Ruck-Zuck Flinten
LESZEK ERENFEICHT
Ruck-Zuck Flinten:
c.k. dwusuwy Mannlichera
Piszemy i piszemy o różnych starych karabinach, i aż wstyd, że do tej pory nie było jedynej broni, o której polski poeta napisał wiersz – o Mannlicherze. Czas więc to niedociągnięcie naprawić, bo broń dziejowo ważna, konstrukcyjnie ciekawa – a do tego z fascynującą historią.
Założona w roku 1864 firma Josef und Franz Werndl & Cie, Waffenfabrik und Sägermühle (Josef i Franz Werndlowie i Spółka, Fabryka Broni i Tartak) w Oberletten an der Steyr w ciągu zaledwie paru lat wyrosła na największą w Europie fabrykę karabinów – konstrukcji własnej i produkowanych usługowo, na zamówienia płynące z całego świata. Pierwszym wielkim sukcesem fabryki był M.67 konstrukcji Karla Holuba (znany jako „karabin Werndla”) z zamkiem obrotowym, którego c.k. monarchia zamówiła tam tyle, że w 1869 roku firma musiała wejść na giełdę, by sfinansować ich wykonanie. Tak powstało słynne Austriackie Towarzystwo Produkcji Broni, Oesterreichische Waffenfabriks Gesellschaft, w skrócie OEWG. Firma biła rekord za rekordem – fabryka wciąż dobudowywała nowe hale, dostawiała nowe maszyny, zatrudniała coraz więcej ludzi, aż wreszcie w końcu lat 70. XIX wieku doszła do 15 hal i 6000 pracowników, którzy wypuszczali aż 13 000 sztuk broni tygodniowo!
Mannlicher
OEWG biło rekordy, ale zagadnienia bieżącej produkcji kilkudziesięciu różnych cudzych modeli zaabsorbowały jego biuro projektowe tak, że nie było już w stanie pójść dalej w konstrukcji własnego karabinu. Bez tego skazane zaś było na upadek z czołówki rozwoju na pozycję producenta cudzych wynalazków. W dodatku podstawa pozycji OEWG we własnej armii, niegdyś pionierski (pierwszy w Europie seryjnie produkowany karabin odtylcowy na scalone naboje metalowe) karabin M.67, okazał się starzeć szybciej, niż przewidywano i kolejne modyfikacje niewiele były w stanie na to poradzić. Sytuacja zaczynała budzić poważne zmartwienie Josefa Werndla, który z troską obserwował spadek nowych zamówień, przejmowanych przez firmy niemieckie, amerykańskie i brytyjskie. Szczęśliwy traf sprawił jednak, że w roku 1877 przecięły się drogi Josefa Werndla i Ferdinanda Mannlichera. Mannlicher (1848–1904) był Niemcem z Moguncji w Nadrenii-Palatynacie, który po śmierci ojca zamieszkał u brata w Wiedniu. Tam studiował inżynierię na politechnice, a następnie pracował na kolei. Nadzwyczajne zdolności szybko zapewniły mu awans na posadę głównego inżyniera c.k. Północnoaustriackiej Kolei Żelaznej, a w roku 1878 został za nie udekorowany Orderem Żelaznej Korony III klasy przez samego cesarza Franciszka Józefa I. Mannlicher nigdy nie był jednak kolejowym fanatykiem – ówczesny odpowiednik techniki rakietowej i komputerowej razem wziętych dla niego był tylko jednym z wielu możliwych sposobów wykorzystania talentu i umiejętności. Równocześnie z kolejowymi projektami wymyślał bowiem i patentował np. protezy ortopedyczne, czy jeszcze inne wynalazki z dziedziny fizykoterapii i sprzętu medycznego. W roku 1876 wysłany do Ameryki, by na filadelfijskiej Wystawie Światowej zapoznać się z amerykańskimi rozwiązaniami kolejowymi, zachwycił się prezentowaną w innym pawilonie bronią palną. Do tej chwili nie było żadnego dowodu zainteresowań wynalazczych czy konstruktorskich Mannlichera w dziedzinie uzbrojenia, ale po amerykańskiej wizycie ziarno zaczęło kiełkować. Odkąd w 1877 roku przeszedł do pracy u Werndla, z tych kiełkujących ziaren wschodzi gęsty łan: do śmierci w 1904 roku niemal bez przerwy zajmuje się tylko bronią, sypiąc patentami jak z rękawa. W tym czasie OEWG zbudowało ponad 150 różnych prototypów konstrukcji Mannlichera, pistoletów i karabinów, powtarzalnych z zamkiem zarówno dwu-, jak i czterotaktowym, samopowtarzalnych z odrzutem zamka, lufy, odprowadzeniem gazów, nawet broń maszynową rożnych odmian. Jego dorobkiem pozostaje kilka systemów konstrukcyjnych magazynków, w tym najszerzej z jego nazwiskiem łączony tzw. magazynek pakietowy, wewnętrzny, do którego naboje wkładane są wraz z łączącym je blaszanym ładownikiem, stanowiącym nieodzowną – lecz jednorazowego użytku – część magazynka. Mannlicher był nie tylko konstruktorem, ale wynalazcą-pionierem, wytyczającym ścieżki w dziedzinie, której nikt przed nim nie zgłębiał. Wiele z jego pomysłów przerastało zdolności wykonawcze epoki, a ich śladów można się potem doszukiwać w szeregu konstrukcji. Jak to się więc stało, że nazwisko Mannlichera zapadło w cień i dziś nie jest powszechnie znane, jak Browninga, Mausera czy Lugera? Odpowiedzi trzeba szukać w jego charakterze. W odróżnieniu od tamtych, którzy zajmowali się osobiście marketingiem swoich produktów, antyszambrując po dworach, gawędząc za pan brat z możnymi władcami i podróżując po całym świecie, Mannlicher był introwertykiem, człowiekiem do przesady skromnym i skrytym, który koncentrował się na robocie, a nie własnej chwale. Przy takim charakterze pozostałby nieznany zapewne na długo, ale na szczęście trafił na Werndla. Ten przejął obowiązki, których konstruktor nie znosił i zapewnił mu idealne warunki do pracy. Sam Najjaśniejszy Pan interesował się postępami prac Mannlichera i 1 czerwca 1892 roku nagrodził jego zasługi austriackim dziedzicznym tytułem szlacheckim – od tej pory nazwisko konstruktora brzmiało „Ferdinand Ritter von Mannlicher”. Siedem lat później jego zasługi doceniła także prawdziwa ojczyzna, idąc w ślady honorów nadawanych przez ojczyznę przybraną: cesarz Wilhelm II, wielki miłośnik broni, docenił Mannlichera, dorzucając niemieckie szlachectwo. Austro-Węgry próbowały go przekonać do wyjścia na forum publiczne, oferując miejsce w Izbie Panów, wyższej izbie wiedeńskiego parlamentu w roku 1899 – ale przy jego charakterze oprócz kolejnego zaszczytu niewiele z tego wyszło. Oprócz tego Mannlicher był kawalerem niezliczonych orderów ze wszystkich państw, których armie nosiły jego karabiny – a tych było na świecie bez liku, na wszystkich kontynentach. W roku 1900 na Wystawie Światowej w Paryżu Mannlicher zgarnął I nagrodę w dziedzinie wynalazków militarnych, przyprawiając zapewne Mausera i Browninga o bezsilne zgrzytanie zębami. Ten ostatni nie ograniczał się do zgrzytania – niektóre rozwiązania jego karabinów maszynowych, zwłaszcza BAR, mają całkiem sporo wspólnego z lekkim karabinem maszynowym Mannlichera z roku 1893. W tym samym roku Mannlicher opatentował także karabin samopowtarzalny z zamkiem półswobodnym, który bardzo przypomina zamek z „ryglem Blisha” znanym z Thompsona. Dwa lata później kolejny patent opisywał karabin samopowtarzalny uruchamiany gazami pobieranymi z wylotu lufy, z zewnętrznym suwadłem sterującym zamkiem ryglowanym przez obrót i ładowany wyrzucanym w górę po opróżnieniu ładownikiem – wypisz, wymaluj karabin Garanda... Josef Werndl nie doczekał tych wszystkich zaszczytów dla swego nadwornego konstruktora, umierając na zapalenie płuc w roku 1889. Po nim dyrekcję OEWG przejął kolejny odkryty przez Werndla talent, Otto Schoenauer, który kontynuował linię zapoczątkowaną przez poprzednika, przyczyniając się do dalszego rozwoju i ugruntowania sławy OEWG jako producenta broni nie tylko wojskowej, ale i myśliwskiej. W 1903 roku na rynku pojawiła się cywilna wersja karabinu Mannlichera z magazynkiem obrotowym Schoenauera (ulepszoną odmianą M.87-88). Sztucer myśliwski Mannlicher-Schoenauer z 1903 roku był najdłużej produkowanym dziełem Mannlichera, wytwarzanym bez większych zmian konstrukcyjnych do końca lat 60., gdy jego miejsce zajął nowy sztucer, nazwany Steyr-Mannlicher i zasilany z magazynka także obrotowego – tyle, że teraz wymiennego – spokrewniony z karabinem wyborowym SSG69.
OEWG biło rekordy, ale zagadnienia bieżącej produkcji kilkudziesięciu różnych cudzych modeli zaabsorbowały jego biuro projektowe tak, że nie było już w stanie pójść dalej w konstrukcji własnego karabinu. Bez tego skazane zaś było na upadek z czołówki rozwoju na pozycję producenta cudzych wynalazków. W dodatku podstawa pozycji OEWG we własnej armii, niegdyś pionierski (pierwszy w Europie seryjnie produkowany karabin odtylcowy na scalone naboje metalowe) karabin M.67, okazał się starzeć szybciej, niż przewidywano i kolejne modyfikacje niewiele były w stanie na to poradzić. Sytuacja zaczynała budzić poważne zmartwienie Josefa Werndla, który z troską obserwował spadek nowych zamówień, przejmowanych przez firmy niemieckie, amerykańskie i brytyjskie. Szczęśliwy traf sprawił jednak, że w roku 1877 przecięły się drogi Josefa Werndla i Ferdinanda Mannlichera. Mannlicher (1848–1904) był Niemcem z Moguncji w Nadrenii-Palatynacie, który po śmierci ojca zamieszkał u brata w Wiedniu. Tam studiował inżynierię na politechnice, a następnie pracował na kolei. Nadzwyczajne zdolności szybko zapewniły mu awans na posadę głównego inżyniera c.k. Północnoaustriackiej Kolei Żelaznej, a w roku 1878 został za nie udekorowany Orderem Żelaznej Korony III klasy przez samego cesarza Franciszka Józefa I. Mannlicher nigdy nie był jednak kolejowym fanatykiem – ówczesny odpowiednik techniki rakietowej i komputerowej razem wziętych dla niego był tylko jednym z wielu możliwych sposobów wykorzystania talentu i umiejętności. Równocześnie z kolejowymi projektami wymyślał bowiem i patentował np. protezy ortopedyczne, czy jeszcze inne wynalazki z dziedziny fizykoterapii i sprzętu medycznego. W roku 1876 wysłany do Ameryki, by na filadelfijskiej Wystawie Światowej zapoznać się z amerykańskimi rozwiązaniami kolejowymi, zachwycił się prezentowaną w innym pawilonie bronią palną. Do tej chwili nie było żadnego dowodu zainteresowań wynalazczych czy konstruktorskich Mannlichera w dziedzinie uzbrojenia, ale po amerykańskiej wizycie ziarno zaczęło kiełkować. Odkąd w 1877 roku przeszedł do pracy u Werndla, z tych kiełkujących ziaren wschodzi gęsty łan: do śmierci w 1904 roku niemal bez przerwy zajmuje się tylko bronią, sypiąc patentami jak z rękawa. W tym czasie OEWG zbudowało ponad 150 różnych prototypów konstrukcji Mannlichera, pistoletów i karabinów, powtarzalnych z zamkiem zarówno dwu-, jak i czterotaktowym, samopowtarzalnych z odrzutem zamka, lufy, odprowadzeniem gazów, nawet broń maszynową rożnych odmian. Jego dorobkiem pozostaje kilka systemów konstrukcyjnych magazynków, w tym najszerzej z jego nazwiskiem łączony tzw. magazynek pakietowy, wewnętrzny, do którego naboje wkładane są wraz z łączącym je blaszanym ładownikiem, stanowiącym nieodzowną – lecz jednorazowego użytku – część magazynka. Mannlicher był nie tylko konstruktorem, ale wynalazcą-pionierem, wytyczającym ścieżki w dziedzinie, której nikt przed nim nie zgłębiał. Wiele z jego pomysłów przerastało zdolności wykonawcze epoki, a ich śladów można się potem doszukiwać w szeregu konstrukcji. Jak to się więc stało, że nazwisko Mannlichera zapadło w cień i dziś nie jest powszechnie znane, jak Browninga, Mausera czy Lugera? Odpowiedzi trzeba szukać w jego charakterze. W odróżnieniu od tamtych, którzy zajmowali się osobiście marketingiem swoich produktów, antyszambrując po dworach, gawędząc za pan brat z możnymi władcami i podróżując po całym świecie, Mannlicher był introwertykiem, człowiekiem do przesady skromnym i skrytym, który koncentrował się na robocie, a nie własnej chwale. Przy takim charakterze pozostałby nieznany zapewne na długo, ale na szczęście trafił na Werndla. Ten przejął obowiązki, których konstruktor nie znosił i zapewnił mu idealne warunki do pracy. Sam Najjaśniejszy Pan interesował się postępami prac Mannlichera i 1 czerwca 1892 roku nagrodził jego zasługi austriackim dziedzicznym tytułem szlacheckim – od tej pory nazwisko konstruktora brzmiało „Ferdinand Ritter von Mannlicher”. Siedem lat później jego zasługi doceniła także prawdziwa ojczyzna, idąc w ślady honorów nadawanych przez ojczyznę przybraną: cesarz Wilhelm II, wielki miłośnik broni, docenił Mannlichera, dorzucając niemieckie szlachectwo. Austro-Węgry próbowały go przekonać do wyjścia na forum publiczne, oferując miejsce w Izbie Panów, wyższej izbie wiedeńskiego parlamentu w roku 1899 – ale przy jego charakterze oprócz kolejnego zaszczytu niewiele z tego wyszło. Oprócz tego Mannlicher był kawalerem niezliczonych orderów ze wszystkich państw, których armie nosiły jego karabiny – a tych było na świecie bez liku, na wszystkich kontynentach. W roku 1900 na Wystawie Światowej w Paryżu Mannlicher zgarnął I nagrodę w dziedzinie wynalazków militarnych, przyprawiając zapewne Mausera i Browninga o bezsilne zgrzytanie zębami. Ten ostatni nie ograniczał się do zgrzytania – niektóre rozwiązania jego karabinów maszynowych, zwłaszcza BAR, mają całkiem sporo wspólnego z lekkim karabinem maszynowym Mannlichera z roku 1893. W tym samym roku Mannlicher opatentował także karabin samopowtarzalny z zamkiem półswobodnym, który bardzo przypomina zamek z „ryglem Blisha” znanym z Thompsona. Dwa lata później kolejny patent opisywał karabin samopowtarzalny uruchamiany gazami pobieranymi z wylotu lufy, z zewnętrznym suwadłem sterującym zamkiem ryglowanym przez obrót i ładowany wyrzucanym w górę po opróżnieniu ładownikiem – wypisz, wymaluj karabin Garanda... Josef Werndl nie doczekał tych wszystkich zaszczytów dla swego nadwornego konstruktora, umierając na zapalenie płuc w roku 1889. Po nim dyrekcję OEWG przejął kolejny odkryty przez Werndla talent, Otto Schoenauer, który kontynuował linię zapoczątkowaną przez poprzednika, przyczyniając się do dalszego rozwoju i ugruntowania sławy OEWG jako producenta broni nie tylko wojskowej, ale i myśliwskiej. W 1903 roku na rynku pojawiła się cywilna wersja karabinu Mannlichera z magazynkiem obrotowym Schoenauera (ulepszoną odmianą M.87-88). Sztucer myśliwski Mannlicher-Schoenauer z 1903 roku był najdłużej produkowanym dziełem Mannlichera, wytwarzanym bez większych zmian konstrukcyjnych do końca lat 60., gdy jego miejsce zajął nowy sztucer, nazwany Steyr-Mannlicher i zasilany z magazynka także obrotowego – tyle, że teraz wymiennego – spokrewniony z karabinem wyborowym SSG69.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 4-5/2012