Szwedzkie niszczyciele typów Öland i Östergötland
Wojciech Zawadzki
W czasie II wojny światowej Szwecji udało się zachować neutralność. Nie było to łatwe dla kraju, którego obaj sąsiedzi uczestniczyli w konflikcie. Rozwój wydarzeń i przyspieszony postęp techniczny sprawiły jednak, że szwedzka flota w latach 40. XX w. musiała przejść poważną metamorfozę.
Gdy w 1939 r. wybuchła wojna, Szwecja, mimo neutralności, pośrednio znalazła się w centrum tego konfliktu, chociażby przez fakt, że Niemcy były mocno uzależnione od dostaw surowców z tego kraju. Z kolei Wielka Brytania bacznie obserwowała, czy sytuacja polityczna na Bałtyku nie eskaluje w kierunku agresji III Rzeszy na Szwecję. Mimo zachowania neutralności parlament w Sztokholmie musiał po wybuchu wojny podjąć kroki wzmacniające własne siły zbrojne. Dodatkowe środki finansowe przekazano m.in. na rozwój marynarki wojennej.
Zmiana zadań, przegląd floty
Przed wybuchem wojny zasadnicza siła szwedzkiej floty opierała się na pancernikach obrony wybrzeża, niszczycielach i okrętach podwodnych. Zadania stawiane przed Svenska Marinen były ukierunkowane na obronę dostępu do własnego wybrzeża przez zespoły floty osłaniane przez artylerię nadbrzeżną i zagrody minowe. W 1939 r. Szwedzi dysponowali dość liczną, jak na państwo neutralne, marynarką wojenną, jednak sporo jednostek było już mocno przestarzałych.
Ogółem w czasie II wojny światowej szwedzka flota miała do dyspozycji w siłach głównych:
F cztery pancerniki obrony wybrzeża typu Äran;
F jeden pancernik obrony wybrzeża Oskar;
F trzy pancerniki obrony wybrzeża Sverige;
F jeden krążownik lekki (lotniczy) Gotland;
F jeden krążownik – stawiacz min typu Clas Fleming;
F jeden duży stawiacz min Älvsnabben (wcielony do służby w 1944 r.);
F dwa transportowce i stawiacze min typu Fällaren (w służbie od 1940-1941 r.);
F trzy okręty podwodne typu Hajen (wycofane w latach 1942-1943);
F trzy okręty podwodne typu Bävern (wycofane w latach 1943-1944);
F jeden okręt podwodny typu Valen (wycofany w 1944 r.);
F trzy okręty podwodne typu Draken (jeden zatonął w 1943 r.);
F trzy okręty podwodne typu Delfinen;
F dziewięć okrętów podwodnych typu Sjölejonet (w tym sześć wcielonych w latach 1940-1941);
F dziewięć okrętów podwodnych typu U1 (wcielane w latach 1942-1944);
F trzy okręty podwodne typu Neptun;
F dwa niszczyciele tylu Ehrensköld;
F dwa niszczyciele typu Klas Horn (jeden utracony w 1941 r.);
F sześć niszczycieli typu Göteborg (w tym dwa wcielone do służby w latach 1940-1941);
F dwa niszczyciele typu Psilander (wcielone w 1940 r.);
F dwa niszczyciele typu Romulus (wcielone w 1940 r.);
F cztery niszczyciele typu Visby (wcielone w latach 1942-1943);
F cztery niszczyciele przybrzeżne typu Mode (wcielone w 1942 r.);
F jeden stary niszczyciel (patrolowiec) typu Wale
(wycofany w 1940 r.);
F trzy stare niszczyciele (patrolowce) typu Ragnar;
F dwa stare niszczyciele (patrolowce) typu Hugin
(jeden wycofany w 1940 r.);
F dwa stare niszczyciele (patrolowce) typu Wrangler;
F cztery patrolowce typu Jägaren;
F szesnaście patrolowców (starych torpedowców) typu Plejad (osiem wycofanych w latach 1940-1944);
F czternaście trałowców typu Arholma (wcielane w latach 1939-1941);
F dwa małe trałowce przybrzeżne typu M1;
F dwanaście małych trałowców przybrzeżnych typu M3 (wcielane w latach 1940-1941);
F dwanaście małych trałowców przybrzeżnych typu M15 (wcielane w latach 1941-1942).
Jednak mimo znacznej liczby posiadanych okrętów podstawowych klas (łącznie 137 jednostek), ich wartość bojowa w czasie II wojny światowej była mocno wątpliwa, ponieważ wiele z nich zostało zbudowanych w pierwszych dwóch dekadach XX w.
Sytuacja, w której znalazła się szwedzka flota wraz z wybuchem wojny, była bardzo złożona. Szybko okazało się, że pozostawanie neutralnym wymaga dostosowania posiadanych sił i środków do panującej wokół sytuacji militarnej, która na dodatek ulegała szybkim zmianom w miarę rozwoju konfliktu, szczególnie w latach 1939-1941. Wzmocnienie sił obrony wybrzeża pozostawało priorytetem w przypadku, gdyby trzeba było bronić się przed agresją, jednak w ramach codziennej służby przed Svenska Marinen stanęły nowe zadania. Jednym z ważniejszych było stałe patrolowanie własnych wód terytorialnych oraz zapewnianie ochrony przebywającym na nich statkom – czy to wchodzącym, czy wychodzącym do/z jednego z portów Szwecji. Tym samym znacznie wzrosła rola nawodnych jednostek eskortowych, a przede wszystkim niszczycieli. Zanim jednak opiszemy historię nowych jednostek, przedstawimy pokrótce okręty tej klasy, którymi Szwecja dysponowała w czasie wojny.
Niszczyciele – trzon floty?
Gdy we wrześniu 1939 r. w Europie rozpoczęły się działania wojenne, w szwedzkiej flocie trwał właśnie proces zmiany pokoleniowej w siłach eskortowych – jednostki zbudowane 20, a nawet 30 lat wcześniej były zastępowane przez nowe okręty. Warto przypomnieć, że międzywojenna historia szwedzkich niszczycieli zaczyna się rok po zakończeniu I wojny światowej. Dowództwo floty postanowiło wówczas rozpocząć prace projektowe przy konstrukcji, która „skonsumowałaby” wszystkie doświadczenia ostatniego konfliktu. Tworzenie na deskach projektantów nowej jednostki trwało do 1924 r. Ostatecznie zamówiono dwa niszczyciele zbudowane według zatwierdzonej dokumentacji; weszły one do służby w 1927 r. Przez kilka lat były to największe jednostki tej klasy na Bałtyku. Dopiero para zamówionych we Francji polskich niszczycieli Wicher i Burza przewyższyła je wielkością i siłą ognia. W momencie wejścia do służby okręty te były dość nowoczesne, wyróżniające się przede wszystkim dużą prędkością. Zaraz po ich zbudowaniu dowództwo floty zleciło wprowadzenie do projektu kilku drobnych poprawek wynikających z doświadczeń pierwszych miesięcy eksploatacji (m.in. wydłużono o metr kadłub i zwiększono moc siłowni) i w 1929 r. zamówiono dwa zmodyfikowane niszczyciele, które weszły do służby w 1932 r. Kolejnym etapem rozwoju wyjściowej konstrukcji były następne trzy pary okrętów zamawiane w 1933, 1936 i 1939 r. Cała szóstka to jeden i ten sam wariant rozwojowy, znów wydłużony o kolejne 2 m, z po raz kolejny zwiększoną mocą maszyn, a co za tym idzie – prędkością. Przed wojną do służby weszła tylko trójka z nich, kolejne trzy podniosły bandery w 1940 i 1941 r. W sumie więc flota miała do dyspozycji 10 względnie nowoczesnych i do tego bardzo potrzebnych niszczycieli, od nazw ostatniej szóstki często nazywanych „miejskimi”.
Ciekawą opcją szybkiego zwiększenia potencjału sił eskortowych była propozycja zakupu czterech niszczycieli ze składu włoskiej marynarki wojennej. Porozumienie w tej sprawie zostało zawarte 27 marca 1940 r., jednak ze względu na „niedopięte na ostatni guzik” negocjacje transfer jednostek z Morza Śródziemnego na Bałtyk był przez dotychczasowych właścicieli opóźniany. Gdy Włochy w czerwcu 1940 r. przystąpiły do wojny, sprawą zainteresowała się Wielka Brytania, która zagarnęła zakupione i płynące do Szwecji jednostki, znajdujące się wówczas na Wyspach Owczych. Szwedzi odzyskali je po dwóch miesiącach negocjacji. Kupione okręty należały do dwóch typów; pierwsza para weszła do służby w Regia Marina w latach 1926-1927, druga – w 1935 r. Były to niewielkie niszczyciele (dwa większe odpowiadały wielkością ostatnim niszczycielom „miejskim”, dwa pozostałe były mniejsze od pierwszych okrętów tej klasy zbudowanych w latach 20. XX w. w Szwecji), pozwoliły jednak utrzymać na minimalnym wymaganym poziomie ilościowym stan sił patrolowych i eskortowych.
Zakup ten nie zaspokoił potrzeb szwedzkiej floty na pełnomorskie niszczyciele. Czas wojenny nie pozwalał na długie poszukiwania i w 1942 r. wymusił złożenie zamówienia na cztery okręty sprawdzonej „miejskiej” konstrukcji, znów wydłużonej tym razem o blisko 4 m.
Ostatnim wojennym typem, klasyfikowanym w Szwecji jako niszczyciele przybrzeżne, były cztery zamówione w 1941 r., a przekazane do służby dość szybko, bo już pod koniec 1942 r., okręty eskortowe, których kadłuby wzorowano na projekcie mniejszej z włoskich par. Łącznie w drugiej połowie wojny Szwedzi mieli 14 większych oraz 8 mniejszych w miarę nowoczesnych jednostek eskortowych, przed którymi stawiano szereg zadań – od osłony pancerników obrony wybrzeża i krążownika po eskortowanie statków własnych i obcych bander na szwedzkich wodach terytorialnych.
Pozostałe jednostki zaliczane do klasy niszczycieli nie miały już zbyt dużej wartości bojowej. Były to okręty zbudowane nawet kilka lat przed I wojną światową i mimo zmian, które starano się na nie wprowadzać, w czasie służby znacząco odstawały od wymagań taktyczno-technicznych, stawianych przed niszczycielami w czasie II wojny światowej. Zarówno z racji wielkości, wieku, zużycia maszyn i innych mechanizmów okrętowych, jak również z uwagi na słabe uzbrojenie nadawały się już tylko do służby dozorowej w niewielkiej odległości od własnych baz.
W poszukiwaniu nowoczesności
Doświadczenia zbierane w trakcie pierwszych miesięcy wojny sprawiły, że zaczęto pilnie studiować kierunki, w jakich powinna iść rozbudowa szwedzkiej floty. Zwrócono szczególną uwagę na szybki rozwój konstrukcji niszczycieli, wynikający z powiększającej się listy stawianych przed nimi zadań. Istotna była ich coraz większa rola w zapewnieniu obrony przeciwlotniczej i przeciwpodwodnej zespołów flot czy konwojów. Analizowano także rozwój uzbrojenia okrętowego, dzięki czemu własny, dość dobrze rozbudowany przemysł zbrojeniowy mógł szybko reagować na zmieniające się trendy.
Chociaż nie było wiadomo, kiedy i jakim rezultatem zakończy się światowy konflikt, już w 1942 r. zaczęto prognozować możliwe kierunki powojennego rozwoju Svenska Marinen. W budowie znajdowały się w tym czasie m.in. dwa nowoczesne krążowniki lekkie typu Tre Kronor (Tre Kronor i Göta Lejon, w sł. 1947), mające stanowić trzon manewrowych grup okrętowych, w skład których powinny wejść równie nowe i przy tym silne niszczyciele. Każda z grup (plany mówiły o trzech) miała składać się z jednego krążownika, czterech niszczycieli i sześciu kutrów torpedowych. Wszystkie te okręty miały mieć zdolność do ścisłego współdziałania w zespole, na pełnym morzu, także w niekorzystnych warunkach hydrometeorologicznych, przy prędkościach dochodzących do 30 w. Siłę uderzeniową zespołów miały stanowić artyleria krążowników oraz torpedy, przenoszone przez wszystkie okręty zespołu.
Przyjęte ustalenia stały się podstawą do rozpoczęcia prac studyjnych nad nowymi projektami okrętów. Za najpilniejsze uznano opracowanie dokumentacji dla nowych, dużych, silnie uzbrojonych, uniwersalnych niszczycieli, które miały być „partnerami” w zespołach dla budowanych lekkich krążowników typu Tre Kronor i starszego (wcielonego w 1934 r.) przebudowywanego Gotlanda (okręt ten miał być jednostką flagową trzeciej planowanej grupy bojowej po rezygnacji z budowy trzeciego krążownika typu Tre Kronor).
Prace teoretyczne w poszukiwaniu najlepszego projektu prowadziła w latach 1940-1943 szwedzka Królewska Administracja Morska. Mimo czasu wojny i trudności z normalnym obiegiem informacji o nowinkach w dziedzinie zbrojeń studiowano najnowsze osiągnięcia, analizując wszelkie dostępne materiały. Po zebraniu niezbędnych danych zdecydowano się na powierzenie prac projektowych własnemu zespołowi konstruktorów, któremu przewodniczył inż. Tore Herling.
Pracujący zespół, znając oczekiwania dowództwa floty, analizując doświadczenia z eksploatacji posiadanych jednostek i obserwacji działań wojennych, słusznie założył znaczne powiększenie rozmiarów przyszłych niszczycieli. Okręty serii „miejskiej” nie przekroczyły 100 m długości kadłuba, również włoskie nabytki nie należały do największych. Wcześniej definiowane potrzeby dla tej klasy okrętów ograniczały się do zadań obronnych w strefie przybrzeżnej, misji patrolowych i eskortowych, ale doświadczenia zdobywane w czasie wojny unaoczniły decydentom konieczność powiększenia jednostek, tak by miały większy zasięg pływania, lepszą dzielność morską i mogły przenosić na pokładach więcej nowoczesnego uzbrojenia i specjalistycznego wyposażenia.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 9-10/2019