Terminator ze wschodu – ślepa uliczka?
Jarosław Wolski
Rosyjska Bojowa Maszyna Wsparcia Czołgów (BMPT) Terminator to pojazd pod wieloma względami unikalny, ale jego rodowód sięga koncepcji z czasów zimnej wojny. W realiach rosyjskich sił zbrojnych może okazać się on przydatnym narzędziem, ale głównie poprzez niwelowanie niedoskonałości posiadanych czołgów oraz silnie uzbrojonych, lecz słabo opancerzonych, pływających, bojowych wozów piechoty (BMP). Na Zachodzie pojazdy tej klasy nie powstały, ponieważ są one obecnie po prostu zbędne.
Geneza BMPT sięga… konfliktu na Węgrzech w 1956 roku. W zaciekłych walkach na ulicach Budapesztu używano wówczas samobieżnych dział przeciwlotniczych ZSU-57-2, wyposażonych w zdwojone armaty przeciwlotnicze kalibru 57 mm. Służyły one do niszczenia celów na piętrach kamienic i budynków, ponad elewację armat czołgowych. Ich użycie w tej roli było ocenione jako bardzo przydatne i zwracano uwagę na potencjalną potrzebę posiadania maszyn o odporności czołgów, ale zdolnościach do niszczenia celów „miękkich” ogniem armat automatycznych. Jednak wnioski te zostały na dwie dekady praktycznie zapomniane.
Ponowne narodziny koncepcji BMPT wywodziły się z lat 70. i prognoz co do skuteczności zachodnich, przeciwpancernych pocisków kierowanych. Budziły one skrajne zaniepokojenie generalicji sowieckiej. O ile masowe użycie broni atomowej na polu walki pozwalało na jej skuteczne neutralizowanie (głównie poprzez wzmożoną radiację), o tyle na konwencjonalnym polu walki sytuacja wyglądała potencjalnie niekorzystnie dla czołgów ZSRR. Należy przy tym podkreślić, że czołgi te były bardzo dobrze opancerzone. Zastosowanie przez Sowietów automatów ładowania oraz założenie bardzo małej kubatury przedziału załogi, ułatwiało skonstruowanie naprawdę mocno osłoniętych wież, choć w oparciu o pasywny pancerz. Ich cechą szczególną była niewielka maska armaty wraz z obszarem osłabionym wokół niej i pochylony przód pancerza wieży – zwiększa to jego grubość efektywną, licząc równolegle do osi armaty. Wieże nie posiadały wyraźnie wyodrębnionych burt ponieważ ustawiony pod skosem pancerz frontu przechodził w tył wieży, ścięty pod kątem 30° w kierunku silnika. Mała kubatura wewnętrzna wieży pozwalała na zmniejszenie jej rozmiarów i przeznaczenie większej masy pancerza na jej osłonę. Niejako kolejnym efektem powyższych zmian stało się zabezpieczenie pojazdów przed dedykowaną bronią przeciwpancerną dzięki użyciu rekordowo grubego i skupionego na małej przestrzeni pancerza frontu wieży. Oprócz tego już od lat 60. eksperymentowano w ZSRR z materiałami niemetalicznymi w osłonie czołgów. Rezultatem powyższych było powstanie wyjątkowo silnej jak na owe czas osłony czołgów T-64B (1976 rok), T-72A (1979) oraz T-80 (1976). W pancerzach frontów kadłubów wymienionych maszyn wykorzystywano układ złożony z różnej grubości warstw stali rozdzielonych tekstolitem szklanym. W przypadku wież T-64B i T-80 wykorzystywano jako „pancerz specjalny” kule korundowe zatopione w odlewie stalowym pancerza wieży. Inna była kompozycja osłon T-72A/M1, w których wykorzystywano wkład kwarcowy zatopiony w odlewie stalowym. W efekcie uzyskano bardzo dobrą ochronę wież przed amunicją czołgową APDS i APFSDS kal. 105 i 120 mm armii NATO. Sytuacja była, eufemistycznie rzecz ujmując, nie najlepsza dla pancerniaków Sojuszu Północnoatlantyckiego. Sumarycznie, efektywność użycia amunicji armatniej „kinetycznej” kal. 105/120 mm zamykała się wartością do 20%, co oznaczało wyraźną przewagę pancerza nad tymi środkami rażenia. Zdecydowanie lepiej wyglądała za to wspomniana skuteczność ppk armii NATO. Co prawda amerykańskie ppk M47 Dragon (1970 rok) oraz BGM-71A (1968) miały dość słabe głowice, będące na granicy odporności sowieckich pancerzy, a ich szansa trafienia w cel oscylowała wokół 66%, ale już zachodnioeuropejskie ppk oraz poprawione modele amerykańskie stanowiły bardzo duże zagrożenie. Nowowprowadzane kompleksy rakietowe były w stanie w zasadzie pewnie pokonywać wieże i kadłub sowieckich czołgów (ppk MILAN z 1974 roku, HOT z 1978, BGM-71D TOW 2 z 1981 oraz poprawiony BGM-71C z 1982 roku. Mimo wszystkich zastrzeżeń co do celności i szans trafienia, oznaczało to, że wprowadzone na przełomie dekad ppk krajów NATO stanowiły skuteczny oręż w zwalczaniu sowieckich „trojaczków”. Efektem była sytuacja, w której pancerz sowieckich czołgów chronił skutecznie przed czołgową amunicją podkalibrową kal. 105 mm i gwintowaną kal. 120 mm, ale już nie był w stanie zapewnić osłony przed odświeżonymi ppk. Ponieważ Sowieci podążali zupełnie inną drogą przy tworzeniu pancerzy zasadniczych, niemożliwym było zapewnienie wymaganej odporności na głowice kumulacyjne za pomocą innej konfiguracji pancerza. W efekcie okazało się, że istnieją tylko dwie opcje wzrostu poziomu osłony czołgów przeciw HEAT. Jedną z nich było opracowanie skutecznych, reaktywnych pancerzy wybuchowych, zaś drugą – aktywnych systemów ochrony. Nad obiema drogami rozwoju pracowano w ZSRR od lat 60., a przez całe lata 70. testowano prototypy i kolejne wersje rozwojowe. Pojawiała się też z czasem trzecia koncepcja, pośredniego rozwiązania problemu, ale bez uciekania się do pola walki ABC. Jej podstawą miało być skuteczne niszczenie celów „miękkich”, zwłaszcza systemów przeciwpancernych NATO za pomocą środków artyleryjskich (amunicja kasetowa, DPICM), środków wsparcia (lasery bojowe do niszczenia optyki) oraz nowej klasy pojazdu o silnej osłonie – tożsamej czołgom, ale wyposażonego w armatę automatyczną i karabiny przeciwpancerne mogące zwalczać wrogie zespoły przeciwpancerne na typowych dla zachodu Europy dystansach (około 1300 m). Miał to być pojazd zwalczający nie tylko środki przeciwpancerne, ale i inne cele „miękkie”, pozwalając czołgom na skupieniu się na niszczeniu opancerzonych pojazdów przeciwnika. Opcjonalnie zakładano, że mógłby on przenosić zmniejszony liczebnie desant (w relacji do BMP-1 i projektowanych już BMP-2), który wspierałby w razie potrzeby nowy pojazd i same czołgi. Podstawą jednak miała być odporność tożsama do znanej z klasycznych czołgów podstawowych. Tym samym środkami konwencjonalnymi i przy niebotycznie wyższych kosztach niż dla broni atomowej, zakładano uzyskanie podobnego stopnia neutralizacji zagrożeń. Jednak generalicja sowiecka, chętnie przystająca na tworzenie pancerzy reaktywnych i aktywnych środków ochrony, była bardzo niechętna wobec idei powstania nowej klasy pojazdów. Produkcja tysięcy sztuk trzech równolegle produkowanych linii rozwojowych czołgów była priorytetem i obawiano się, że nowy pojazd stanie się zbytnim obciążeniem dla budżetu i dla mocy produkcyjnych zakładów. Wiązano też duże nadzieje z opracowywanym BMP-2, który posiadać miał wyjątkowo dużą siłę ognia.
Ostatecznym katalizatorem okazał się konflikt w Afganistanie, który prowadzony od 1979 do 1989 roku był dla ZSRR zupełnie inną wojną niż ta, do której się przez dekady przygotowywano. Konflikt o niskiej intensywności, za to o charakterze przeciwpartyzanckim i przewlekłym, w trudnym terenie powodował, że czołgi były sporadycznie używane. Charakter strat był jednak dość wymowny: 15 tysięcy zabitych, 54 tysiące rannych, 147 zniszczonych czołgów, aż 1314 BMP/BTR, 510 pojazdów inżynieryjnych i przeszło 11 400 innych pojazdów kołowych. Walki pokazały, że BMP-1 i BMP-2 są bardzo słabo opancerzone i wrażliwe na ostrzał prowadzony z góry i boków. Do tego jedynym pojazdem, który spełnił pokładane w nim nadzieje pod kątem uzbrojenia głównego był BMP-2. W momencie wprowadzenia do uzbrojenia (1981 roku) imponował siłą ognia, której podstawą była armata 2A42 kal. 30 mm z regulowaną długością serii oraz dużym zapasem amunicji (160 naboi przeciwpancerno-smugowych BT oraz 340 odłamkowo-burząco-zapalających OFZ). W przypadku tych ostatnich strefa całkowitego rażenia odłamkami wynosiła od 2,4 do 4 m3 dla jednego pocisku. Armata 2A42 była stabilizowana przez elektrohydrauliczny system 2E36-4, który w trakcie poruszania się pojazdu z prędkością do 25–35 km/h gwarantuje średni błąd stabilizacji na poziomie maksymalnie 1 mrad dla dystansu 1 km. To wartość ponad 2,5 raza wyższa niż w czołgach z lat 80., ale jak na tę klasę wozów i rok wprowadzenia, była nowością. Z udanym uzbrojeniem kontrastował fakt, że BMP-2 nie posiadał jako takiego systemu kierowania ogniem. Dowódca dysponował przyrządem panoramicznym TKN-3B z reflektorem podczerwieni OU-3GA2, peryskopem obserwacyjnym TNPO-170A oraz TNPT-1 i celownikiem 1PZ-3. Celowniczy z kolei posiadał celownik BPK-1-42, trzy peryskopy obserwacyjne TNPO-170A i jeden TNPT-1. Niemniej system wieżowy i uzbrojenie sprawdziły się podczas walk w Afganistanie. Nie dziwi zatem, że odżył pomysł stworzenia pojazdu o odporności czołgu, ale sile ognia na poziomie BMP-2 lub nawet wyższej. Wnioski z walk przełamały w końcu opory generalicji sowieckiej i w nowym „pięcioletnim planie zasadniczych prac badawczo-rozwojowych w dziedzinie uzbrojenia i sprzętu wojskowego na lata 1986–1990” (Rozporządzenie Rady Ministrów ZSRR z dnia 19 czerwca 1986 roku) ujęto powstanie ciężkiego bojowego wozu piechoty, przy czym miał to być raczej ciężki, niepływający BMP niż pojazd wsparcia czołgów. W międzyczasie, w 1987 roku, powstał BMP-3, czyli ponownie pojazd o imponującej sile ognia i słabym opancerzeniu. Jego testy wpłynęły na program ciężkiego BMP, z którego założeń pod koniec lat 80. wycofano desant, zaś sam pojazd stał się Bojową Maszyną Wsparcia Czołgów (BMPT).
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 12/2021