Szwecja buduje okręty podwodne na Bałtyk

Mariusz Cielma
Z pokolenia na pokolenie marynarzy, z generacji na generację okrętów podwodnych – szwedzka flota podwodna wraz z przemysłem przygotowuje się do wypełniania zadań na swoim głównym teatrze operacyjnym, którym jest Morze Bałtyckie. Przygotowuje wobec najważniejszego potencjalnego zagrożenia, które przyjść może ze wschodu. Szwecja buduje od dekady swoje najnowsze okręty podwodne A26 w stoczni Saab Kockums, licząc również, że zakupi je także Polska dla swojej marynarki wojennej.
Kręta droga
Droga do nowego okrętu podwodnego, dzisiejszego A26 typu Blekinge, była, a nawet dalej jest mocno zawiła, z elementami użycia w tej historii służb specjalnych, aby podstawowe interesy państwa szwedzkiego zostały zachowane. Jego początki mają już ponad trzydzieści lat, jeśli uwzględnimy, że w końcu 1994 roku ministrowie rządów Szwecji, Daniii i Norwegii zawarli porozumienie, aby wspólnie opracować i wdrożyć okręt podwodny nowej generacji określany typem Viking. Po kilku latach z programu wycofała się Norwegia, potem Dania. Pozostała na placu boju Szwecja, która zdecydowała się samodzielnie rozwijać projekt, w oparciu o twórcę wcześniejszych swoich okrętów podwodnych, zakłady Kockums AB. Sytuacja w tym czasie była jednak już inna, Kockums od 1999 roku był w rękach niemieckich, po kolejnych zmianach już z początku XXI wieku, należał do innego potentata na rynku okrętów podwodnych, firmy tkMS.
Niemieckiemu właścicielowi zarzucano, że chce pozbyć się konkurencji. Planowano zmianę profilu szwedzkiej firmy na wytwórcę małych okrętów podwodnych (do 1000 ton), blokowano udział w konkursach eksportowych (vide Singapur). W tym czasie coraz bardziej nagląca była zaś potrzeba rozwijania projektu nowego okrętu podwodnego dla MW Szwecji (Svenska Marinen), a na horyzoncie jawiła się kolejna, modernizacji w ramach mid-life upgrade, posiadanych okrętów A19 Gotland. Szwedzka doktryna od lat była oparta o wymóg posiadania pięciu okrętów podwodnych, więc skoro Gotlandy były trzy, potrzebę na nowy typ określono na dwie jednostki. Pojawiły się jednak uzasadnione obawy, czy szwedzki przemysł, ale z właścicielem niemieckim o niekoniecznie tych samych oczekiwaniach biznesowych, udźwignie w praktyce dwa innowacyjne programy.
Według Szwedów, koncepcje przyszłego A26 powstawały od 2005 roku, by w 2007 roku wzmocnić je decyzją rządową. Dalsze rozmowy na poziomie agencja zakupowa FMV i zakłady Kockums były o tyle nieefektywne, że po 2010 roku rozpoczęto także przymiarki, czy może Saab podjąłby się budowy okrętów podwodnych. Zaczęło się przejmowanie specjalistów, a na pewnym etapie, w zakładach Kockums miały pojawić się szwedzkie służby specjalne, aby zabezpieczyć dokumentację i inne wrażliwe aktywa. W ofercie A26 miał być bardziej niemiecki niż szwedzki, a tego nie chciano, przez lata rozwijano przecież własne techologie. Obie strony zdecydowały się wyjść z impasu poprzez ponowne przejęcie zakładów Kockums (spółka zależna tkMS AB) przez szwedzkiego właściciela, co sfinalizowano w 2014 roku. A26 przestał być mirażem na poziomie organizacyjnym, ale trzeba było pokonać problemy ze stocznią. W czerwcu 2014 roku agencja FMV podpisała z Saab wstępne umowy (wartość 467 mln SEK, 210 mln PLN) dotyczące opracowania dokumentacji dla nowego pokolenia okrętów podwodnych oraz modernizacji dwóch Gotlandów. Jednocześnie podpisano i list intencyjny dotyczący rozwoju szwedzkiego potencjału podwodnego w latach 2015-2024 o szacunkowej wartości 11,2 mld SEK (5 mld PLN). Niejako z marszu Saab z zakładami Kockums zaproponował A26 w polskim programie Orka, przedstawiając oficjalnie po raz pierwszy swoją ofertę w listopadzie 2014 roku. W marcu 2015 roku agencja FMV oraz Saab podpisały zaś kontrakt na budowę dwóch okrętów podwodnych A26 za kwotę 7,6 mld SEK koron szwedzkich (ok. 3,5 mld PLN). Termin realizacji zlecenia na budowę pierwszej jednostki oscylował na około 2022 rok.
Strażnik Morza Bałtyckiego
Okręt podwodny nowej generacji dla Svenska Marinen określano mianem „Strażnika Morza Bałtyckiego”. Chociaż technologie naszego sąsiada zza morza wykorzystywano w różnych programach (by przypomnieć japoński i australijski), to jednak głównym obszarem operacyjnym dla szwedzkiej floty wojennej pozostawał i pozostaje Bałtyk. Z pełną jego specyfiką, wśród której do najważniejszych zaliczyć należy stosunkowo małą głębokość (średnio ponad 50 m), wysokim i zmiennym w różnych partiach wody zasoleniem czy pozostałościami po wojnach światowych (szacunkowo 50 tysięcy min, bomb, torped itp.).
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 5/2025