Taktyczne ubranka dla pistoletów


WOJCIECH WEILER


 

 

 

 

Taktyczne ubranka dla pistoletów

 

 

 

Gdyby człowiek chodził na golasa po ulicy, to by go zamknęli. Dlaczego w takim razie pistolet ma być goły, skoro też można go odziać?

 

 

I nie mówimy tu o kaburach, lecz o specyficznych „ubrankach”, które mają podnieść atrakcyjność wizualną broni, a nawet jej własności użytkowe. Albo raczej w odwrotnej kolejności – bo zapewne taki właśnie cel przyświecał producentom tej „odzieży taktycznej dla pistoletów”, która przykuła naszą uwagę na tegorocznych targach IWA OutdoorClassics w Norymberdze. Akcesoria owe to plastikowe okładki na metalowe szkielety oraz nakładki na zamki pistoletów o szkieletach z tworzywa sztucznego.


Okryj swoją Jedenastkę
Co zrobić, kiedy mamy tradycyjny pistolet platformy 1911 zbudowany na pełnowymiarowym szkielecie i nagle poczujemy nieodpartą potrzebę założenia pod lufą laserowego wskaźnika celu, oświetlenia taktycznego, albo czegoś innego – mniej lub bardziej potrzebnego, ale fajnego? Otóż wcale nie potrzeba zamieniać swej dotychczasowej broni na model z szyną montażową. Nie trzeba też bezpowrotnie przerabiać szkieletu wiercąc w nim dziury, by przykręcić tam szynę, którą potem obwiesimy tym i owym. Najprostszym rozwiązaniem będą zaproponowane przez firmę Recover Tactical plastikowe okładki szkieletu, które w kilka chwil założymy na pistolet. Nazywają się CC3 i wykonane są z wytrzymałego polimeru o dużej odporności mechanicznej, termicznej oraz na inne czynniki środowiska użytkowania, materiału ponoć identycznego z plastikami stosowanymi do budowy elementów broni. Wyglądają jak dwie połówki nowoczesnego szkieletu, wyposażonego w umiejscowioną przed kabłąkiem integralną szynę Picatinny o trzech bramkach.

Okładki oczywiście nie zastępują oryginalnego szkieletu, lecz jedynie go uzupełniają. Oferowane są w trzech modnych i – rzecz jasna – taktycznych kolorach (czarnym, zielonym i piaskowym), a ich montaż trwa raptem kilka minut. Wystarczy odkręcić dotychczasowe okładki chwytu i założyć na szkielet dwie połówki CC3, które z każdej strony Jedenastki zamocowane są do jej rękojeści oryginalnymi śrubami okładek i dodatkowo skręcone ze sobą dwiema śrubami imbusowymi, na szynie i kabłąku – otrzymujemy je w komplecie z CC3, oczywiście razem z pasującym kluczykiem, umożliwiającym ich dokręcenie. Ot i cała filozofia. Recover pasuje do większości Jedenastek dosłownie jak ciasna rękawiczka do dłoni, grunt żeby pistolet miał szkielet z pełnowymiarową rękojeścią i nie był krótszy niż Jedenastka wielkości Colta Commandera. Lufy i zamki dłuższe od pięciocalowego standardu są jak najbardziej dopuszczalne, typowy rozmiar Governmenta również, commanderowe 4,25 cala też ujdzie. Ale już – skądinąd kapitalnie wyglądające – trzyipółcalowe obrzynki w stylu Colta Silver Stallion (czy ktoś go jeszcze w ogóle pamięta?) albo jeszcze krótsze, trzycalowe Nineteen Eleven w rodzaju Colta Defendera Plus lub Para-USA Executive Carry czy Expert Carry już nie, mimo szkieletu normalnej wysokości: po prostu CC3 ma za dużą długość do tak krótkich luf i zamków.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 9-10/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter