SHOT SHOW - Wystawa Obu Broni

SHOT SHOW - Wystawa Obu Broni

LESZEK ERENFEICHT
JAROSŁAW LEWANDOWSKI

Tym razem aura oszczędziła sobie nadzwyczajnych atrakcji, jakimi raczyła nas od kilku lat – mieliśmy już w Las Vegas i potop, i mróz na pustyni, a w tym roku nic z tych rzeczy, piękna słoneczna pogoda, jak to w styczniu w południowej Newadzie (u nas tak wygląda lato w dobie globalnego ocieplenia).

Targi odbyły się w dniach od 20 do 23 stycznia, po raz kolejny w Sands Expo. Po latach narzekania nie sposób nie zauważyć postępu: nadal jest to obiekt zbyt mały i bez mapy nigdzie się nie trafi (a z tegoroczną, już w ogóle nieczytelną mapą stoisk było to jeszcze trudniejsze zadanie), ale ludziska już widać przywykli, jak do rozklapcianych buciorów, bo nikt się skarżył na organizację – jak nigdy dotąd. Tym bardziej więc na tle kooperatywnej pogody i poprawiającej się organizacji uderzała zachwiana proporcja między ulubionymi pukawkami Ameryki, AR-15 i 1911, a resztą świata. Tegoroczna wystawa składała się już w minimum 90% z tych dwóch tylko modeli broni. Sytuacja zaczyna coraz bardziej przypominać tę z filmu Blues Brothers, gdy bracia Blues pytają właściciela knajpy, do której przyjechali dawać koncert o to, jakie rodzaje muzyki się u niego grywa i otrzymują odpowiedź: „Oba rodzaje: country i western”. Na pytanie o to, jaką broń pokazuje się na SHOT Show można więc spokojnie udzielić analogicznej odpowiedzi: „Oba rodzaje: AR i 1911”. Nic dziwnego, skoro głównym sponsorem była w tym roku firma Daniel Defense, znana z produkcji wojskowych i cywilnych klonów AR-15. Miasto wyraźnie i głośno ogłasza swój przyjazny – ba, wręcz entuzjastyczny stosunek do targów broni: na wyświetlaczach wzdłuż Stripu co chwila pojawiał się napis „LAS VEGAS LOVES SHOT SHOW”. I nic dziwnego: tegoroczne targi przyniosły miastu niemal 90 milionów USD – nie licząc tego, co ich uczestnicy zostawili w kasynach.

Mimo doskwierających ataków AeRofobii, jak zwykle udało nam się wygrzebać dosyć ciekawych rzeczy do pokazania w relacji. W tym roku, po zeszłorocznym ścisku i tłoku, było jakby przestronniej. Organizatorzy podają liczbę gości na blisko 64000 – drugą w historii po zeszłorocznych rekordowych tłumach liczących 67000 (sumując wystawców, media i zwiedzających). Nadal jednak ludzi było wielu i co cieszyło przedstawicieli przemysłu strzeleckiego, znakomitą większość odwiedzających stanowili handlowcy, a to zapowiada kolejny dobry rok. Wartość obrotów branży urosła do rekordowych 8 miliardów dolarów, a zaostrzające się wysiłki administracji Obamy, by utrudnić dostęp do broni i odstraszyć ludzi przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego: odsetek nowych nabywców broni, to jest takich, którzy nabyli swą pierwszą broń w ciągu ostatnich 5 lat przekroczył 20%! Coraz więcej jest wśród nich – co podkreśla się nie bez złośliwej satysfakcji – kobiet, mniejszości i mieszkańców Wschodniego Wybrzeża, czyli dotychczasowych głównych grup elektoratu hoplofobów. Dziś stanowią oni blisko 25% klientów branży strzeleckiej, odpowiadając bezpośrednio za jej rekordowy rozwój. Być może to nie ci nowi strzelcy przesądzili o wynikach zeszłorocznych wyborów i odzyskaniu kontroli nad Kapitolem przez republikanów – ale na pewno w tym nie przeszkodzili.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 2-3/2015

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter