System Scorpene/NCM – szansa na morski generacyjny przełom

Mariusz Cielma
Procedowanie zakupu okrętów podwodnych nowej generacji dla Polskiej Marynarki Wojennej, po zmianach kadrowych MON z początku bieżącego roku, w sposób widoczny stanęło w miejscu. Chyba zatem siłą rozpędu prowadzone są działania firm, a także rządów, zainteresowanych polskim rynkiem. W ostatnich tygodniach mieliśmy okazję zapoznać się propozycją, a przede wszystkim kompetencjami francuskimi w zakresie floty podwodnej, rozumianej jako system walki oraz ważna gałąź badawczo-przemysłowa sektora morskiego. Naval Group zaprosił grupę polskich dziennikarzy do zapoznania się z posiadanym przez Francuzów dorobkiem. W odniesieniu do niedawno podpisanego kontraktu na rakietową Wisłę, za uprawnione należy uznać przyjęcie dwuczłonowej nazwy dla francuskiej propozycji w programie Orka – Scorpene/NCM – nosiciel i pocisk manewrujący.
Jeszcze pod koniec 2017 roku wydawało się, że w polskim programie Orka wszystko zmierza do rozstrzygnięcia, a przynajmniej wskazania partnera na kolejne dekady do budowy polskich kompetencji operacyjnych i gospodarczych z wykorzystaniem floty podwodnej. Dla programu modernizacji floty i samych marynarzy Dywizjonu Okrętów Podwodnych realia są jednak takie, że resort obrony na obecnym etapie postępowania nie zdecydował ostatecznie o trybie zakupu jednostek. To wywrócenie całego dotychczasowego harmonogramu programu. W praktyce, jeżeli w najbliższych miesiącach w sposób zauważalny Orka nie uzyska przyśpieszenia, oznacza to faktycznie przyznanie, że flota podwodna nie jest elementem planu modernizacji Sił Zbrojnych RP. Taki obrót sprawy będzie niewątpliwie zaskoczeniem. Przez lata, od przynajmniej grudnia 2012 roku i upublicznienia Planu Modernizacji Technicznej na lata 2013-2022 zawierającego potrzebę pozyskania trzech okrętów podwodnych nowej generacji, wielokrotnie w przestrzeni publicznej podkreślano niezbędny element w postaci następców okrętów typu Kobben oraz samotnego Orła, wpisując Orkę także do zdolności odstraszających na niespotykanym w Polsce poziomie strategicznym. Flota miała być składową konwencjonalnej triady (na wzór ich nuklearnego odpowiednika) wraz z lotniczymi pociskami manewrującymi (AGM-158A/B JASSM/JASSM-ER), naziemnymi pociskami balistycznymi programu Homar (w praktyce również manewrującymi na ostatnim, terminalnym, etapie lotu) oraz okrętami podwodnymi Orka z morskimi pociskami manewrującymi. Co ciekawe, znaczenie zakupu jednostek podwodnych, pomimo bardzo dużego obciążenia dla wydatków publicznych, nie została podważona nawet po zmianach politycznych dokonanych w wyborach parlamentarnych z października 2015 roku. Od tego czasu w polskim systemie militarnym wiele się zmieniło, ale nie priorytet dla Orki, o którym wielokrotnie mówił były Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz. Druga połowa 2017 roku, w zgodnej opinii wszystkich trzech kluczowych oferentów (z racji umowy międzyrządowej właściwiej jest ich identyfikować jako Francja, Niemczy oraz Szwecja), była czasem właściwie wykorzystanym, głównie przez specjalny zespół kierowany przez sekretarza stanu w MON Bartosza Kownackiego, wykorzystującego efekt dotychczasowej pracy Inspektoratu Uzbrojenia do pozyskania dodatkowych informacji niezbędnych w procesie wyłaniania oferenta oraz dokonania samej rekomendacji na potrzeby ośrodków decyzyjnych. Do dziś nie wiadomo, czy rekomendacja ostatecznie powstała, czy na początku roku było blisko do takiej decyzji. Od trzech miesięcy w programie okrętów podwodnych dzieje się niewiele, co może brzmieć nawet eufemistycznie, brak bowiem w ogóle symptomów, że jest dalsza perspektywa dla floty podwodnej w Polsce. Ta bliższa, jest coraz bardziej pisana metrykami sprzętu Dywizjonu Okrętów Podwodnych, nie jest zatem optymistyczna.
Dorobek proceduralny i analityczny z ostatnich lat pozostaje w zasobach decydentów resortu obrony, ale i państwa, biorąc pod uwagę znaczenie wojskowych transakcji dla relacji międzynarodowych i budżetu państwa. Możliwy jest zatem szybki powrót na ścieżkę przynajmniej ponownej analizy ofert. Niewątpliwie, ta francuska ma swoje mocne punkty. Co ważne z punktu widzenia Polski, nie szukamy sprzedawcy, a strategicznego partnera. Polscy dziennikarze usłyszeli między innymi w Paryżu, że takim chce być Francja.
Partnerzy
Okręty podwodne można zakupić na drodze postępowania konkurencyjnego. Nie będzie to zapewne problem. Polska jednak już od kilku przynajmniej lat głośno podkreśla - nie chcemy tylko jednostek podwodnych. Szukamy partnera do budowy systemu odstraszania w postaci nosiciela i pocisku manewrującego, dodając, chcemy pełnej autonomii do planowania i jego operacyjnego wykorzystania. Dodajmy do tego potrzebę wysoce specjalistycznego przygotowania ludzi, wypracowania odpowiednich struktur i procedur, wówczas otrzymamy szybką odpowiedź – takiej inwestycji w obronność nie przeprowadza się przez przetarg, ale umowę międzyrządową. Na dodatek, pocisk manewrujący i związane z nim systemy, nie jest klasycznym produktem rynkowym, nie kupuje się go na zasadach komercyjnych. Strona francuska deklaruje – chcemy aby Polska była naszym ważnym partnerem w sferze bezpieczeństwa. Warto zauważyć, że wielka polityka dotykała w ostatnim czasie polskich i francuskich wojskowych. Takie doświadczenia mieliśmy z Amerykanami (Irak i Afganistan), ale i Francuzami. W latach 2008-2009 na terytorium Czadu stacjonował liczny, bo blisko 400-osobowy kontyngent Wojska Polskiego, formalnie w ramach misji Unii Europejskiej, następnie ONZ, ale faktycznie we francuskiej strefie wpływów.
Dlatego nie może zaskakiwać, że w trakcie dziennikarskiej wizyty we Francji, pojawił się również punkt związany ze spotkaniem w siedzibie Ministerstwa Obrony. Spojrzenie na współpracę polsko-francuską, wybiegające poza zakup okrętów podwodnych, przedstawił zastępca dyrektora ds. Europy Zachodniej i Afryki Północnej Agencji Uzbrojenia (DGA) generał Vincent Thomassier oraz kontradmirał Didier Maleterre, odpowiedzialny za międzynarodowe kontakty w Marine Nationale (MW Francji), w przeszłości oficer francuskich atomowych okrętów podwodnych (dowódca m.in. Saphir oraz Le Triomphant). Zapewniali, że dzięki zakupowi Scorpene oraz całego pakietu uzbrojenia w postaci torpedy F21, pocisku przeciwokrętowego SM39, a przede wszystkim manewrującego NCM, Polska uzyska najpotężniejszy klasyczny okręt podwodny w NATO. Biorąc pod uwagę operacyjny już status NCM, nie ma natomiast ryzyka dla całego przedsięwzięcia związanego z włączeniem tej klasy uzbrojenia do arsenału klasycznego okrętu podwodnego. Generał Thomassier uciął także wszelkie spekulacje medialne związane z francuską strategią wobec tandemu Scorpene/NCM – nie ma mowy o sprzedaży pocisków komukolwiek, bez francuskiej platformy. Dla Francji pocisk NCM ma charakter uzbrojenia strategicznego, nie jest na sprzedaż. Polska jest pierwszym krajem dopuszczonym do zakupu tej technologii, także z prawem autonomicznego jej użycia. Taka transakcja musi mieć charakter partnerstwa międzyrządowego. Sprzedaż pakietu okręt i pocisk pozwala też mieć pewność, że cały system zadziała. Można się również domyślać się, że prócz próby wzmocnienia własnej oferty, tego typu deklaracje mają także dodatkowe podłoże – Francja nie chce przekazywać informacji o krytycznych technologiach wojskowych (w tym wypadku odstraszania nienuklearnego) innym państwom, integratorom rozwiązania na inny okręt podwodny. Przy wyborze oferty francuskiej deklarowane jest także wsparcie w budowie systemu planowania operacyjnego wykorzystania pocisków manewrujących, nie wykluczono także pomocy z biblioteką potencjalnych celów. Podobnie do innych kluczowych dla Francji partnerów, Marine Nationale planuje możliwość wprowadzenia w ramach staży polskich oficerów na pokłady okrętów atomowych. Mowa o grupie marynarzy z PMW mogących w praktyce zapoznać się z arkanami funkcjonowania systemu w wykonaniu francuskim.
Scorpene® 2000 – mniejsza Barracuda
Francuska marynarka wojenna (Marine Nationale) na przełomie wieków zrezygnowała z wykorzystywania okrętów podwodnych z napędem elektryczno-spalinowym. Ostatnią taką jednostkę, Ouessant (typ Agosta), wycofano w 2001 roku. Krok ten dla francuskiego przemysłu stoczniowego wytworzył specyficzną sytuację. Istniała groźba, że podobnie do Amerykanów, rezygnacja z posiadania klasycznych okrętów podwodnych przez rodzimą flotę doprowadzi do stopniowej utraty kompetencji, tym samym rynków eksportowych. Na szczęście dla francuskich stoczniowców, od 1992 roku trwał francusko-hiszpański program budowy klasycznego okrętu podwodnego nowej generacji (projekt był realnie francuski, wspólna była jego budowa), na dodatek zgodzono się wykorzystać technologie opracowywane dla nowego pokolenia okrętów atomowych w ofercie na jednostki klasyczne. Z drugiej strony, korzyść niewątpliwie odniósł także sam program Barracuda. Technologie wykorzystane w budowanych w jego ramach uderzeniowych atomowych okrętach podwodnych typu Suffren od lat testowane są operacyjnie na mniejszej platformie - Scorpene. Wiele elementów na obu jednostkach się przenika, dlatego Francuzi określają Scorpene mianem mniejszej Barracudy, różni je przede wszystkim rodzaj napędu oraz same rozmiary. Wspólny pozostaje przede wszystkim system dowodzenia Subtics, pokładowe uzbrojenie oraz część sensorów.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 5/2018