało śmiertelny – jak się później miało okazać – cios koncepcji wojny krążowniczej promowanej przez Raedera, a 22 czerwca 1941 roku Luftwaffe wyruszyła na wojnę z ZSRR, co pozwoliło Brytyjczykom złapać oddech. Wkrótce nowe statki ze stoczni amerykańskich, podobnie jak wzrost sił osłonowych, wreszcie pojawienie się latem 1941 roku US Navy na Islandii, zmieniło w tym czasie radykalnie układ sił na morzu. W tym momencie wojna o Atlantyk była już przegrana i dalsze inwestowanie w U-booty (przynajmniej te będące do dyspozycji, czyli przestarzałe technicznie jednostki rodziny VII i IX, będące faktycznie tylko głębokimi modyfikacjami okrętów rodem z I wojny światowej) zaczynało tracić sens. Niemcy postąpili odwrotnie, w 1942 i 1943 roku angażując w bitwę o Atlantyk coraz większe siły. Jednak począwszy od 1942 roku, mimo formalnie rekordowej ilości zatopionego wówczas tonażu, uderzali już tylko głową w mur, inaczej niż w latach 1940-1941, nie mogąc istotnie zaszkodzić Wielkiej Brytanii.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 1/2012