Redukcje amerykańskich wojsk w Europie
Robert Czulda
Redukcje amerykańskich wojsk w Europie
Wielu komentatorów i polityków liczyło, że prezydent Barack Obama wstrzyma redukcje kontyngentu Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych w Europie. Tak się jednak nie stało. W konsekwencji na Starym Kontynencie z roku na rok amerykańskich żołnierzy jest coraz mniej.
Podczas zimnej wojny Europa Zachodnia pełna była amerykańskich żołnierzy. W obliczu słabości wojsk Wielkiej Brytanii, Francji, RFN, Włoch i państw Beneluksu to właśnie oni strzec mieli obszaru traktatowego NATO przez ewentualną agresją Układu Warszawskiego. Liczebność sił amerykańskich w Europie na przestrzeni lat wielokrotnie ulegała zmianie, średnio wahając się w przedziale od 200 tysięcy do 300 tysięcy żołnierzy, przygotowanych do prowadzenia wojny konwencjonalnej na pełną skalę. Należeli oni do lotnictwa, wojsk lądowych, w tym dywizji pancernych. Mieli także taktyczną broń nuklearną, mającą w razie potrzeby powstrzymać nacierające wojska nieprzyjaciela, czy też spowodować straty na jego zapleczu.
W okresie wojny koreańskiej (1950–1953) obecność amerykańska powiększyła się ze 120 tysięcy do ponad 450 tysięcy żołnierzy w ok. 1200 bazach. W 1985 roku na europejskiej ziemi było nadal aż 358 tysięcy Amerykanów, co oznaczało wyraźny wzrost w porównaniu z rokiem 1970, kiedy to w Europie Zachodniej stacjonowało pod gwieździstym sztandarem „tylko” 265 tysięcy żołnierzy. Po upadku Związku Sowieckiego ich liczebność zaczęła spadać. Dobrym pretekstem były bliskowschodnie operacje Tarcza Pustyni (1990) i Pustynna Burza (1991), bowiem część ze skierowanych wówczas w strefę działań jednostek bazujących w Europie została odesłana bezpośrednio do Stanów Zjednoczonych.
W latach 90. XX wieku trend był kontynuowany. Z ćwierć miliona żołnierzy pod koniec lat 80., w 2001 roku pozostało tylko 55 tysięcy. Wiele państw europejskich (szczególnie nowych członków NATO z Europy Środkowo-Wschodniej) miało nadzieję, że na tym się zakończy, ale administracja George’a W. Busha (2001–2009) nie poprzestała na tym. Według przedstawionego w 2001 roku planu redukcji, liczba amerykańskich żołnierzy miała zmniejszyć się w 2012 roku z 68 do 28 tysięcy!
Następca Donalda H. Rumsfelda (2001–2006) na stanowisku sekretarza obrony, Robert Gates (2006–2011), cofnął decyzję o radykalnych redukcjach wojsk w Europie, przychylając się do tez zawartych w raporcie generała Johna Craddocka, ówczesnego szefa Dowództwa Europejskiego (EUCOM). Tak daleko idące redukcje zostały zakwestionowane również przez generała Cartera F. Hama, ówczesnego dowódcę sił US Army Europe (USAREUR). Jeśli pozostaniemy na tym kursie to obawiam się, że możemy utracić zdolność skutecznego współdziałania z naszymi europejskimi partnerami z NATO – ostrzegł generał – a to przecież dla USAREUR zadanie priorytetowe.
Za sprawą tych nacisków podjęto decyzję o odłożeniu wycofania dwóch brygadowych zespołów bojowych. Zamiast odesłać je do Stanów Zjednoczonych w okresie 2010/2011, Waszyngton przesunął ten termin na okres 2012/2013. Mimo tego, do końca drugiej kadencji George’a W. Busha, zamknięto między innymi bazy: Büdingen, Gelnhausen, Giebelstadt, Kitzingen, Darmstadt, Hanau i Turley Barracks w Mannheim. Wycofano się z magazynów w brytyjskim Hythe. Belgii oddano trzy stacje radarowe (Houtem, Westrozebeke i Flobecq). Od 2006 roku siły amerykańskie w Europie zamknęły przeszło 100 obiektów o wartości szacowanej na 9 miliardów dolarów.
Z kolei US Navy wycofała część sił z bazy Rota w Hiszpanii i całość z bazy La Maddalena na Sardynii. Rozpoczęto wycofywanie jednostek do Stanów Zjednoczonych, 1st Infantry Division do Fort Riley (Kansas) i 1st Armored Division do Fort Bliss (Teksas). Dywizjon śmigłowców US Navy opuścił bazę lotnictwa morskiego Sigonella we Włoszech. Tym samym, w krótkim czasie, znikł trzon amerykańskich sił na europejskim teatrze działań z czasów zimnej wojny. Pozostały tylko dwie brygady pancerne, które przeznaczono do likwidacji. Szybko okazało się, że nie jest to koniec.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 1/2014