Trójkąt strategiczny Azji Południowej i Wschodniej. Indie – Pakistan – Chiny

Trójkąt strategiczny Azji Południowej i Wschodniej.  Indie – Pakistan – Chiny

Krzysztof Kubiak

 

7 maja br. indyjskie wojska lotnicze przeprowadziły atak na szereg obiektów rozlokowanych w pakistańskiej części Kaszmiru. Według oficjalnego stanowiska Indii był to odwet za atak terrorystyczny przeprowadzony przez muzułmańskich bojowników w Pahalgam (22 kwietnia 2025 roku). Wówczas to pięciu sprawców uzbrojonych w broń automatyczną pojmało dużą grupę turystów. Goście przybyli do Doliny Baisaran, cieszącej się, za sprawą dziewiczych sosnowych lasów, sławą miejsca krajobrazowo czarownego. Następnie spośród pochwyconych wyselekcjonowano muzułmanów (żądano wyrecytowania po arabsku islamskiego wyznania wiary). Tych ostatecznie uwolniono. Pozostałych 25 mężczyzn oraz miejscowego koniowodnego, który usiłował wyrwać broń jednemu z napastników, zastrzelono. Kobiety zostały oszczędzone. Ocalał też jeden z zakładników, profesor antropologii, który – choć jest hindusem – potrafił wypowiedzieć „sześć prawd”.

Odpowiedzialność za atak z 22 kwietnia wziął na siebie Front Oporu, organizacja uważana za kolejną mutację Lashkar-e-Taiba. Indie oskarżyły Pakistan o przyzwalającą pasywność wobec terrorystów. W dużym stopniu jest to zapewne prawdą. Pamiętać jednak trzeba, że oficjalny rząd Pakistanu nie sprawuje pełnej władzy (a w długich okresach historii państwa nie sprawował jej wcale) nad sektorem siłowym państwa. „Drugą władzą” (a często nawet „pierwszą”) w państwie jest armia i jej wywiad, czyli Inter-Services Intelligence (ISI). Owa potężna struktura przenika wszystkie komponenty kraju i prowadzi własną politykę. Historia relacji między ISI a fundamentalistami islamskimi jest tak złożona, pełna zgniłych kompromisów i wiarołomstwa, jak dramaty o władzy Williama Szekspira.

Podkreślenia wymaga, że po trzeciej wojnie z Indiami w 1971 roku (w której Pakistan poniósł dramatyczną porażkę) i nierozstrzygniętej „wojnie w Kargil” (uważanej niekiedy, z uwagi na ograniczony rozmach działań za „pół wojnę”), ataki terrorystyczne dokonywane na terytorium południowego sąsiada stały się dla rządzących w Islamabadzie szczególnym, tanim „zastępczym narzędziem konfrontacji”. W tę logikę wpisuje się atak terrorystyczny z kwietnia br. i wydarzenia, które po nim nastąpiły. Co w tym konkretnym przypadku było zapalnikiem? Wydaje się, że działania amerykańskie (całkiem nieintencjonalne). W lutym 2025 roku prezydent Donald Trump podjął decyzję o wykonaniu orzeczenia Sądu Najwyższego, dotyczącego deportacji do Indii byłego oficera armii pakistańskiej, lekarza wojskowego Tahawwur Hussaina Rana. Od 2001 roku mieszkał on w Kanadzie. W tym czasie współorganizować miał wspomniany atak na Bombaj oraz udaremniony w 2009 roku zamach na duńskie czasopismo „Jyllands-Posten”. Współpracował z Davidem Colemanem Headley’em (wł. Dawood Sayed Gilani), uważanym za głównego organizatora zamachu w Bombaju, odbywającym obecnie karę więzienia w Stanach Zjednoczonych. 8 kwietnia Rana został przekazany funkcjonariuszom indyjskiej Państwowej Służby Śledczej (National Investigation Agency, NIA). W Pakistanie ekstradycję Rany potraktowano jako narodowe upokorzenie. Uzasadnioną jest zatem hipoteza, że atak w Pahalgam zorganizowano właśnie po to, aby pokazać Hindusom, że ich sukces w przestrzeni międzynarodowej nie ma przełożenia na sytuację w Kaszmirze.

Zderzenie cywilizacji

W popularnym, encyklopedycznym wykładzie, początki permanentnego konfliktu pakistańsko-indyjskiego datują się na lata 1946–1948, kiedy to Albion tyleż pośpiesznie, co nieodpowiedzialnie zwijał swe imperium na subkontynencie indyjskim. Jest to tylko częściowa prawda. Wraz z odejściem Brytyjczyków rozpalił się ponownie znacznie starszy konflikt, który obecność kolonizatorów zdawała się skutecznie tłumić. Rywalizacja między żywiołem muzułmańskim a hinduistycznym (akceptując tkwiące w tym terminie uproszczenie) rozpoczęła się bowiem jeszcze w VII–VIII wieku. Wtedy to Arabowie, ożywieni objawieniami proroka Mahometa, podbiwszy wcześniej Persję, trwale usadowili się na obszarach dzisiejszego Pakistanu.

Niezbędne jest tu kilka zdań komentarza antropologiczno-kulturoznawczego. Bez tego postrzeganie współczesnej rywalizacji między Indiami a Pakistanem, a zwłaszcza skali zaciętości determinowanej przez obie strony, będzie banalnie niepełne. Hinduizm jest jednym z najstarszych systemów religijno-filozoficznych znanych ludzkiej cywilizacji. Jednym z jego głównych fundamentów jest wiara w karmę (kształtujący życie człowieka związek przyczyny i skutku) i reinkarnację. Skupiając się na jednym (ogólnie nakreślonym wątku), pozycja jednostki (reinkarnowanej w kołowo pojmowanym cyklu życia), to wynik jej postępowania w poprzednich wcieleniach. Wysokie miejsce w drabinie społecznej to nagroda za godne, bogobojne postępowanie w minionych żywotach, pozycja na najniższych szczeblach jest zaś karą. W wymiarze społeczno-politycznym uzasadnia to istnienie kast, do których przynależność z racji urodzenia była (i jest) niezmienna. Przynależność kastową można utracić dołączając do niedotykalnych (takich jak czyściciele latryn czy obmywający zwłoki), ale nie można zmienić. System taki cechowała stabilność, ale też minimalna pionowa mobilność społeczna. Dążenie do zmiany istniejącego stanu rzeczy, uderzające w przyjęty porządek, zagrożone było karą w nieskończonej liczbie przyszłych wcieleń.

W porównaniu z hinduizmem islam jawił się jako religia oraz polityczno-społeczna doktryna o rewolucyjnym wręcz charakterze. Poprzez nacisk na działalność misyjną (potrzebę i konieczność nawracania) nie tylko aprobował, ale wręcz nakazywał zmianę. Wobec wiernych nie istniały żadne religijne zakazy pięcia się w górę hierarchii. Islam, mimo że przyniesiony z zewnątrz przez obcych najeźdźców, był więc atrakcyjny i przyciągał. Dochodziło do masowych konwersji. Lęk przed emancypacyjnym przyciąganiem islamu jest nadal żywy wśród hinduistyczno-sikhijskich elit, choć w sposób jednoznaczny i otwarty jest wypowiadany nieczęsto. Poczucie zagrożenia wzmaga fakt, że we współczesnych Indiach żyje około 210 mln muzułmanów (wspólnota w Indiach jest trzecią co do wielkości na świecie, po indonezyjskiej oraz pakistańskiej).

Brytyjczycy pojawili się w Indiach już około 1600 roku, ale dopiero w połowie XVIII wieku Kompania Wschodnioindyjska zaczęła się przekształcać z imperium handlowego w terytorialne. Kiedy w 1857 roku wybuchło powstanie sipajów („wielki bunt”) Kompania zarządzała bezpośrednio prawie połową Indii, pod którym to terminem rozumiano również obecne Birmę, Bangladesz i Sri Lankę. W 1858 roku Korona Brytyjska przejęła wszystkie prerogatywy Kompanii. Ukształtowały się wówczas „rządy brytyjskie” (British Raj). Na ów porządek składało się łącznie 17 prowincji pod bezpośrednią administracją brytyjską oraz „Indie książęce”, obejmujące 565 rozmaitych państw i państewek. Był to bardzo różnorodny zbiór, od potężnych, takich jak Kaszmir i Dżammu (218 tys. km2 powierzchni, 4 mln ludności), Hajdarabad (82 tys. km2, 16 mln ludności), po mikropaństewka o powierzchni kilku kilometrów kwadratowych. Brytyjczycy władający Indiami bardziej intrygą niż karabinem (co nie znaczy, że bez brutalnej przemocy) owe „starcie cywilizacji” zamrozili, ale nie poczynili wiele, aby je wygasić. Nie było to wszakże w ich interesie, a i po prawdzie nie mieli ku temu skutecznych narzędzi. Rywalizacja islamu z żywiołem hinduistycznym trwała więc, czego najlepszym dowodem była niezdolność do stworzenia ponadkonfesyjnego (łączącego wyznawców obu religii) ruchu antykolonialnego.

Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 6/2025

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter