Turbokałasz po raz trzeci


LESZEK ERENFEICHT


 

 

 

 

Pimp My Gun (3):

 

Turbokałasz po raz trzeci

 

 

 

Przez trzy lata od ostatniego razu nazbierało mi się akcesoriów do AKM, które chciałbym przedstawić P.T. Czytelnikom w nadziei, że może zachęcę do wypróbowania ich także na Waszych kałaszach.

 

Zaczynam od zastrzeżenia, które pojawia się zwykle na końcu filmu: w czasie testowania akcesoriów do tego artykułu żaden AKM nie odniósł trwałych obrażeń. Innymi słowy – w tym cyklu artykułów o akcesoriach przedstawiamy jedynie takie urządzenia, których montaż nie wymaga dokonania w karabinie nieodwracalnych zmian. Wszystko, co w tej broni ponadstandardowe, można w ciągu kilku minut z powrotem wymienić na wyjściowe elementy przy pomocy podstawowych narzędzi, które można znaleźć w każdym domu. Dzisiejsze akcesoria tuningowe są bowiem konstruowane tak, by uzupełniać pierwowzór bez konieczności korzystania z wykwalifikowanej pomocy. I jeszcze uwaga do posiadaczy AK, którzy pisali po poprzednich odcinkach – niestety, moi Państwo, większość tych akcesoriów powstała z myślą o znacznie popularniejszym w świecie AKM (czyli w narzeczu amerykańskich miłośników broni – „stamped AK-47”). Wasze karabiny z frezowaną komorą („milled AK-47”) wymaga ją odmiennych akcesoriów, dostępnych w znacznie węższym wyborze. Dotyczy to przede wszystkim kolb i systemów szyn montażowych, które muszą być dostosowane do różnych komór zamkowych obu modeli. Akcesoria zewnętrzne – chwyty, celowniki itd. – są jednak pomiędzy oboma modelami całkowicie wymienne.

 

Kolba UAS-AKP
Poprzednie wcielenia Turbo-Kałasza (STRZAŁ 1/08 i 3/09) występowały z kolbą do M4 produkcji Leapersa, wymagającą użycia niewygodnej w eksploatacji plastikowej przejściówki między stalową komorą a aluminiową rurą kolby. Przejściówka ugniatała rękę na chwycie, przeszkadzała w zaczepieniu pasa, a jako najsłabsze ogniwo w łańcuchu stalowa komora zamkowa – plastikowa przejściówka – aluminiowa rura kolby była oczywistym miejscem zbiegania się naprężeń przenoszonych z obu stron i prędzej czy później mogłaby pęknąć. Naturalnym kierunkiem rozwoju w kolejnym wcieleniu była więc kolba osadzona bezpośrednio w komorze zamkowej, z tuleją plastikową, czy metalową. Takich kolb produkuje się teraz bez liku, stałych i składanych. Jak zwykle przodują w tym firmy izraelskie (FABDefense, TDi, CAA), dla których AKM stał się najwyraźniej priorytetem i konikiem, na równi z AR-15 – bo do tych dwóch karabinów oferuje się najwięcej akcesoriów. Dopiero w ostatnich latach pojawiają się nieśmiało produkty przeznaczone do innych karabinów (Galil, Sa-58, G3, FNC), stanowiące jednak zwykle adaptację akcesoriów wcześniej stworzonych dla tych dwóch lokomotyw przemysłu tuningowego.

Doświadczenia z kolbami o regulowanej długości nauczyły mnie, że jako cywilny użytkownik właściwie tej cechy wcale nie potrzebuję. Nie startuję w zawodach w kamizelce kuloodpornej, żebym musiał kompensować jej grubość zmianą położenia stopki, a kałasz nie jest bronią na tyle precyzyjną, by startować z nim do strzelań wymagających absolutnej powtarzalności składu. Do strzelania z podrzutu, zza przegrody, szybkiej zmiany celów wystarczy kolba jednej długości, byle nie tak krótka jak oryginalna drewniana kolba mojego AKM (Worksa 11) i z kolei nie za długa, która by wymuszała składanie się wyłącznie bokiem do celu. Doceniłem za to możliwości, jakie daje znacząca redukcja długości broni do przenoszenia przez jej złożenie – a uzyskana wreszcie po latach falstartów możliwość sensownego mocowania celowników optycznych (sensu largo – czyli normalnej optyki i celowników optoelektronicznych) nad komorą zamkową kazała się w dodatku rozejrzeć za modelem z baką, pozwalającym zachować oparcie policzka na kolbie mimo konieczności zadzierania głowy do celownika.

 

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 12/2012

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter