The Tactical Games, czyli męczymy się po amerykańsku.
M. Pyczak
Strzelcy w Polsce na pewno nie mogą narzekać na brak różnorodności w zawodach. Statyczne, dynamiczne, taktyczne, długodystansowe – dla każdego chętnego na pewno znajdzie się coś, w czym się odnajdzie. KS Kobe na swoim obiekcie w Pawłowie (Poland Shooting Center) w ciągu roku organizuje masę różnych zawodów co i rusz wrzucając do naszego strzeleckiego tygla coś nowego. W tym roku chłopaki „przywieźli” z USA 2-gunowe zawody PCSL i to, co będzie clue tego materiału, czyli The Tactical Games.
Historia TTG zaczyna się niecałe 10 lat temu, gdy grupa zapaleńców postanowiła połączyć ze sobą rywalizację sportową opartą o formułę CrossFit i strzelanie. Założenie było proste – strzelamy na dużym obciążeniu fizycznym, a każdy tor na zawodach stanowi połączenie zadań fizycznych i strzeleckich. Formuła skierowana była przede wszystkim dla amerykańskich służb mundurowych i to właśnie przedstawiciele tychże stanowili zdecydowaną większość uczestników w pierwszych latach zawodów. Sukces i popularność przełożyła się na większe zainteresowanie strzelców cywilnych, stąd i późniejsze rozszerzenie kategorii w jakich można było startować.
Ekipa z KS Kobe po raz pierwszy wybrała się na Tactical Games do USA w zeszłym roku wybadać grunt i przy okazji stanąć na podium, co udało im się powtórzyć również w tym roku. Chłopakom sukces jednak nie wystarczył i po rozmowach z kierownictwem TTG udało im się wynegocjować pierwszy w historii TTG „przystanek” poza USA – we wrześniu br. w Pawłowie.
Ponad 170 uczestników z 11 krajów pojawiło się na polskiej ziemi aby rywalizować w kompletnie nowej i nieznanej do tej pory w Europie formule. Osiem ciężkich i wymagających torów, dwa dni walki z własnymi słabościami – takie oto wyzwanie czekało na zawodników.
Zawody zorganizowane były mega profesjonalnie. Już miesiące poprzedzające wrzesień pokazały jak sprawnie i aktywnie działa ekipa z Pawłowa – media społecznościowe huczały, reklamy i filmy promocyjne czaiły się w każdym zakątku internetu. KS Kobe organizowało na swoim obiekcie szkolenia przygotowujące do startu, przygotowali również bardzo obszerne poradniki na swoim kanale YouTube, pomagające zrozumieć założenia zawodów i przygotować się do nich jak najlepiej.
Nie można było przejść obojętnie wobec takiej okazji, więc i ja ochoczo podjąłem decyzję o starcie.
TTG oferuje możliwość startu w wielu różnych kategoriach, dzięki czemu możemy wybrać tą, która najlepiej odpowiada naszemu przygotowaniu fizycznemu i … pierwszym dwóm cyferkom numeru PESEL! Oficjalna strona zawodów to istna kopalnia informacji, z którą warto zaznajomić się przed podjęciem decyzji o starcie.
A co czekało na zawodników na miejscu? Zawody tak naprawdę zaczynają się już dzień wcześniej, w piątek. Na terenie Poland Shooting Center mieliśmy dostępne prawdziwe miasteczko strzeleckie. Duża ilość wystawców i sponsorów pozwalała zapoznać się z nowinkami strzeleckimi i sprzętowymi. Kontuzja w trakcie zawodów? – zespół fizjoterapeutów i ratowników medycznych czekał w pogotowiu. Catering? Kawka pomiędzy stage’ami? Zakupy merch’u? Proszę bardzo – wszystko otwarte i dostępne dla zawodników cały dzień przez wszystkie trzy dni zawodów. Chyba nie muszę wspominać, że nie jest to jeszcze standardem – choć chyba być powinno – w naszym kraju? Piątek zaczynamy rejestracją, sprawdzeniem broni i ważeniem kamizelek. Tak, całe zawody wykonujemy w prawie 7kg kamizelce – nie ma lekko. Na szczęście to jedyny wymóg sprzętowy, nie będzie nam potrzebny hełm ani inne przeszkadzacze. Choć sama kamizelka przez dwa dni też potrafi dać w kość. Potem idziemy przybić piątkę ze znajomymi, obejrzeć tory i zawijamy się do hotelu. Czeka nas wczesna pobudka, bo start zawodów w sobotę jest bladym świtem.
Oficjalne otwarcie ma miejsce w sobotni ranek. Przemowa ze strony ekipy TTG z USA, potem wita nas mózg całego przedsięwzięcia w Polsce czyli Mateusz „Głowa” Goliszek z Kobe oraz partnerzy strategiczni – MON oraz 1 Pułku Saperów w Brzegu. Jest dobrze, jest grubo, napięcie rośnie, a humory jeszcze dopisują. Zbieramy graty i ruszamy na pierwszy stage.
W ciągu dwóch dni TTG zawodnicy zawsze mają do pokonania 8 etapów: dwa wyłącznie strzeleckie, dwa tylko wysiłkowe i cztery stanowiące kombinację obydwu. Wysiłek jest naprawdę konkretny, dodatkowo spotęgowany ciężarami z jakimi trzeba zmierzyć w każdej z kategorii. Zawodnicy podzieleni są na 5 osobowe ekipy startujące kilkunastominutowych odstępach od siebie. Jedną z ciekawostek wyróżniających TTG od innych zawodów taktycznych, jest obowiązek sędziowania po zakończeniu swojego przebiegu. Tak, najpierw zostawiamy serce i płuca na torze, a potem łapiemy za stoper, sędziujemy przebieg i dopingujemy zawodnika z następnej ekipy. Ciekawe rozwiązanie, przyspieszające przebieg zawodów ale i zbliżające do siebie ludzi z różnych zakamarków Europy.
Tory z jakimi przyszło nam się zmierzyć opiszę z perspektywy swojego startu w kategorii Intermediate, w kolejności w jakiej wykonywał je nasz skład. W założeniu jest to kategoria „wejściowa” z najmniejszymi ciężarami jednakże i tak okazała się być niemałym wyzwaniem i lekcją pokory dla mojego przygotowania kondycyjnego.
Sobota
Stage 2: The Big Pierogi. 15 minut, 4 sekwencje przerzucania worków 30/45/68kg, odpowiednia 5 razy/3 razy/ raz, przez metrową poprzeczkę połączone ze strzelaniem z pistoletu (15m) i karabinu (50m) z barykady. Najcięższy worek można było zamienić na karną ilość powtórzeń worka średniego. Timeout na czwartym powtórzeniu ale to było do przewidzenia.
Stage 3: Trench2Gun. Tym torem ekipa z KS Kobe kusiła już na wiele tygodni przed zawodami. Pojechali po całości i wykopali na terenie strzelnicy ogromną sieć okopów – jedyna taka atrakcja w całym kraju i niesamowita zabawa. 120 sekund, tylko strzelamy, fun na maxa!
Stage 4: Bajkrowski. Lubicie ergometry na CrossFit’cie? No to macie – trzy! 15 minut, wiosło, rower i narty. W sumie 6 zajazdów, każdy po 12 kalorii. Po każdym zajeździe strzelanie z barykady do blach – na zmianę pistolet 10m, karabin 100m. Każde pudło to karny burpee i przeskok przez metrowego boxa. Mieszczę się czasie z dużym zapasem robiąc dosłownie kilka karniaków. Tętno czuć w każdym kawałku ciała ale o to chodziło. Jest dobrze!
Stage 5: Wait They Got a Tank? Odpoczynek od strzelania, czyli bieg przez przeszkody z 10kg plecakiem. Po całym dniu nogi odmawiają posłuszeństwa ale udaje się przebiec 4x100 metrów przeskakując za każdym razem ddwukrotnie przez metrowy mur.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 5-6/2025
