Transportery opancerzone i BWP w Wojsku Polskim. Część 2
Robert Rochowicz
W latach 70., po wprowadzeniu do służby całej gamy pojazdów opartych na podwoziu transportera kołowego SKOT wojska zmechanizowane polskiej armii zaczęły wreszcie normalnie funkcjonować. Transportery opancerzone (TO) w jednostkach lądowych były praktycznie wszędzie. Obrazek z poligonu w tej dekadzie nie mógł się praktycznie obyć bez SKOT-a, o co nie było trudno, bo były to pojazdy nie tylko bojowe, ale występujące również w wielu specjalistycznych odmianach. Ale lata 70. to także pojawienie się nie byle jakiego konkurenta dla transporterów, a mianowicie bojowych wozów piechoty (BWP). Wśród wyliczanych zalet nowego pojazdu w porównaniu z TO SKOT były m.in. gładkolufowa armata kalibru 73 mm (zamiast wkm 14,5 mm) i pojedyncza wyrzutnia PPK systemu 9M14M Malutka. W wyposażonym w nie pułku zmechanizowanym znajdowało się aż 90 armat do ognia bezpośredniego i tyleż samo wyrzutni rakiet przeciwpancernych. Była to siła ognia trudna do przecenienia na ówczesnym polu walki
Stabilizacja lat 70.
Planiści dość szybko zauważyli, że wartość bojowa wojsk zmechanizowanych będzie zależeć w przyszłości głównie od nowego typu pojazdu opancerzonego – bojowego wozu piechoty. Wręcz zachłyśnięto się możliwościami tego wozu, zwłaszcza w kontekście informacji o podobnej konstrukcji opracowywanej dla Bundeswehry. W 1969 roku, gdy jeszcze rozważano zasadność zakupu licencji bewupa, w najbardziej rozbudowanej wersji planu perspektywicznego rozwoju sił lądowych zakładano docelową całkowitą wymianę wszystkich posiadanych transporterów opancerzonych na nową konstrukcję. W tym wariancie zakładano przejęcie aż 3900 WBP-765. Dlaczego aż tyle? Z prostego sumowania wynikało, że dla każdego pułku zmechanizowanego potrzeba będzie 90 wozów (po 10 na kompanię), a dla każdego pułku czołgów średnich po 10 (dla jednej kompanii). Trzy pułki dywizji desantowej miały zostać zasilone łącznie 150 pojazdami, a każdy dywizyjny batalion rozpoznawczy dalszym tuzinem. Wreszcie ponad 750 bewupów miało znaleźć się w jednostkach szkolnych i zabezpieczenia. Warianty planu mniej rozbudowane wykazywały już konieczność posiadania albo 1800 albo 1300 wozów tego typu, przy znaczącym ograniczeniu liczby przezbrojonych pułków (do jednego w każdej dywizji lub tylko w dywizjach I rzutu operacyjnego).
Gdy okazało się, że ze względów ekonomicznych produkcja bewupów nie zostanie podjęta w kraju, zapał do pilnego przejęcia wielkiej ich liczby od razu zmalał. Ruble transferowe, czyli wirtualne przeliczniki walutowe w transakcjach handlowych między krajami należącymi do bloku wschodniego, były w pierwszej kolejności wydawane na znacznie droższe systemy rakietowe wielu klas, praktycznie dla wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a także bojowe samoloty odrzutowe.
Pierwsze zamówienie i dostawę do Polski BWP-1, nazywanych wtedy jeszcze WBP (wóz bojowy piechoty) zrealizowano w latach 1973–1974. Do jednostek trafiło w sumie 60 wozów. Najwięcej, bo aż 36 trafiło do 5. pułku zmechanizowanego (pz) 12. Dywizji Zmechanizowanej (DZ), który w całości przeszedł na nowy etat. Wyposażono w nie jeden pełny batalion piechoty zmotoryzowanej, a kompanie dwóch pozostałych otrzymały po jednym egzemplarzu w ramach poznawania sprzętu. Po 10 beewupów skierowano do pojedynczych kompanii (nieetatowo) w 33. pz 2. DZ i 25. batalionie rozpoznawczym (brozp) 4. DZ, a pozostałe cztery zostały maszynami szkolnymi (w Centralnym Ośrodku Służby Uzbrojenia i Elektroniki w Olsztynie i w Wyższej Szkole Oficerskiej (WSO) Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu). Od 1975 roku dostawy przyspieszyły, przy czym kolejne partie najpierw przeznaczono dla dywizyjnych batalionów rozpoznawczych. Zamieniano nimi czołgi pływające PT-76, których większość zdecydowano się skoncentrować w 7. Dywizji Desantowej (DDes). W latach 80. czołgi takie pozostawiono jedynie w kompaniach rozpoznawczych w 3. DZ i 9. DZ.
Po skompletowaniu bewupów w pojedynczych kompaniach batalionów rozpoznawczych pierwszorzutowych pięciu pancernych i trzech dywizji zmechanizowanych wozy te w latach 1975–1978 wprowadzono w sumie do czterech pułków zmechanizowanych. W 33. pz 2. DZ pozostawiono jedną kompanię na bewupach. Dywizja ta była jednostką szkolną o niepełnych pokojowych stanach uzbrojenia, jednak w miarę możliwości starano się do niej kierować nowszy sprzęt, na którym szkolono żołnierzy całego związku taktycznego. Najpierw uzupełniono stan etatowy 5. pz 12. DZ, w 1976 roku przezbrojono ze SKOT-ów 13. pz 5. DPanc, rok później 49. pz 20. DPanc i w 1978 roku 42. pz 11. DPanc. W każdym etatową należnością było 10 egzemplarzy na kompanię zmechanizowaną, a tych w trzech batalionach było 9, co dawało sumaryczny etat 90 wozów. Na lata 1979–80 zaplanowano kolejne dostawy, dzięki którym bewupy zastąpiły TO w 25. pz 10. DPanc i 55. pz 16. DPanc. W tabeli nr 1 przedstawiono stan ukompletowania na dzień 1 stycznia 1978 roku. Według meldunku o stanie bojowym na ten sam dzień w Wojsku Polskim ogółem wykazano posiadanie 366 BWP-1 (przy 390 etatach) oraz 2533 transporterów opancerzonych (SKOT i TOPAS wszystkich wersji bojowych i specjalizowanych). Pamiętać jednak trzeba, że spis ten nie wykazywał wszystkich zaewidencjonowanych wozów, nie uwzględniono w nim tych znajdujących się w remontach i w rezerwie (w tym okresie dotyczyło to przede wszystkim TO).
Początkowo zakupy kolejnych partii BWP-1 nie powodowały wycofywania TO SKOT. Po pierwsze był to sprzęt względnie nowy i mógł być wykorzystywany jeszcze przez wiele lat. Ponadto posiadany maksymalny stan transporterów nie pozwolił w pierwszej połowie lat 70. na wyposażenie w nie wszystkich pułków we wszystkich trzynastu dywizjach pancernych i zmechanizowanych. Dlatego, gdy rozpoczęto wyposażenie pułków w bewupy wycofane z nich SKOT-y można było zacząć rozdzielać do innych jednostek. Pierwsze na liście były 1. DZ i 15. DZ, później oczekiwała jeszcze 2. DZ, a na końcu 3. DZ i 9. DZ.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 2/2019