Świadomość zagrożenia
Karol Rudy
Świadomość zagrożenia.
Niemiecka broń pancerna 1939 roku
oczami polskich analityków
Pod względem operacyjnym bodaj żaden inny związek niemiecki nie przysporzył we wrześniu 1939 roku polskiej armii tyle zgryzot i cierpienia jak XVI Korpus Armijny (zmotoryzowany) gen. Ericha Höpnera. Trzon jego stanowiły 1. i 4. Dywizje Pancerne, które biły się na najważniejszych kierunkach, a ich sukcesy miały decydujące znaczenie. Lokalne momenty chwały Wojska Polskiego w walce z tym potężnym związkiem pancernym, jak 1 września pod Mokrą czy 9 września na ulicach Warszawy, nie mogą przyćmić faktu, że XVI Korpus zadał najpierw śmiertelny cios spoistości całego frontu polskiego (klin wbity między Armie „Łódź” i „Kraków”), następnie rozwijając to powodzenie zdezorganizował najpierw obronę Armii „Łódź” i koncentrację Armii „Prusy”, rozbijając przy tym jej północne zgrupowanie, zaś w siódmym dniu wojny wyszedł już na wolną przestrzeń operacyjną i zagonem na Warszawę odciął drogi odwrotu na wschód trzem armiom polskim. Warszawy z marszu nie zdobył, ale być może tylko dlatego, że jego wysiłek został wówczas rozproszony. Opanował za to przyczółek na Wiśle i nie dopuścił do przebicia się do stolicy Grupy gen. Thommée, podejmując częściowe oblężenie Warszawy. Wreszcie na koniec rzucony nad Bzurę, walnie przyczynił się do polskiej klęski w tej bitwie. W swym krwawym, ale ostatecznie tryumfalnym marszu XVI Korpus Armijny (zmotoryzowany) zmierzył się z różnymi formacjami Wojska Polskiego – kawalerią, piechotą, ale także lotnictwem, które desperackimi nalotami starało się opóźnić jego marsz, wreszcie z bronią pancerną – w tym czołgami 7 TP. Żadna próba
powstrzymania korpusu gen. Höpnera w wymiarze operacyjnym nie dała rezultatu. Najłatwiej fakt ten wytłumaczyć można ogólną sytuacją, przewagą liczebną wroga w czołgach, jego silniejszą artylerią, lotnictwem, sprawniejszym dowodzeniem itd. Jednak nie tylko. Czy najwyższe czynniki wojskowe II Rzeczypospolitej rozumiały jaką potęgą są dywizje szybkie? Czy właściwie rozpoznano możliwości niemieckiej broni pancernej? I czy może nie docenienie tego właśnie przeciwnika doprowadziło Wojsko Polskie do przyjęcia bitwy na warunkach dla nas samobójczych? Zagadnienia te wymagają rozpatrzenia na przynajmniej trzech płaszczyznach – technicznej, taktycznej i operacyjnej.
Wymiar I – techniczny
„Wojna ta wykazała całkowitą bezużyteczność tankietek i lekkich czołgów uzbrojonych w karabiny maszynowe. Są one bezskuteczne, a w pewnych wypadkach podnoszą moral przeciwnika dzięki swej wrażliwości. Przeciw nim wystarczał nieraz nawet ręczny granat” – to fragment jednego ze sprawozdań z 1939 roku sporządzonego w Wojsku Polskim, poświęconego doświadczeniom wojny w Hiszpanii, oceniającego wartość sprzętu pancernego z Włoch i Niemiec. Podobnie w jednym z raportów Oddziału II Sztabu Głównego (wywiadowczego) z lata 1939 roku, o którym szerzej dalej, znalazł się podobny passus: „pancerz czołgów niemieckich zgodnie z opinią dwóch dowódców kompanii – Hiszpanów jest mało wartościowym; rozpryskuje się on przy uderzeniu pocisków działek ppanc., raniąc odłamkami załogę. Jeden z dowódców kompanii widział dwóch ciężko rannych odłamkami pancerza. Podał on również wypadek następujący: bomba lotnicza upadła w pobliżu zgrupowania czołgów, odłamki jej uszkodziły trzy czołgi niemieckie, wybijając w pancerzach dziury. Zdaniem jego w czołgach sowieckich w tym wypadku odłamki takie spowodowałyby tylko wgięcia i deformacje.” Oczywiście oba te cytaty odnoszą się do właściwości najliczniejszego w 1939 roku czołgu Panzerwaffe – lekkiego Panzer-Kampfwagen I (Panzer I), a zwłaszcza zastosowanej na szerszą skalę w Hiszpanii jego starszej odmiany – Ausf. A. Jak zatem widać na kilka miesięcy przed wybuchem wojny z nazistowskimi Niemcami opinia o jakości lekkiego Pz I nie była najwyższa. Jednak jakości czołgów niemieckich nie rozpatrywano wyłącznie przez pryzmat tej konstrukcji.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW Numer Specjalny 4