Shot Show 2024, nowości

Shot Show 2024, nowości

Marek Czerwiński

 

Ostatnie, 46 już Shot Show w Las Vegas zgromadziło aż 2598 wystawców i tysiące zwiedzających. Tradycyjnie nie zabrakło nowości, ale tym razem trendy wśród nich nie były już takie oczywiste...

Wśród setek nowinek moją uwagę zwróciły karabiny firmy Rhineland. Firma chyba specjalizuje się w nadawaniu nowego życia starszym konstrukcjom – tak powstał FG-9, karabinek który pod względem wzornictwa bardzo przypomina słynny, spadochroniarski FG-42. W przeciwieństwie do niego strzela jednak nabojem pistoletowym 9 x 19 (oryginał został opracowany pod nabój karabinowy 7,92 x 57). Karabin FG - 42 był bronią samoczynno-samopowtarzalną, której automatyka działała na zasadzie odprowadzania gazów prochowych przez otwór w lufie, ryglowanie odbywało się przez obrót, a mechanizm spustowy miał możliwość strzelania ogniem pojedynczym i seriami. Broń przy ogniu pojedynczym strzelała z zamka zamkniętego, przy ciągłym – z otwartego. Zasilanie odbywało się z pudełkowych magazynków o pojemności 10 lub 20 nabojów wprowadzanych poziomo do gniazda umieszczonego po lewej stronie broni. Mechaniczne przyrządy celownicze z przeziernikiem zbliżonym do konstrukcji Lymana miały możliwość składania. Stosowano stałą kolbę stalową lub drewnianą.

FG-42 nie był konstrukcja udaną, wynikało to głównie z zastosowania zbyt silnego naboju karabinowego. Należało od początku przyjąć założenie, że broń będzie strzelać nabojem pośrednim 7,92 x 33 Kurz. Problemy techniczne spowodowały, że wytworzono zaledwie około 7 tys. egzemplarzy.

Analizując wygląd zewnętrzny FG-9 to prawie kalka starego karabinu, tyle że ma sporo mniejsze gabaryty, w tym długość całkowitą i masę. Lufa FG-9 ma długość 16 cali czyli 406 mm, co pozwala na wyciągnięcie z naboju maksymalnej energii kinetycznej. Nagwintowany wylot umożliwia korzystanie z tłumika płomienia lub modulatora dźwięku. Magazynki od Glocka, mieszczące 10 lub 15 nabojów wkłada się z lewej strony broni, pod kątem. Osada wykonywana jest z tego samego materiału, co w oryginale, technologie także są zbliżone. Broń trzyma się to w dłoniach bardzo przyjemnie. Jak strzela nowy – stary karabin? Tego nie wiadomo, bo nie eksponowano go na strzelnicy w dniu przeznaczonym dla dziennikarzy. Wiadomo tylko, że koszt nabycia w naszym kraju będzie oscylował wokół 6 tys. złotych.

Drugą, świeżutką nowinką był bull pup R2000, zbudowany tak, przy w maksymalnym stopniu przypominał słynnego snajperskiego Walthera WA 2000. Karabin WA 2000 został skonstruowany na początku lat 70. XX wieku w niemieckiej firmie Carl Walther Waffenfabrik. WA 2000 był produkowany i pasowany ręcznie, dzięki czemu osiągał bardzo wysoką celność. Niestety, cena nowego karabinu na rynku amerykańskim wahała się w granicach 10-12 tys. USD. Pod koniec lat 80. produkcję WA 2000 wstrzymano. Według różnych źródeł wyprodukowano od 72 do 176 karabinów.

Przypominam, że oryginał strzelał nabojami .308 Win., 7,5 x 55 Swiss lub .300 Winchester Magnum i swoim czasie uważany był za najlepszą, ale i najdroższą broń dla strzelców wyborowych. To właśnie zakończyło jego świetnie zapowiadającą się karierę.

Zasada działania była oparta na wykorzystaniu energii gazów prochowych odprowadzanych przez boczny otwór w lufie, z ryglowaniem przez obrót zamka. Sam zamek wyposażony był w siedem rygli zaporowych. Mechanizm spustowy umożliwiał strzelanie wyłącznie ogniem pojedynczym, a broń zasilano z magazynków pudełkowych o pojemności 6 naboi. Standardowym celownikiem optyczny był Schmidt & Bender o parametrach 2,5-10 x 56. Karabin wyposażano w składany dwójnóg.

Wariant samopowtarzalny, oferowany przez firmę Rhineland strzela popularnym nabojem 5,56 x 45/.223 Rem. Odmiany powtarzalne mogą korzystać z amunicji .308 Win.

Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 3-4/2024

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter