„Robo, chodź tu!”, czyli jak poczciwa „cześka” wpisała się na listę broni wykorzystanej przez zamachowców i terrorystów
Piotr Szychowski
15 maja – czyli zupełnie niedawno, w miejscowości Handlová, całkiem niedaleko od nas, doszło do zamachu na premiera Słowacji Roberta Fico. To oczywiste, że śledztwo pozostawić należy policji, a sam czyn bezwzględnie potępić, przyznając już na wstępie, że broń służyć ma nam do sportu, kolekcjonowania, względnie i ostatecznie do samoobrony, jeśli wszystko inne zawiedzie. Nie jest celem niniejszego artykułu ocena polityczna sytuacji ani też analiza psychologiczna sprawcy, wytykanie potencjalnych błędów ochrony czy też inne wywody wymykające się poza profil naszego czasopisma.
Cel jest prosty. Wielu z nas zadaje sobie pytanie jakiej broni użyto w zamachu. Źródła polskie, tak jak i większość dostępnych źródeł zagranicznych, nie odpowiadają na to pytanie, podkreślając wyłącznie, że był to pistolet. Jeśli ktoś bronią się interesuje, to nie są to w żadnej mierze satysfakcjonujące informacje. Trochę tak jakby w godzinach szczytu szukać sprawcy, który uciekł… samochodem. Nie znając oczywiście ani marki, ani modelu.
Jako że nikomu stan tej niewiedzy nie odpowiada, trzeba ustalić prawdę. Z bronioznawczej dociekliwości, trochę z ciekawości, a trochę dlatego, że wiele osób o to pytało i pyta. Jest trochę tak, że broń z racji historii swojego użycia zyskuje czasem popularność, a czasem przysłowiową łatkę. Walther PPK już na zawsze będzie bronią Bonda, ale… Carcano mimo swojej wojennej historii nigdy nie pozbędzie się odium swojego najsłynniejszego celu – prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna Fitzgeralda Kennedy’ego (JFK). Podobnie będzie z High Powerem, którego kule dosięgły papieża Polaka.
Broń użyta w zamachach czy aktach terroru zawsze zapisuje się w historii i raczej nie pamięta się, czy była to konstrukcja dobra czy zła, lepsza czy gorsza. Niewielu obchodzi, jak działała, jakie ryglowanie w niej zastosowano czy jaką miała długość lufy – ważne, że to właśnie ta broń, właśnie z tego zamachu.
Do tego grona – broni użytej przez zamachowców i terrorystów, już na trwałe wpisała się poczciwa CZ-75. Właściwie to nawet CZ-75B. I choć kojarzymy ją głównie jako broń sportowców i funkcjonariuszy mundurowych, to właśnie z niej Juraj Cintula strzelał do Premiera Roberta Fico. Nie mitologizujmy – nie wybrał „cześki” z racji na jej unikalne właściwości. Wybrał ją dlatego, że był w jej posiadaniu.
Skąd pewność, że to właśnie CZ-75B? Zaczęły o tym wspominać wątłe źródła słowackie, jednakże potwierdzenie przyniosła dopiero analiza zdjęć z miejsca zamachu. Charakterystyczne przyrządy celownicze, jeszcze bardziej charakterystyczne przewężenie w przedniej części. Kurek zewnętrzny i rozpoznawalny kształt kabłąka – to bez wątpienia CZ-75B.
Wszyscy znamy CZ-75. To czechosłowacki, a obecnie czeski, pistolet samopowtarzalny kal. 9 mm x 19. Pierwszą CZ-75, zaprezentowano w 1975 r. na targach broni w Madrycie. Jej twórcą jest czeski konstruktor František Koucký. Była to broń eksportowa – przypomnijmy, że kraje bloku wschodniego używały wówczas amunicji 7.62 mm x 25 albo 9 mm x 18.
CZ-75 okazała się wielkim sukcesem.Oprócz oczywistych zalet samej broni, był to swoisty powiew zachodu w broni produkowanej w Układzie Warszawskim, który diagnozować możemy choćby odejściem od produkowanych wówczas na wschodzie i pod jego wpływem pistoletów z jednorzędowymi magazynkami.
Broń tę wielokrotnie modernizowano. Nie można zapomnieć, że jest ona matką całej rodziny współczesnych, bardzo cenionych pistoletów czeskiej firmy.
CZ-75B działa na zasadzie krótkiego odrzutu lufy. Ma 206 mm długości, 136 mm wysokości i 35 mm szerokości. Magazynek mieści 15 nabojów. Broń z magazynkiem ma masę 1000 g. Pistolet ma stałe przyrządy celownicze, z kontrastowymi kropkami (jedna na muszce, dwie na szczerbinie). Mechanizm spustowo-uderzeniowy zastosowany w tym pistolecie to klasyczny SA/DA z kurkiem zewnętrznym oraz bezpiecznikiem mechanicznym (skrzydełkowym). Ryglowanie również „klasyczne”, po „browninkowemu”, czyli przez przekoszenie lufy.
Wśród strzelców i kolekcjonerów nie brakuje entuzjastów kultowej (bo tak można już powiedzieć) CZ-75B. Ale czy ta nowa, z pewnością nieoczekiwana, popularność CZ-75B wpłynie na renesans tej metalowej konstrukcji wśród sportowców i kolekcjonerów?
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 5-6/2024