Ręczne szperacze IMALENT

Michał Grodner
Szperacze to latarki pozwalające na przeszukiwanie rozległego terenu poprzez „szperanie”, czyli omiatanie go (najczęściej) skupionym światłem. O ile dawniej szperaczem były reflektory bądź latarki ręczne mające jedną żarówkę osadzoną głęboko w dużym zwierciadle, co gwarantowało odpowiednie skupienie strumienia światła, a tym samym odpowiedni zasięg, to wraz z rozwojem emiterów LED konstrukcje te bardzo się zmieniły, zarówno pod względem parametrów, jak i możliwych zastosowań.
Zwykłe żarówki, trochę nowsze i silniejsze żarówki halogenowe, kryptonowe czy wreszcie ksenonowe dawały nieporównywalnie mniej światła niż współczesne LED-y. Dawały też dużo ciepła, czyli sporo energii się marnowało. Duże zwierciadła to duża masa latarki, co z kolei zmuszało do kompromisów. O ile szperacz na łodzi czy w samochodzie terenowym nie musiał być lekki i mały, o tyle latarki używane przez grupy poszukiwawczo-ratownicze poruszające się pieszo, w trudnym terenie, nie mogły być ciężkie czy duże. Osobnym aspektem był czas świecenia – zazwyczaj latarki miały jeden tryb dający maksymalną jasność i równocześnie bardzo szybko drenujący baterie (rozmiaru R14 lub R20).
Współczesne produkty z tego segmentu są zupełnie innymi konstrukcjami, a testowane przez nas latarki IMALENT to creme de la creme ręcznych reflektorów. Opisywane w tym artykule latarki to cała rodzina smoków plujących fotonami – od kieszonkowych rozmiarów latarki IMALENT MS03 do ważącego 3 kg modelu IMALENT MS32. Pomimo różnic w wielkości każda z tych latarek emituje obłędną, adekwatną do rozmiaru, ilość lumenów. Poza tym wyróżnia je coś jeszcze – opisywane w tym tekście latarki to wyłącznie konstrukcje wielodiodowe. Oczywiście wielu topowych producentów wciąż produkuje modele z jednym emiterem LED osadzonym w głębokim lustrze – przykładem może tu być chociażby Armytek Barracuda, Nitecore P30i czy Trustfire T70 – jednak wszystkie one świecą daleko dzięki skupieniu promienia, a więc oświetlają relatywnie mały wycinek terenu.
IMALENT tworząc całą serię modeli będących w założeniu szperaczami postawił na zasięg i jasność przy szerokim snopie światła, a osiągnął to projektując wyłącznie konstrukcje wielodiodowe. Dzięki temu, poprzez umieszczenie pewnej ilości diod obok siebie, mamy efekt wiązki kilku uzupełniających się snopów światła, a przez to zwiększenie oświetlanej na maksymalnym użytecznym dystansie powierzchni.
Testowanymi przez nas modelami są: IMALENT MS03, IMALENT MS 12 mini, IMALENT MS 12 mini C, IMALENT SR 16, IMALENT SR 32 oraz najsilniejsza IMALENT MS 32.
BUDOWA
Wszystkie testowane latarki wykonane są z pokrytego twardym anodowaniem aluminium, mają mineralne szkła chroniące odbłyśniki oraz są uszczelnione od poziomu IP56 do IPX68. Poza najmniejszą MS 03 oraz MS 12 mini wszystkie pozostałe wyposażono w aluminiowe rączki pozwalające na wygodne trzymanie i świecenie tymi relatywnie ciężkimi szperaczami. Jakość wykonania stoi na najwyższym poziomie: wszystkie krawędzie, gwinty, włączniki czy gniazda ładowania są obrobione perfekcyjnie, bez najmniejszych niedokładności. Po prostu klasa premium. To samo dotyczy anodowania, które jest bardzo wysokiej jakości, oraz dokładności wykonania lustra reflektora, a także wycentrowania emiterów LED – naprawdę lepiej już się nie da. Każda z testowanych latarek, oprócz najmniejszej MS 03 ma również aktywne chłodzenie w postacie wentylatorów. Uruchamiają się one automatycznie po włączeniu trybu turbo albo kiedy latarka osiągnie zadaną temperaturę w niższych trybach. Z obecnością wentylatorów związana jest również kwestia wodoodporności – jedynie model MS 03 spełnia normę IPX68, czyli jest pyło- i wodoszczelny, więc teoretycznie możemy latarkę zanurzyć pod wodę na głębokość 2 m na 30 minut. Wszystkie pozostałe modele spełniają normę IP56, więc są odporne na pył i strumienie wody padające pod każdym kątem na latarkę.
ZASILANIE
Wszystkie szperacze IMALENT zasilane są wysokoprądowymi ogniwami 21700. „Kieszonkowa” MS 03 zasilana jest wymienialnym pojedynczym ogniwem 21700, natomiast pozostałe szperacze zasilane są tubami zawierającymi pakiety złożone z ogniw 21700 od 4 do 12 sztuk, w zależności od modelu. Użytkownik nie ma możliwości wymiany pojedynczych ogniw na świeże, gdyż tuby są fabrycznie skręcone. Możemy albo je naładować, albo – jeśli posiadamy zapasowe – wymienić całe tuby, które są jednocześnie korpusami latarek. Należy od razu zaznaczyć, że koszt takich batterypacków nie jest mały i w przypadku MS 12 mini jest to około 500 PLN, a w przypadku pozostałych modeli to około 1000 PLN. Jedynie MS 03 zasilany wymiennym ogniwem 21700 jest tu wyjątkiem, bo koszt firmowego ogniwa IMALENT to około 100 PLN, a nieobrandowane ogniwa LG czy Samsunga można dokupić za połowę tej kwoty.
Myliłby się ten, kto by pomyślał, że takie pojemne pakiety akumulatorów będą ładowały się bardzo długo – np. całą noc. Dzięki szybkim ładowarkom sieciowym o mocy 60 czy 100 W, dostarczanych razem z latarkami, całkowity czas ładowania nie przekracza 1 czy 2 godzin (w zależności od modelu). To świetny wynik pozwalający błyskawicznie przywrócić gotowość operacyjną.
Część latarek ma gniazda ładowania w standardzie USB-C, a część koncentryczne DC – znajdują się one z tyłu latarki pod odkręcaną zaślepką (dekiel stanowiący tył korpusu), jednak nawet w przypadku modeli ładowanych przez kabel USB-C jedynie dedykowane ładowarki gwarantują szybkie ładowanie. Możemy więc zapomnieć o ładowaniu przy pomocy naszej ładowarki do telefonu, która najczęściej ma moc jedynie 15 czy 30 W. Wyjątkiem jest tu MS 03 z gniazdem ładowania USB-C, która jest dostarczana bez ładowarki, a jedynie z samym kablem. W przypadku jednego ogniwa o pojemności 4000 mAh nie potrzebujemy bowiem wielkich mocy, a samo ogniwo możemy naładować w zewnętrznej ładowarce do akumulatorów Li-Ion.
ŚWIECENIE
IMALENT stworzył prawdziwe smoki. Te latarki są tak potężne, że pierwsze włączenie w trybie turbo jest szokujące. Aż trudno uwierzyć, że latarka może świecić z taką jasnością i intensywnością. Najjaśniejszy model IMALENT MS 32 świeci tak jasno, że odpalony w trybie turbo w słoneczny dzień rozświetla cienie pod drzewami i same drzewa, czyniąc cały obszar równomiernie oświetlonym. Tego nie oddadzą żadne zdjęcia, a nawet nie miałaby sensu próba robienia beamshotów, bo obraz byłby albo wypalony, albo zakłamany, jeśli kompensowalibyśmy taką jasność przymykaniem przesłony i skracaniem czasu naświetlania.
Wszystkie duże szperacze mają wentylatory, które uruchamiają się w trybie turbo od razu po włączeniu. Są one dość głośne i wyraźnie szumią, co dodatkowo potęguje wrażenie potężnej mocy światła emitowanego przez te latarki.
Zasięg światła zależny jest od modelu latarki i jest on większy nawet w latarkach potencjalnie słabszych, tzn. z mniejszą ilością lumenów, ale używających diod XHP50 o mniejszej powierzchni emitera i węższym snopie światła. Nawet najmniejsze MS 12 dają realnie powyżej 500 metrów użytecznego zasięgu oświetlając obszar 3000 – 4000 m2. Najpotężniejsza MS 32 dająca oszałamiające 200 000 lumenów przy zasięgu dochodzącym do 1 km oświetla naprawdę olbrzymi obszar. Myślę, że oświetlenie pełnowymiarowego boiska piłkarskiego nie byłoby dla niej wyzwaniem. Wrażenie świecenia z ambony myśliwskiej na duże łąki można porównać do oświetlenia jej długimi światłami stojących obok siebie dwóch czy trzech samochodów osobowych. Oczywiście tryb turbo działa bardzo krótko (około 1 minuty), a potem latarka zrzuca tryb na wysoki, w którym potrafi świecić już około godziny. Zależy to oczywiście od konkretnego modelu – tak samo jak jasność w poszczególnych trybach.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 3-4/2025