Twardy pancerz. Afgańskie Rosomaki
Jarosław Wolski
Fakt szerokiego i bardzo udanego użycia w ramach PKW Afganistan wozów Rosomak jest powszechnie znany. Mniej jednak znana jest kwestia ciężkiej próby, której zostały poddane afgańskie Rosomaki, jak często pojazdy te były celem ataków fugasami, były ostrzeliwane z ręcznej broni przeciwpancernej oraz wielkokalibrowych karabinów maszynowych. Artykuł przybliża kwestię osłony wozów wysłanych do Afganistanu oraz niektóre przypadki ich porażenia.
Geneza udziału Sił Zbrojnych RP w afgańskiej operacji „stabilizacyjnej” często była przytaczana, dobrze jest także znana. Szerokim echem w swoim czasie odbiły się także działania mające na celu anulowanie, ledwo co podpisanego, kontraktu na Rosomaki, związane także z przeprowadzeniem dodatkowych prób balistycznych, mających udowodnić rzekomą podatność wozu na ostrzał. Na szczęście dla „misjonarzy” próby te spaliły na panewce, bo jak wyglądałaby ich misja w Afganistanie bez popularnych „Rośków”? We wrześniu 2006 roku rozpoczęto przygotowania do wysyłki wozów do Afganistanu. Pół roku później na misję trafiły 24 zmodyfikowane Rosomaki w wersji M1. W 2007 roku nastąpiła znaczna rozbudowa kontyngentu afgańskiego – na tamtejszym teatrze działań wojennych było już 47 pojazdów. Rok później było to już 76, zaś w 2010 roku – 89 pojazdów. Z powodu coraz trudniejszej sytuacji, wskutek intensywnych walk, podjęto decyzję o podniesieniu liczby Rosomaków aż do 150 egzemplarzy. Stanu tego jednak nigdy nie osiągnięto i maksymalna liczba pojazdów wynosiła 134. Wliczając w to wozy, które poddano rotacji, łącznie do Afganistanu wysłano 181 Rosomaków. To bardzo dużo, bowiem stanowiło blisko1/3 całej polskiej produkcji z lat 2004–2014. Polskie pojazdy zostały poddane w Afganistanie bardzo ciężkiej próbie, eksploatacyjnej i bojowej, z której wyszły zwycięsko. Straty bezpowrotne na miejscu wynieść miały 14 pojazdów (sześć Rosomak M3, osiem Rosomak M1M), zwykle kompletnie zniszczonych eksplozjami IED. Sumarycznie jednak pojazdów określanych jako strata bezpowrotna po badaniach zespołu fabrycznego było znacznie więcej i ze stanu wojskowego ostatecznie skreślić miano ponad 30 KTO porażonych w Afganistanie. Należy też pamiętać o stratach „niecałkowitych”, tj. uszkodzonych pojazdach, przywróconych do służby dzięki służbom technicznym i pracy specjalistów z zakładów Rosomak S.A., w tym zespołów techników cywilnych wysłanych do Afganistanu. Sugeruje się, że prawie każdy z wysłanych do Afganistanu Rosomaków w czasie misji został przynajmniej raz porażony ogniem broni strzeleckiej lub przeciwpancernej, zaś ponad połowa wozów wymagała napraw zespołów fabrycznych na skutek uszkodzeń odniesionych w walce. Rosomaki z miejsca zyskały uznanie żołnierzy, po pierwsze z powodu siły ognia, zapewnianej przez automatyczną armatę Bushmaster kal. 30 mm, sprzężoną z systemem kierowania ogniem, dysponującym kamerą termalną, a po drugie z powodu osłony zapewnianej przez pojazdy. Pojazdy rażone były praktycznie całym arsenałem środków dostępnych ówcześnie talibom, czyli wkm DSzK kal. 12,7 mm i KPW kal. 14,5 mm, różnymi granatami wystrzeliwanymi z RPG-7 oraz fugasami. Tylko ostatnie z wymienionych – niekiedy o monstrualnej masie (ponad 50 kg) – były w stanie poważnie uszkodzić pojazdy, w tym doprowadzić do strat bezpowrotnych. Bardzo dobrze działało też wsparcie techniczne producenta, w efekcie którego utrzymywano wysoki wskaźnik gotowości pojazdów. Wbrew medialnej nagonce w kraju, żołnierze bardzo doceniali swoje Rosomaki, zaś pojazdy produkowane w Siemianowicach Śląskich stały się wizytówką polskich „misjonarzy”. Jak można zauważyć, KTO Rosomak zostały poddane wyjątkowo ciężkiej próbie, której sprostały z kilku powodów, a jednym z nich była całkiem solidna, jak na pojazdy tej klasy, osłona, którą w trakcie trwania kolejnych zmian PKW Afganistan dodatkowo wzmocniono.
Pancerz
Wieża Hitfist-30P ma cytadelę spawaną z płyt walcowanego aluminium o grubości od 17 do 25 mm. W efekcie osłona dla +/–60° zabezpiecza zaledwie przed pociskami kalibru do 12,7 mm, w pozostałym zaś zakresie kątów kalibru 7,62 mm. Masa wieży pustej wynosi tylko 2410 kg, zaś z załogą i amunicją – 2900 kg. Na potrzeby misji wieżę Rosomaka (boki i tył) dopancerzono za pomocą 40-mm pancerza kompozytowego, złożonego z płytek ceramicznych na podłożu aramidowym, zamkniętych w panelach aluminiowych o masie 82 kg/m2, które zapewniały osłonę według STANAG Level IV (14,5 mm x 114 API). Kadłub z kolei jest samonośny, o konstrukcji skorupowej, spawany z 8 mm płyt stalowych ze stali SSAB Armox 440T/450T. Pod kadłubem znajduje się wspornik zawieszenia opracowany przez fiński Sisu, którym jest słynna (z racji prób unieważnienia postępowania) „rama stalowa w formie kratownicy”, do której montowane są elementy zawieszenia, i która usztywnia konstrukcję oraz przenosi gros obciążeń. Zwiększa ona osłonę pojazdu przeciw minom i fugasom oraz ułatwia czynności eksploatacyjne. Mimo pierwotnego odchudzenia pojazdu pod kątem pływalności, wciąż bardzo dobra pozostała osłona. Jej bazą jest wspomniana konstrukcja skorupowa z blach pancernych. Na dystansach śrubowych w odległości 35 mm od nich montowany jest pancerz dodatkowy w postaci płyt stalowych Armox 500T lub też Armstal 450/550 o grubości 6 mm. Całość zapewnia poziom osłony Stanag Level IV dla +/– 60° od osi podłużnej pojazdu, tj. odporność na pociski 14,5 mm x 114 z odległości 200 m lub też wybuch pocisku artyleryjskiego kal. 155 mm w odległości 25 m. W pozostałym zakresie kątów pancerz jest odporny na ostrzał pociskami 7,62 mm x 54 z odległości 30 m lub wybuch pocisku 155 mm z dystansu 60 m. Odporność na eksplozję pod kołem pojazdu to 6 kg TNT. Dodatkową ochronę stanowiła aramidowa wykładzina przeciwodłamkowa, którą wyłożono wnętrze pojazdu.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 8/2021