System kierowania ogniem z Bumar-Żołnierz S.A...
Andrzej Kiński
System kierowania ogniem z Bumar-Żołnierz S.A.
do polskiej wieży bezzałogowej
Jedną z tendencji w dziedzinie systemów uzbrojenia wozów bojowych i pojazdów wojskowych, które dobitnie zaznaczyły swoją obecność w ostatniej dekadzie, jest coraz powszechniejsze zastosowanie zdalnie sterowanych stanowisk uzbrojenia różnych kategorii. W najmniejszych montowane są karabiny maszynowe kalibrów 5,56÷12,7 mm i 25÷40 mm granatniki automatyczne, w większych – które już w pełni zasługują na miano wież – 20÷40 mm armaty automatyczne, czołowi producenci prowadzą także prace nad bezzałogowymi wieżami z armatami czołgowymi kalibru 105÷125 mm. Tego typu stanowiska od kilku lat znajdują się także w kręgu zainteresowań Sił Zbrojnych RP, z czym powiązane było rozpoczęcie stosownych prac badawczo-rozwojowych przez krajowe placówki naukowo-badawcze i przemysł obronny.
Ich efektem jest m.in. opracowanie rodziny zdalnie sterowanych stanowisk z uzbrojeniem strzeleckim i rakietowym Kobuz (OBR SM, potem ZM Tarnów S.A.). Polski przemysł gotów jest zmierzyć się również z poważniejszym wyzwaniem, jakim jest samodzielne opracowanie bezzałogowej wieży z głównym uzbrojeniem w postaci armaty automatycznej, która mogłaby być montowana na różnych nośnikach kołowych i gąsienicowych, w tym kołowych transporterach opancerzonych Rosomak, a w perspektywie – także na nowych bojowych wozach piechoty na bazie uniwersalnej platformy gąsienicowej. Wbrew opiniom malkontentów, polski przemysł już dziś ma w tej sferze znaczne kompetencje, choćby w zakresie systemów kierowania ogniem (SKO).
W poprzednim numerze NTW został opublikowany artykuł: „Czy może powstać polski zdalnie sterowany system wieżowy?”, którego celem było pokazanie dotychczasowych doświadczeń przedsiębiorstw skupionych w Dywizji Bumar-Ląd, przede wszystkim związanych z licencyjną produkcją wież Oto Melara Hitfist-30P w ZM Bumar-Łabędy S.A., dających solidną podstawę zaangażowanie również ich w programie polskiej wieży bezzałogowej. Tego typu kompetencjami dysponują oczywiście także inne firmy skupione w Grupie Bumar, które gotowe są uczestniczyć w tym projekcie. Są one w stanie opracować i wyprodukować wiele części skłaróżdowych systemu wieżowego, w tym także kluczowe z punktu widzenia jego efektywności na polu walki, do których zaliczyć należy system kierowania ogniem. Od kilkudziesięciu lat wiodącym krajowym producentem specjalnych urządzeń optoelektronicznych oraz wykorzystujących je systemów kierowania ogniem do wozów bojowych jest, powstałe w 1976 r., Przemysłowe Centrum Optyki S.A. (obecnie Bumar-Żołnierz S.A.). To właśnie tam, w ramach projektów realizowanych wspólnie ze specjalistami z Wojskowej Akademii Technicznej (przede wszystkim z Instytutu Elektroniki Kwantowej, najpierw chodzącego w skład Wydziału Elektroniki, potem samodzielnego, a od 1994 r. będącego częścią Wydziału Optoelektroniki – obecnie jest to Zespół Elektroniki Kwantowej Instytutu Optoelektroniki WAT), powstały wszystkie opracowane i wdrożone dotąd do produkcji w Polsce systemy kierowania ogniem do wozów bojowych, przeznaczone do prowadzenia ognia bezpośredniego do celów naziemnych. PCO ma swój udział także w opracowaniu i produkcji elementów niektórych z powstałych w kraju SKO artyleryjskich i artyleryjsko-rakietowych zestawów oraz systemów przeciwlotniczych. W zakładach przy ulicy Jana Nowaka-Jeziorańskiego, na warszawskim Gocławiu, kompletowane są i testowane także elementy systemu kierowania ogniem licencyjnej wieży Oto Melara Hitfist-30P, w tym kamery termowizyjne.
Przed kilkoma laty, tradycyjnie przy współpracy z WAT, PCO S.A. podjęło się zadania realizacji pracy pod nazwą „Wysoko zaawansowane technologicznie elementy systemu kierowania ogniem z przeznaczeniem do wież załogowych i bezzałogowych”. Chociaż wówczas wieża taka, opracowywana z myślą o modernizacji bojowego wozu piechoty BWP-1 do standardu BWP-1M Puma, nie powstała, prace są kontynuowane i zaowocowały opracowaniem i poddaniem próbom kilku – praktycznie gotowych – elementów systemu. Dziś rozwija się je z myślą o innych aplikacjach, ale zdobyte doświadczenia można bezpośrednio wykorzystać także w nowym, bezzałogowym systemie wieżowym.
Na początku była Merida
Omawiając drogę, jaką przebyło Przemysłowe Centrum Optyki S.A., aby uzyskać obecne kompetencje w zakresie systemów kierowania ogniem, należy cofnąć się do końca lat 70. XX wieku, do programu modernizacji remontowej czołgów średnich T-55A Wojska Polskiego. Nieco wcześniej, na szczeblu Komitetu Technicznego Układu Warszawskiego, zapadła decyzja o celowości modernizacji czołgów rodziny T-54/55, która zaowocować miała m.in. wzrostem odporności balistycznej i przeciwminowej poprzez montaż dodatkowych osłona kadłuba i wieży, a także skróceniem procesu otwarcia ognia i wzrostem dokładności strzelania (prawdopodobieństwa trafienia celu pierwszym pociskiem), dzięki instalacji nowych dzienno-nocnych przyrządów celowniczo- obserwacyjnych oraz komputera balistycznego, automatycznie wyliczającego poprawkę znaku celowniczego na bazie danych z zespołu czujników. Taka integracja celowników, czujników oraz przelicznika balistycznego oznaczała, że w przypadku zmodernizowanego czołgu będzie można już mówić o SKO. Co ciekawe, w tym przypadku nie narzucono państwom członkowskim Układu Warszawskiego konieczności zakupu wszystkich elementów pakietu modernizacyjnego w ZSRS lub uruchomienia ich produkcji na mocy licencji, ale dopuszczono szeroki udział ich własnych placówek naukowo-badawczych i zakładów przemysłu obronnego w tym procesie. W drugiej połowie lat 70. XX, w ramach pakietu modernizacyjnego T-55M/AM, system taki – oznaczony Wołna – wdrożono w ZSRS. Po kilku latach także w Czechosłowacji opracowano analogiczny system Kladivo, powtarzający architekturę Wołny, który zaczęto montować w ramach remontów głównych na czołgach doprowadzanych do standardu T-54/55AM2. Także w Polsce, w której, podobnie jak w Czechosłowacji, produkowano czołgi T-54 i T-55 na mocy licencji, podjęto w 1978 r. prace nad głęboką modernizacją czołgów T-55A, ale w przypadku SKO przyjęto inne założenia niż w ZSRS i Czechosłowacji. W systemach Wołna i Kladivo modernizacji poddawano standardowe celowniki TSz-2B-32 (dzienny) i TPN-1-22 (nocny), niezależnie od nich montując nad lufą działa dalmierz laserowy. W Polsce postanowiono pójść o krok dalej, integrując w jednym, nowym przyrządzie tory dzienny i nocny oraz dalmierz laserowy, w związku z czym można było wyeliminować oddzielny celownik nocny działonowego, a celownik TSz-2B-32 zachowano jako awaryjny. Celownik miał być oczywiście tylko jednym z elementów systemu, w którego skład weszły także: pulpit działonowego, monitor dowódcy, rękojeści sterujące, cyfrowy przelicznik balistyczny, czujnik meteorologiczny, czujniki prędkości własnej, kąta burtowego i przyrostu kąta burtowego, kąta podniesienia lufy armaty, pochylenia podłużnego,pochylenia poprzecznego czopów armaty i temperatury ładunku prochowego.
Zadania opracowania SKO do modernizacji czołgu T-55A podjął się zespół Instytutu Elektroniki Kwantowej Wydziału Elektroniki WAT, kierowany przez płk. prof. dr. inż. Zbigniewa Puzewicza, pioniera wojskowej techniki laserowej w Polsce. Prace realizowano pod kryptonimem Merida. Już na wczesnym ich etapie specjaliści WAT nawiązali ścisłą współpracę z inżynierami z Przemysłowego Centrum Optyki. Ich wspólnym dziełem był dzienno-nocny celownikdalmierz CDDN-1, w którym oba tory obserwacyjnocelownicze oraz dalmierz laserowy wykorzystywały to samo lustro peryskopu, co eliminowało problem zgrywania osi optycznej dalmierza laserowego oraz celownika, którego oś optyczna była stabilizowana w płaszczyźnie poziomej. W torze nocnym zastosowano pasywny noktowizor I generacji z trójkaskadowym wzmacniaczem światła szczątkowego (wzmacniacz był importowany z Jugosławii). Dalmierz laserowy na granacie itrowo-aluminiowym (YAG), opracjocowano w WAT i PCO, opierając się na krajowej bazie elementowej. Sercem przelicznika balistycznego stał się 8-bitowy procesor Intel 8080 wykonany w technologii n-MOS, który, jako MCY7880, produkowany był na mocy licencji w Polsce.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 10/2012