Spitfire – obrońca Albionu. Część IV

Spitfire – obrońca Albionu. Część IV

Tomasz Szlagor

W pierwszym tygodniu września 1940 roku powietrzna bitwa o Wielką Brytanię weszła w nową fazę. Chęć odwetu i złamania morale Brytyjczyków sprawiły, że celem kampanii Luftwaffe stał się Londyn. Kryptonim, jaki Niemcy nadali nalotom na brytyjską stolicę, nie pozostawiał złudzeń co do ich zamiarów – „Loge” to imię boga ognia z nordyckiej mitologii.

Taki rozwój sytuacji był nieunikniony. Churchill, zlecając nocne naloty na Berlin, musiał mieć świadomość, do czego prowokuje Hitlera. Ta radykalna zmiana celu nie przyniosła jednak obrońcom, jak się często twierdzi, natychmiastowej ulgi. Chociaż, gdy ustały bombardowania lotnisk, mogli odbudować infrastrukturę naziemną, dywizjony Fighter Command nadal ponosiły ciężkie straty w powietrzu. Wynik bitwy o Wielką Brytanię wciąż nie był przesądzony.

Największym sojusznikiem obrońców był czas. Musieli dotrwać do nadejścia jesieni, gdy zła pogoda uniemożliwi przeciwnikowi kontynuowanie ofensywy i przekreśli jego plany inwazji na Anglię. Nie bez znaczenia był też spadek morale wśród niemieckich lotników, w tym czasie cierpiących już na pełnoobjawową Kanalkrankheit („chorobę kanałową”) – strach przed przekraczaniem kanału La Manche. Przyzwyczajeni do szybkich zwycięstw (nad Polską, Skandynawią czy Francją), po dwóch miesiącach nieustannych walk z Fighter Command tracili sens dalszego wykrwawiania się nad Anglią. Sfrustrowany Göring odreagowywał na swoich podwładnych. Ci odgryzali się, jak mogli. Adolf Galland, dowódca JG 26, wspominał:

Przez ponad 40 minut Göring rugał Möldersa i mnie za wysokie straty bombowców. W końcu zapytał, co może zrobić, żeby nam pomóc. Mölders powiedział, że chce, by jego Geschwader wyposażyć w Messerschmitty z silnikami DB 601N. Wtedy ja oświadczyłem, że chcę, żeby mój [pułk] wyposażyć w Spitfire’y.

Gwoli prawdy, nie była to krytyka samego Bf 109, ale narzuconej mu roli. Galland wiedział aż nadto, że Spitfire jest arcytrudnym przeciwnikiem w walce kołowej, dlatego chciał, by jego piloci mogli czyhać wysoko na niebie i atakować w dogodnym dla nich momencie, zamiast się ślimaczyć przy bombowcach. Bf 109, z jego krótkim zasięgiem, nie nadawał się do roli myśliwca eskortowego. Niemcy przekonali się o tym już podczas pierwszej wyprawy nad Londyn.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 4/2019

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter