Stingerhawk – w końcu nowość od Revision!
Michał Sitarski
Na świecie jest wiele firm produkujących okulary dla strzelców (albo ochronne), wśród nich kilka renomowanych. Dostarczają sprzęt dla dużych armii, są znane i uznane za jakość produktów, design (trochę mniej za cenę) oraz słyną z tego, że co i rusz w ich ofercie pojawiają się nowe produkty, coraz lepsze i atrakcyjniejsze. W tej drugiej grupie znajduje się także firma Revision, choć akurat w jej przypadku z tymi nowymi produktami bywa różnie...
Revision to firma znana przede wszystkim z produkcji okularów ochronnych o przeznaczeniu „militarnym” (wspomnijmy choćby to, że swojego czasu cała Bundeswehra używała modelu Sawfly, a nie była to jedyna armia zaopatrywana przez Revision) oraz hełmów. Nieco mniej w innych rzeczy, choćby systemów zasilania, a to także ma w swojej ofercie. Niestety, w przeciwieństwie do kilku innych, znanych producentów okularów, Revision bardzo mocno odstawał od konkurencji – nowości w jego ofercie pojawiały się nadzwyczaj rzadko. No cóż, jeśli ktoś zaopatruje duże armie, a kontrakty idą w setki tysięcy sztuk, kosztujących grube miliony dolarów/euro, to po co rozdrabniać się na projektowanie co i rusz nowych modeli, które kupi garstka cywilnych zapaleńców?
Ostatnim, bardzo popularnym i znanym modelem okularów o przeznaczeniu militarnym były właśnie Sawfly, które premierę miały jeszcze w ubiegłej dekadzie. Potem długo było nic, aż w końcu, niemal sześć lat temu („SHOTShow 2013”), pojawiła się jaskółka w postaci okularów Stingerhawk. Od tego czasu w Revision coś musiało drgnąć, bo w ofercie firmy pojawiają się nowe modele okularów i choć nie jest to tak częste jak u konkurencji, nie sposób nie zauważyć postępu i „daleko idących zmian”. Ostatnio nawet firma wprowadziła do swojej oferty kategorię okularów przeznaczonych dla osób spędzających aktywnie czas, co już w ogóle zakrawa na rewolucję w jej strategii... No dobra, artykuł ma być jednak o dość konkretnym modelu, więc może skupmy się na nim, a nie na Revision samym w sobie.
Stingerhawk to okulary ochronne przeznaczone dla wojska i służb mundurowych. Wyposażone są w jeden duży wizjer, a nie w dwie oddzielne soczewki. Taka budowa upraszcza konstrukcję i zwiększa wytrzymałość (minimalna liczba punktów połączeń i przejścia między oprawką a szybą), a także zapewnia jednakową odporność na całej chronionej powierzchni. Dodatkowo jedna, duża szyba zapewnia od razu dużą powierzchnię ochronną, co uzyskuje się stosunkowo łatwo poprzez jej odpowiednie wyprofilowanie, a nie kombinowanie z wygięciem oprawki i powiększaniem zauszników, jak to ma miejsce w innych okularach (dodajmy także, że zauszniki powiększone tak, by chronić oczodoły z boku skutecznie ograniczają pole widzenia).
Szyby okularów Revision Stingerhawk wykonane są z wysokiej jakości poliwęglanu, wyprofilowane tak, że nie zniekształcają obrazu i spełniają normy ANSI Z87.1- 2010 Standard EN 166, EN 170, EN 172, MIL-PRF-32432, MIL-PRF-31013 oraz MIL-DTL-43511D. Pokryte są dodatkowo powłoką przeciwzaroszeniową oraz zwiększającą odporność na uszkodzenia mechaniczne OcuMax Plus – według zapewnień producenta jest ona odporna na działanie wielu środków chemicznych, w tym zabójcy takich powłok, czyli DEET, stanowiącego składnik wielu środków odstraszających owady (tych skuteczniejszych). Jakby zalet było mało, to materiał wizjera charakteryzuje się dość dużą elastycznością i pozwala na wyginanie (i to nawet w dość znacznym zakresie) bez uszczerbku dla całości szyby. Projektanci Revision też wreszcie pokazali pazur (może nie bardzo duży, ale jednak) i nadali wizjerowi nawet ładny, troszeczkę agresywny i nowoczesny kształt (po wiekowym Sawfly wszystko będzie lepsze, ale tu naprawdę nie jest najgorzej). Oczywiście wizjery blokują promieniowanie typu UVA-A-B-C w 100%, za procent przepuszczalności światła widzialnego zależy od koloru szyby – dostępne są cztery wersje: przezroczysta, przyciemniana, żółta i miedziana. Oprócz tego jest jeszcze wizjer specjalistyczny, chroniący wzrok przed promieniowaniem laserowym, określony jako GF-8 (taki wpadający w różowawą czerwień, kosmicznie drogi).
W gniazdo pośrodku wizjera wpinany jest nosek – wchodzi na wcisk. Stanowi on połączenie elementu sztywnego, mocującego do oprawki oraz miękkiego i elastycznego, opierającego się na nosie. Występuje w dwóch wersjach – pełnej i ażurowej, jednak obie są przystosowane do współpracy z wkładką korekcyjną i są zamienne.
Wizjer połączony jest „na wcisk” z oprawką – łączy się z nią bardzo pewnie, nie ma absolutnie żadnych luzów, ani – tym bardziej – obawy o jego wypadnięcie w trakcie użytkowania okularów. Za utrzymywanie go na miejscu odpowiedzialne są występy na szybie współpracujące z odpowiednimi gniazdami w oprawce oraz elastyczność materiału samej oprawki, którą trzeba niemal „naciągnąć” na zaczepy szyby. Można to zrobić bez obawy, bo materiał oprawki jest bardzo elastyczny i pozwala na bardzo brutalne traktowanie – można ją zginać jeszcze bardziej, jak szybę bez obawy o jej uszkodzenie. Oprawka wykonana jest z elastycznego tworzywa sztucznego (polimeru?), jednak zachowującego odpowiednią sztywność, by cała konstrukcja utrzymywała się pewnie na głowie. Ma dość ładny, agresywny kształt i jest zadziwiająco lekka – masa kompletnych okularów to tylko 32 g (w rozmiarze Regular). Jest prawie w całości czarna, z szarymi, ozdobnymi wstawkami. Zauszniki mają wyprofilowany ergonomicznie kształt, a ich grubość zmniejsza się „ku tyłowi”, co ma zapewnić lepszą współpracę z ochronnikami słuchu. Na końcu z kolei znajdują się otworki, w które można wpiąć elastyczny pasek zapewniający stabilne umocowanie okularów na głowie.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 9-10/2018