Stanisław Skalski przeciwko Luftwaffe. Wrzesień 1939 r.

Stanisław Skalski przeciwko Luftwaffe. Wrzesień 1939 r.

Łukasz Łydżba

 

Według Listy Komisji Bajana, ppor. Stanisław Skalski miał we wrześniu 1939 roku zestrzelić cztery samoloty samodzielnie, jednego wspólnie z trzema innymi pilotami, a kolejnego uszkodzić z dwoma innymi. Z jego wspomnień wynika, że miał również udział w pierwszym zwycięstwie dywizjonu. Niniejszy artykuł to próba skonfrontowania raportów i wspomnień Skalskiego z ocalałą dokumentacją Luftwaffe.

Nadchodzi wojna

31 sierpnia 18 myśliwców PZL P.11c należących do III/4 Dywizjonu Myśliwskiego przeleciało z lotniska bazowego w Toruniu na lotnisko polowe Lipie. Jednego z nich pilotował ppor. pil. Stanisław Skalski, późniejszy najlepszy as polskiego lotnictwa. Tak przelot i ulokowanie się na lotnisku Lipie relacjonował Stanisław Skalski:

„(…) Ożywiło się lotnisko. Ciszę przerwał warkot silników, z krzaków wysunęły się zgrabne sylwetki „jedenastek", a z lasu pękate Karasie. Samoloty opuszczały swą macierzystą bazę, szły w pole, by już nigdy tu nie wrócić. Dywizjon myśliwski, ustawiając się kluczami, odlatywał pierwszy. Trójka za trójką znikała poza budynkami miasta, kierując się na zachód. Przeleciałem tuż nad wspaniałym parkiem bydgoskiego przedmieścia, wpadłem na otwartą przestrzeń i przeciąłem Wisłę koło mostu, rzucając ostatnie spojrzenie na Toruń.

Po dwudziestu minutach lądowaliśmy na polowym lotnisku pokrytym miękkim kobiercem koniczyny. Maszyny zostały zamaskowane między drzewami przebiegającej obok starej i nieużywanej drogi. W krótkim czasie wykopano stanowiska dla obrony przeciwlotniczej lotniska, w których zajęła miejsca obsługa uzbrojona w stare działka Hotchkiss. Dywizjon w dalszym ciągu pozostawał w alarmie. Zamieszkaliśmy w miejscowej szkole, a obsługa rozlokowała się w pobliskich domkach i stodołach.

Od tej chwili naszą żywicielką stała się kuchnia polowa. Samochód radiowy, gdzie mieściło się stanowisko dowodzenia dowódcy dywizjonu, oficera taktycznego i radiowego, stanął między maszynami obu eskadr w miejscu najbardziej widocznym dla załóg będących w alarmie. Jako sygnał alarmowy ustalono wystrzelenie zielonej rakiety. Szczegóły zadania miano przekazywać przez radio już po starcie. Tekst był częściowo zaszyfrowany. Własne samoloty otrzymały kryptonim »pszczoły«”.

1 września

Już pierwszego dnia wojny ppor. Stanisław Skalski miał pierwszą okazję do zmierzenia się z Luftwaffe. Rano około 3.30 piloci wyznaczeni do dyżuru w kluczu alarmowym, w tym Skalski, zostali wyrwani ze snu. Po krótkim dyżurze w kluczu alarmowym dowiedzieli się, że Niemcy zaatakowali Polskę i wybuchła wojna.

Około południa z lotniska Lipie miał wykonać lot patrolowy klucz ze 142. Eskadry Myśliwskiej. Według zestawienia lotów indywidualnych Biura Historycznego Polskich Sił Powietrznych trójkę myśliwców pilotowali kpt. Mirosław Leśniewski, ppor. Stanisław Skalski i pchor. Karol Pniak, a według wojennych wspomnień Stanisława Skalskiego oprócz niego lecieli pchor. Karol Pniak i kpr. Stanisław Wieprzkowicz. Według relacji Skalskiego z 1941 roku, klucz przechwycił rozpoznawczego Dorniera: „Dnia 1.IX.39 start na alarm za Do17 – niski pułap i znaczna szybkość npla unicestwia pogoń – ograniczam się do krótkiej wymiany ognia.”

Po powrocie z lotu bojowego klucz stał w pogotowiu bojowym. Na sygnał z sieci obserwacyjnej o nieprzyjacielu w powietrze poderwały się dwa klucze myśliwskie. Pierwszy ze 141. EM w składzie por. Marian Pisarek i kpr. Benedykt Mielczyński oraz drugi ze 142. EM w składzie ppor. Stanisław Skalski i pchor. Karol Pniak. Kpr. Stanisław Wieprzkowicz przypuszczalnie nie wystartował lub odłączył się od klucza 142. EM w czasie lotu. Por. Pisarek po locie sporządził następujący meldunek lotniczy:

„Imię, nazwisko i stopień pilota: por. pil. Pisarek Marian

Imię, nazwisko i stopień pilota: kpr. pil. Mielczyński Benedykt

Otrzymane zadanie: Start na alarm celem zwalczania samolotów nplskich bombardujących (...) Marszruta Markowo – Toruń – Markowo.

Warunki atmosferyczne pokrycie 1/4 mglisto – widoczność średnia (...)

Godz. 16:21 wystartowałem z bocznym. Na wys. 1500 mtr. nic nie widziałem, więc zrobiłem okrążenie i zauważyłem nad lasami na płd. od Torunia samolot – jednopłat-górnopłat. Przyjąłem kierunek na niego, nabierając po drodze wysokość. Samolot nplski też gwałtownie zaczął iść w górę. Zacząłem się z bocznym zbliżać do niego. Gdy miałem odl. około 350 mtr. zauważyłem, znaki (czarny krzyż) niemieckie. Przytem usłyszałem, że npl. do mnie strzela. Przeładowałem karabiny (gdyż przedtem zapomniałem) i zacząłem strzelać z tyłu, przybliżywszy się do około 150 mtr. Npl. zaczął gwałtownie pikować w kierunku północnym. Ja również w pice tej oddawałem serje wraz z kpr. Mielczyńskim. Następnie po ostatniej serji tuż nad ziemią zauważyłem, że obserwator w tylnej kabinie leży w kabinie i zauważyłem jeszcze, że pociski mojego bocznego kpr. Mielczyńskiego, który strzelał za mną, w tej chwili samolot skapotował. Ponieważ za mną prócz kpr. Mielczyńskiego przyleciały jeszcze dwa samoloty P.11c z esk. 142., a samolot niemiecki, prawdopodobnie Henschel, już leżał na ziemi, więc wróciłem na lotnisko, pozostawiając pozostałych krążących nad samolotem nplskim.”

Por. Pisarek wylądował na lotnisku Markowo o 16.31. W „Sprawozdaniu…” z 1941 roku Stanisław Skalski tak relacjonował ten lot:

„Tegoż dnia o godz. 15.30 ponowny start na alarm, również za Do17 z tym samym skutkiem. Latały prawdopodobnie na dalekie rozpoznanie. Po wyjściu z chmur nad Wisłę w kierunku „N” zobaczyłem pod sobą o ~300 mtr niżej Henschla 126, natychmiast przez radio podałem innym kurs npla, jednocześnie atakując z tyłu od góry. W tym samym czasie jako pierwszy wjechał mu na plecy por. Pisarek i ś.p. kpr. Mielczyński strzelając w przelocie – następnie ja z ppor. Pniakiem trzymaliśmy go aż do zderzenia z ziemią. Npl bronił się ostrzałem obserwatora oraz ucieczką do ziemi. Ogień npla był niecelny.”

Następnie Skalski posadził swojego P.11c niedaleko rozbitego Henschla, pomógł obu rannym lotnikom, uratował ich od linczu przez cywilów, a dróżnikowi kolejowemu kazał wezwać karetkę, która odwiozła jeńców to Torunia. Załogę Henschla Hs 126B z eskadry 3.(H)/21 stanowili Obltn. Siegfried von Heymann oraz Ltn. Friedrich Wimmer. Niemcy wystartowali z lotniska Grossborn (koło dzisiejszego Bornego Sulinowa).

Pełna wersja artykułu w magazynie Lotnictwo 12/2025

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter