Ta fujarka już nie zagra


MICHAŁ SITARSKI


 

 

 

 

Ta fujarka już nie zagra

 

 

 

Lat temu parę popełniłem na tych łamach artykuł o replice karabinu M16A1, w którym żaliłem się na ciężką sytuację członków grup rekonstrukcji historycznej, mających duży problem ze zdobyciem broni lub jej replik. Dotyczyło to przede wszystkim grup odtwarzających wojska uczestniczące w II wojnie światowej oraz armie powojenne.

 

 

Od tamtego czasu (STRZAŁ 2/07) sytuacja uległa znaczącej poprawie, bo choć nadal można zapomnieć o posiadaniu bez zezwolenia broni strzelającej wyłącznie amunicją ślepą (popularne choćby w Niemczech tzw. Salutwaffen), to na rynku dostępnych jest coraz więcej modeli broni pozbawionej cech użytkowych, czyli popularnych „deko”.

Z uwagi na fakt, że firm handlujących tego typu asortymentem jest coraz więcej, to siłą rzeczy spadła także cena „dekulców”. Co więcej, poszczególni dystrybutorzy starają się coraz bardziej urozmaicać swoją ofertę, bo takiego kałacha mają praktycznie wszyscy, ale już pepeszę – wcale nie koniecznie... Do tego dochodzi fakt, że w znakomitej większości oferowane egzemplarze broni pozbawionej cech użytkowych to nie są już wyeksploatowane do cna sztuki zdjęte ze stanu ewidencji Wojska Polskiego (czy innych armii), a w sporej części nówki-sztuki pochodzące wprost z magazynów mobilizacyjnych. Czyli takie, które w swoim „życiu” oddały ledwie po kilka-kilkanaście strzałów. Oczywiście jest też druga strona medalu – w stu procentach sprawną broń, do tego nowiutką, po prostu się niszczy. Bo nie ma co ukrywać – przerobienie strzelającego egzemplarza na „deko” to jest jego zniszczenie, i to bezpowrotne. Paradoksalnie – w wielu przypadkach broń niestrzelająca jest droższa (niekiedy znacznie – np. zdekowany SWD to koszt sporo powyżej 10 000 PLN) niż jej bojowe i wciąż sprawne odpowiedniki, o broni przeznaczonej na rynek cywilny, a bazującej na konstrukcjach wojskowych nie wspominając. Niestety, takie mamy prawo i choć istnieje od kilku lat możliwość kolekcjonowania broni palnej, to i tak nie można posiadać broni samoczynnej (z nielicznymi wyjątkami, ale praktycznie niedostępnymi dla osób fizycznych), a całą posiadaną kolekcję należy przechowywać zgodnie z przepisami. Poza tym trzeba pamiętać, że choć kolekcjonerska, to nadal jest BROŃ, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

„Deko”, choć kiedyś bronią było, to w obecnym stanie już nie jest i wymaga jedynie zarejestrowania na Policji (ciekawe po co, skoro to po prostu niedziałające urządzenie?) i można je sobie postawić lub powiesić gdzie się komu żywnie podoba. Uważać trzeba jedynie z używaniem go poza domem czy polem rekonstrukcji, bo wykorzystanie niestrzelającej broni do postraszenia kogoś obcego, nawet w ramach żartu może mieć bardzo niemiłe konsekwencje prawne...

Poszerzenie oferty firm handlujących bronią pozbawioną cech użytkowych spowodowało dostępność coraz ciekawszych modeli – jednym z nich jest rkm D, zwany także RPD od skrótu oryginalnej nazwy Rucznoj Pulemiot Diegtiarowa, a w wojsku ponoć popularnie przezywany „fujarką” – tak przynajmniej piszą w Internecie.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 7-8/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter