Uralbomber – mit i enigma

Robert Michulec
Czas międzywojnia dzieli się na dwa okresy: do epoki nazi i później. Wynika to głównie ze ścisłego powiązania powstania III Rzeszy z zapoczątkowaniem marszu Niemiec ku wojnie. W dużym stopniu wynika to na pewno z autentycznie ogromnej skali i tempa zbrojeń Niemiec od końca 1933 roku, których obraz może faktycznie przysłaniać horyzonty. Jaskrawo uwidacznia się to w aspekcie zbrojeń lotniczych III Rzeszy. Zbudowanie w ponad dwa lata potężnej floty bombowej liczącej z grubsza 1000 bombowców oszałamia nie mniej niż realna jej bezużyteczność z powodu niskiej ich wydolności bojowej i jakości technicznej, braku infrastruktury, benzyny, bomb, a w końcu i załóg, w tym przede wszystkim doświadczonych pilotów. Standardowy bombowiec Dornier Do 11/23 ledwie trzymał się powietrza z powodu słabej konstrukcji, a bombowiec pomocniczy Junkers Ju 52/3m był tak ociężały, że mało który początkujący pilot byłby w stanie efektywnie nim latać bojowo pomimo dobrych właściwości pilotażowych. Dornier i Junkers na przestrzeni 1934-1935 wypuszczali średnio nawet 35 bombowców miesięcznie, lecz sporą część z nich odstawiano na magazyn lub kierowano do szkoleń. Pojedyncze partie trafiały do linii, gdzie wykorzystywano je głównie do treningu. Jednostki bojowe realnie więc były szkieletowe, co wpływało na niemożliwość potencjalnego wykorzystania pełni sił w akcji. Jednym słowem, w Niemczech wszystko wisiało na włosku. W takiej oto sytuacji pojawił się tam program bombowca strategicznego nazwanego Uralbomber, którego pełne zawiłości i zagadek dzieje zdumiewają jeszcze dzisiaj.
Jeszcze na kilka miesięcy przed oficjalnym przejęciem władzy przez ekipę Hitlera w styczniu 1933 roku naziści dokonali skoku na urzędy. Jednym z ich łupów padł nieistniejący wtedy jeszcze organ nadzorczy dla niemieckiego lotnictwa, którego powołanie już wszakże przygotowywano. Mimo że fizycznie jeszcze go nie było, to już był związany z kierownictwem Lufthansy obsadzonej przez wielu sympatyków NSDAP i karierowiczów. Nowy rząd idąc śladami poprzedniego, wykorzystał ją do utworzenia zalążka Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy (Reichsluftministerium; RLM), które miało stać się trampoliną do zbudowania sił powietrznych. Czołową osobistością rozgrywającą w nim główne interesy był szef Lufthansy Erhard Milch, bliski współpracownik Hermanna Göringa, nazistowskiego lidera wysuniętego przez współtowarzyszy do przejęcia całkowitej kontroli nad lotnictwem w Niemczech.
Panowie z lotniczego światka zaczęli energicznie umawiać się na stanowiska dla siebie i swoich przyjaciół czy popleczników już na początku 1933 roku. Większość podstawowych funkcji wymyślono i obsadzono przed 2 lutego, gdy rozporządzeniem prezydenckim, kontrasygnowanym przez kanclerza, oficjalnie utworzono urząd Komisarza Lotnictwa Rzeszy (Reichskommissar für die Luftfahrt). Dokument wszedł w życie wstecznie 30 stycznia, a więc od dnia przejęcia władzy przez Hitlera. Komisarzem został oczywiście Göring, a jego szarą eminencją w urzędzie Milch.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 5/2025