Firma Sport Systeme Dittrich cofa czas o 60 lat
Paweł Moszner
Firma Sport Systeme Dittrich cofa czas o 60 lat
Marzenia o możliwości postrzelania z historycznej broni rodem z II wojny światowej towarzyszyły od lat wielu strzelcom – w każdym razie mi i wielu moim znajomym. Nabycie historycznego oryginału wiąże się jednak z ogromnymi kosztami, rzędu kilkunastu tysięcy EUR. Użytkowanie oryginału kupionego za takie pieniądze budzi z kolei uzasadnione obawy kolekcjonera. Problem pozwoleń na broń maszynową dyplomatycznie pomijam…
Rozwiązanie znalazł entuzjasta strzelectwa, pan Berndt Dittrich z Kulmbach w Bawarii. Po bardzo wielu trudach udało mu się zdobyć wszystkie niezbędne koncesje i pozwolenia, by rozpocząć produkcję w pełni sprawnej broni, będącej wiernymi oryginałowi w najmniejszych detalach replikami wojskowych wzorów uzbrojenia z II wojny światowej. Nieliczne przeróbki i zmiany wprowadzone w ich konstrukcji mają jedynie na celu zapewnienie bezpieczeństwa strzelcom oraz dostosowanie do obowiązującego prawa. Firma Sport-SystemeDittrich nie prowadzi bezpośredniej sprzedaży swoich wyrobów, są one dostępne jedynie we współpracujących sklepach z bronią na terenie całych Niemiec – szczegóły można znaleźć na ich stronie internetowej. Ograniczenie zabawy do strzelania ogniem pojedynczym jest wysoką ceną za możliwość realizacji marzeń – ale nadal jest to jednak cena możliwa do zaakceptowania, gdyż w Europie pozostało już tylko kilka oaz wolności, w których cywil może posiadać broń zdolną strzelać seriami.
Wraz kolegą Arturem zostaliśmy zaproszeni do zwiedzenia firmy Sport Systeme Dittrich i – co najważniejsze
– mogliśmy postrzelać z produkowanej tam broni. Strzelanie odbyło się w podziemiach fi rmy, w specjalnym tunelu, gdzie dokonuje się strzelań testowych sprawdzających działanie broni. Z tego powodu nie mogliśmy przeprowadzić pełnych testów połączonych z ocenami celności, ale poczuliśmy kopnięcie karabinu spadochronowego FG 42, postrzelaliśmy z karabinu szturmowego MP 43 i pistoletu maszynowego MP 38. Mogliśmy zweryfi kować powtarzane od lat legendy – ubarwiane często przez tych, którzy nigdy z takiej broni nie strzelali.
FG 42 – PIERWSZY SERYJNIE PRODUKOWANY MODEL
Jako spadochroniarz i członek grupy rekonstrukcji historycznej odtwarzającej jednostkę spadochronową, od wielu lat miałem ochotę wziąć na strzelnicę ten karabin stworzony wyłącznie dla nas, spadochroniarzy.Niestety, w Polsce jest tylko jeden egzemplarz drugiej wersji produkcyjnej, niedostępny zwykłym śmiertelnikom, poza tym niekompletny, co nie pozwala z niego strzelać. Na aukcjach FG 42, nawet wielokrotnie popularniejszego drugiego modelu seryjnego, osiągają ceny kosmiczne, rzędu 40 000 EUR – a więc posiadanie oryginału w naszych warunkach nie wchodzi zupełnie w grę. W SSD miałem jednak wreszcie okazję przymierzyć się do „efgiety” ( STZRAŁ 3/05). Mimo kształtu rodem z „Gwiezdnych wojen” jest to karabin bardzo składny, broń wygodna i – jak na nabój, którym strzela – naprawdę kompaktowa. Wbrew pozorom ostry kąt nachylenia chwytu pistoletowego wczesnego FG 42 nie stwarza niewygody – jest niemal równy kątowi na chylenia szyjki kolby klasycznego karabinu powtarzalnego. Lekko psychodeliczny kształt pustej w środku, blaszanej kolby zapewnia wygodne złożenie się do strzału oraz zabezpiecza przed jej zsuwaniem się z ramienia w czasie strzelania. Dziwne wrażenie powoduje podpierający kolbę amortyzator odrzutu, ale wystarczy parę złożeń, by się do tego przyzwyczaić. Przeziernikowe przyrządy celownicze są wygodne i zapewniają doskonałą widoczność przedpola. Mankamentem jest to, że trzeba pamiętać o ich rozłożeniu w pozycję bojową. Magicznej „kuli ognia” podczas strzału nie zobaczyłem. Z pewnością podczas strzelania ogniem ciągłym płomień wylotowy byłby większy. Nie był jednak nawet w połowie tak duży jak widoczny na zdjęciach i pokazywanym w Internecie filmie ze strzelania z FG 42 drugiego modelu seryjnego.
Wraz kolegą Arturem zostaliśmy zaproszeni do zwiedzenia firmy Sport Systeme Dittrich i – co najważniejsze
– mogliśmy postrzelać z produkowanej tam broni. Strzelanie odbyło się w podziemiach fi rmy, w specjalnym tunelu, gdzie dokonuje się strzelań testowych sprawdzających działanie broni. Z tego powodu nie mogliśmy przeprowadzić pełnych testów połączonych z ocenami celności, ale poczuliśmy kopnięcie karabinu spadochronowego FG 42, postrzelaliśmy z karabinu szturmowego MP 43 i pistoletu maszynowego MP 38. Mogliśmy zweryfi kować powtarzane od lat legendy – ubarwiane często przez tych, którzy nigdy z takiej broni nie strzelali.
FG 42 – PIERWSZY SERYJNIE PRODUKOWANY MODEL
Jako spadochroniarz i członek grupy rekonstrukcji historycznej odtwarzającej jednostkę spadochronową, od wielu lat miałem ochotę wziąć na strzelnicę ten karabin stworzony wyłącznie dla nas, spadochroniarzy.Niestety, w Polsce jest tylko jeden egzemplarz drugiej wersji produkcyjnej, niedostępny zwykłym śmiertelnikom, poza tym niekompletny, co nie pozwala z niego strzelać. Na aukcjach FG 42, nawet wielokrotnie popularniejszego drugiego modelu seryjnego, osiągają ceny kosmiczne, rzędu 40 000 EUR – a więc posiadanie oryginału w naszych warunkach nie wchodzi zupełnie w grę. W SSD miałem jednak wreszcie okazję przymierzyć się do „efgiety” ( STZRAŁ 3/05). Mimo kształtu rodem z „Gwiezdnych wojen” jest to karabin bardzo składny, broń wygodna i – jak na nabój, którym strzela – naprawdę kompaktowa. Wbrew pozorom ostry kąt nachylenia chwytu pistoletowego wczesnego FG 42 nie stwarza niewygody – jest niemal równy kątowi na chylenia szyjki kolby klasycznego karabinu powtarzalnego. Lekko psychodeliczny kształt pustej w środku, blaszanej kolby zapewnia wygodne złożenie się do strzału oraz zabezpiecza przed jej zsuwaniem się z ramienia w czasie strzelania. Dziwne wrażenie powoduje podpierający kolbę amortyzator odrzutu, ale wystarczy parę złożeń, by się do tego przyzwyczaić. Przeziernikowe przyrządy celownicze są wygodne i zapewniają doskonałą widoczność przedpola. Mankamentem jest to, że trzeba pamiętać o ich rozłożeniu w pozycję bojową. Magicznej „kuli ognia” podczas strzału nie zobaczyłem. Z pewnością podczas strzelania ogniem ciągłym płomień wylotowy byłby większy. Nie był jednak nawet w połowie tak duży jak widoczny na zdjęciach i pokazywanym w Internecie filmie ze strzelania z FG 42 drugiego modelu seryjnego.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 10/2008