„Austriacki Uzi”: Steyr MPi-69
Leszek Erenfeicht
„Austriacki Uzi”: Steyr MPi-69
W poprzednim numerze mieliśmy test „polskiego Uzi”, jak dyletanci nazywali Glauberyta, dziś dla uzupełnienia wątku zajmiemy się austriackim pistoletem maszynowym, któremu też takie pokrewieństwo wmawiano. MPi-69 to już dziś szacowny zabytek, ale kiedy się pojawił, wydawało się, że wyznacza nowe drogi rozwoju pistoletów maszynowych
Pojawienie się Uzi (STRZAŁ 6/04), pierwszego po właściwej stronie Żelaznej Kurtyny kompaktowego pistoletu maszynowego z magazynkiem w chwycie i zamkiem obejmującym lufę, spowodowało wielkie zainteresowanie tego typu konstrukcjami na świecie. Tak naprawdęjednak przed Uzi powstały czechosłowackie Sa vz.23/25, ale z racji podobieństwa układu konstrukcyjnego i opóźnienia, z którym się o jego istnieniu dowiedziano, to właśnie te pistolety uznano za kopie broni izraelskiej. Ten sam los czekał później wiele peemów o podobnych rozwiązaniach jak choćby PM-84P ( STRZAŁ 3/07 i 4/09), którego poza ogólnym układem konstrukcyjnym nic z Uzi nie łączyło. Miałem ostatnio rzadką okazję zapoznać się dokładnie z austriackim pistoletem maszynowym Steyr MPi-69, który także uchodzi za kopię Uzi, choć poza pudełkowatym kształtem więcej go łączy z konstrukcją czechosłowacką, niż izraelską. Niestety – nie było mi dane z MPi-69 postrzelać, gdyż egzemplarz, z którym miałem do czynienia jest fabrycznym przekrojem szkoleniowym. Po wojnie Republika Federalna Austrii (bo taką pełną nazwę, Bundesrepublik Österreich, nosi obecnie to państwo) była podzielona podobnie jak Niemcy na cztery strefy okupacyjne i tak jak Niemcom groziło jej utrwalenie tego podziału. Zgodnie z deklaracją moskiewską z roku 1943 Austria cieszyła się jednak – co nie do końca miało pokrycie w faktach – statusem Pierwszej ofiary nazizmu, co w jakimś tam stopniu mitygowało ekscesy czerwonoarmistów. „W jakimś tam”, a nie całkiem, bo my też taką ofiarą byliśmy, a „typem w papasze i z pepeszą” do dziś dzieci straszymy. W każdym razie w roku 1955, już za Chruszczowa, choć przed XX Zjazdem, Austriakom udało się wynegocjować w zamian za obietnicę trwałej neutralności kraju i wycofanie pozostałych okupantów rzecz niesłychaną w historii rosyjskiej i radzieckiej ekspansji terytorialnej – Armia Radziecka, a wraz z nią cała infrastruktura okupacyjna wycofała się dobrowolnie z terenu ich kraju! Wkrótce potem w konstytucji z października 1955 roku Austria zapisała neutralność na wypadek konfliktu wojennego, oraz zakaz przynależności do bloków wojskowych i organizacji obcych baz wojskowych w okresie pokoju, a zapis ten obowiązuje do dziś.
Kto swoje nosi, ten się nie prosi
Neutralność wiązała się z unikaniem zależności w dziedzinie uzbrojenia od obu stron zimnej wojny, a to spowodowało odrodzenie własnego przemysłu obronnego. Do produkcji broni strzeleckiej wyznaczono firmę ze wspaniałymi, jeszcze cesarsko-królewskimi tradycjami w tym względzie – Steyra, wówczas część koncernu mechaniczno-samochodowego Steyr-Daimler- Puch AG. Pierwszym jego produktem był karabin automatyczny StG-58 – licencyjna wersja belgijskiego FN FAL, a po 10 latach pojawiły się dwie konstrukcje uzupełniające uzbrojenie austriackiej Bundesheer: pistolet maszynowy MPi-69 i karabin wyborowy SSG-69. Próbowano dodać do tego jeszcze rodzimy pistolet Pi-18, który ostatecznie wszedł jednak do ograniczonej produkcji dopiero dekadę później jako Steyr GB (STRZAŁ 7/08). Nowe konstrukcje strzeleckie Steyra łączyło szersze niż tradycyjnie wykorzystanie tworzyw sztucznych jako materiału do konstrukcji broni. Na przełomie lat 60. i 70. tworzywa sztuczne (a dokładniej – zaufanie do nich w kręgach wojskowych) nie były jeszcze na takim stopniu rozwoju, by ktoś zaryzykował wykonywanie z nich głównych części broni, ale SSG-69 miał (i ma nadal, bo karabin okazał się wielkim eksportowym hitem, produkowanym jeszcze dziś, po niemal 40 latach od powstania!) plastikowe łoże z kolbą. To samo rozwiązanie zastosowano w pistolecie maszynowym MPi-69. Wbrew powszechnym (niestety, także moim – patrz STRZAŁ 8/07 o AUG – za co posypuję głowę popiołem) twierdzeniom MPi-69 nie ma bowiem plastikowej komory zamkowej, jak późniejszy o dekadę AUG (StG-77), a jedynie polimerową komorę spustową z łożem, okrywającą znaczną część klasycznej całkowicie metalowej komory zamkowej.
Kto swoje nosi, ten się nie prosi
Neutralność wiązała się z unikaniem zależności w dziedzinie uzbrojenia od obu stron zimnej wojny, a to spowodowało odrodzenie własnego przemysłu obronnego. Do produkcji broni strzeleckiej wyznaczono firmę ze wspaniałymi, jeszcze cesarsko-królewskimi tradycjami w tym względzie – Steyra, wówczas część koncernu mechaniczno-samochodowego Steyr-Daimler- Puch AG. Pierwszym jego produktem był karabin automatyczny StG-58 – licencyjna wersja belgijskiego FN FAL, a po 10 latach pojawiły się dwie konstrukcje uzupełniające uzbrojenie austriackiej Bundesheer: pistolet maszynowy MPi-69 i karabin wyborowy SSG-69. Próbowano dodać do tego jeszcze rodzimy pistolet Pi-18, który ostatecznie wszedł jednak do ograniczonej produkcji dopiero dekadę później jako Steyr GB (STRZAŁ 7/08). Nowe konstrukcje strzeleckie Steyra łączyło szersze niż tradycyjnie wykorzystanie tworzyw sztucznych jako materiału do konstrukcji broni. Na przełomie lat 60. i 70. tworzywa sztuczne (a dokładniej – zaufanie do nich w kręgach wojskowych) nie były jeszcze na takim stopniu rozwoju, by ktoś zaryzykował wykonywanie z nich głównych części broni, ale SSG-69 miał (i ma nadal, bo karabin okazał się wielkim eksportowym hitem, produkowanym jeszcze dziś, po niemal 40 latach od powstania!) plastikowe łoże z kolbą. To samo rozwiązanie zastosowano w pistolecie maszynowym MPi-69. Wbrew powszechnym (niestety, także moim – patrz STRZAŁ 8/07 o AUG – za co posypuję głowę popiołem) twierdzeniom MPi-69 nie ma bowiem plastikowej komory zamkowej, jak późniejszy o dekadę AUG (StG-77), a jedynie polimerową komorę spustową z łożem, okrywającą znaczną część klasycznej całkowicie metalowej komory zamkowej.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 5/2009