Sprowadzenie poniemieckich torpedowców do Polski

 


Jan Bartelski


 

 

 

Sprowadzenie poniemieckich

 

torpedowców do Polski

 

 

 

Starania o przyznanie Polsce, po I wojnie światowej, części okrętów państw  zaborczych zakończyły się, w grudniu 1919 roku, przydziałem sześciu  poniemieckich torpedowców. Otrzymały piękne nazwy – Kaszub, Ślązak,  Krakowiak, Mazur, Kujawiak i Góral. Mazura, wkrótce po nadaniu imienia,  wymieniono (za dopłatą 900 L) na okręt w lepszym stanie, pozostawiając mu  nazwę starego. Góral zmienił zaś nazwę na Podhalanin, o perypetiach z tym  związanych można przeczytać w dalszej części artykułu.



 

 



Historia remontu okrętów w Wielkiej Brytanii oraz sprowadzenie ich na wody  krajowe były przedmiotem kilku opracowań. W jednym z nich, Lech Trawicki w  ciekawym artykule opartym na dokumentach zgromadzonych w Centralnym Archiwum  Wojskowym (CAW), opisał rejs trzech torpedowców jako swoistą odyseję tych  jednostek. Autor ten uważa, wbrew temu co pisał chargé d’affaires poselstwa  RP w Kristianii (obecnie Oslo) Henryk Sokolnicki w depeszy do MSZ –  „Pierwsze wystąpienie floty kompromitacja”, że decyzja o rejsie tych okrętów  była słuszna i dała możliwość zdobycia doświadczenia morskiego przez  polskich marynarzy, a obyło się bez strat w ludziach i okrętach, co można  uznać za sukces młodej marynarki. Moja ocena tej wyprawy jest inna, bardziej krytyczna. Wydaje się, że  kluczową sprawą jest rozstrzygnięcie, jaką część trasy torpedowce  przepłynęły samodzielnie, a jaką na holu.

Koszty przejęcia torpedowców
Przejęcie torpedowców było bardzo kosztowne dla skromnego budżetu marynarki.  Wydano około 64 tys. L, nie licząc kosztów remontu trzech okrętów w kraju i  zakupu dla nich uzbrojenia w 1924 roku. Jednostki ogołocone były z  wszelkiego wyposażenia, które trzeba było dokupić. Brakowało także  uzbrojenia. Początkowo rozważano zakup dział angielskich, ale zrezygnowano z  tego pomysłu. Koszt remontu i wyposażenia torpedowca V 108 w stoczni Admiralicji w Rosyth wyniósł 13 283 L, dla A 64 i A 68 wartości te były  tylko nieco mniejsze. Pozostałe torpedowce były przygotowane do bezpiecznego  holowania w stoczniach prywatnych, m.in. w Menzies & Co. Ltd. z Leith, portu  Edynburga. Do wydatków doszły niemałe koszty zakupu paliwa na próby morskie  i rejs do Polski. Z zachowanych rachunków – wystawionych przez firmę M. P.  Golloway Ltd. z Leith – wynika, że było to około 3,5 tys. L za ropę i węgiel  (jeden z kotłów Kaszuba był opalany węglem). Ropa była bardzo droga, jedna  tona kosztowała około 8 L (w Gdańsku można było ją kupić za ok. 40% tej  ceny), zaś tona węgla 2-3 L. W trakcie przygotowywania podróży sześciu torpedowców do kraju korzystano z  usług edynburskiej firmy holowniczej, na podstawie rachunków sporządziłem  spis usług, który pozwala na zorientowanie się co działo się z polskimi  okrętami w tym czasie. Średnio na jeden przejęty torpedowiec wydano 40 tys. $, dla porównania  kanonierki, kupione w Finlandii, kosztowały po około 73 tys. $, a  poniemieckie trałowce po 27 tys. $. Widać, że Anglicy nie chcieli w  najmniejszym stopniu pomóc Polakom w budowie floty, a jedynie dobrze zarobić  przy nadarzającej się okazji. Takie stanowisko, z którym Polacy się spotkali  nie tylko przy okazji przejęcia torpedowców, nie sprzyjało zawiązaniu  ściślejszego sojuszu militarnego z Wielką Brytanią w latach 20. ubiegłego  wieku.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 6/2009

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter