Radziecki czołg pływający PT-76

Radziecki czołg pływający PT-76

Tomasz Szulc

 

W powszechnej świadomości radzieckie czołgi, które walnie przyczyniły się do pokonania III Rzeszy, to T-34. Nie wszyscy pamiętają o ciężkich KW i JS, a czołgi lekkie są często pomijane nawet przez profesjonalistów. Tymczasem od 1941 r. na froncie wschodnim walczyły liczne T-60 i T-70, a przez całą wojnę projektowano i testowano kolejne wozy tej klasy. W krytycznym dla Armii Czerwonej 1942 r. przemysł dostarczył 12 600 T-34 i 9600 czołgów lekkich, a łączna produkcja wozów T-40, T-60 i T-70 w latach 1941-1944 wyniosła prawie 15 tys. sztuk. Po wojnie stosunek radzieckich decydentów do czołgów lekkich nie uległ znaczącej zmianie – nadal uznawano je za najodpowiedniejszy sprzęt dla pododdziałów rozpoznawczych wojsk pancernych, a także efektywne uzbrojenie jednostek „lekkich”, działających m.in. na północy ZSRR i na Dalekim Wschodzie.

Pierwsze powojenne czołgi lekkie

W latach 1946-1948, bezpośrednio po zakończeniu wojny, projektowano kilka typów czołgów lekkich, poczynając od ważącego 4,5 t wozu dla wojsk powietrznodesantowych, aż do 13-tonowego R-39, który doczekał się w 1949 r. budowy prototypu.

Zgodnie z wymaganiami wojska nowy czołg lekki miał być pojazdem pływającym. Taki wymóg nie był niczym niezwykłym, ponieważ jeszcze przed wojną produkowano udane pływające czołgi lekkie T-40. Były to jednak faktycznie raczej duże (pięciotonowe) tankietki, uzbrojone tylko w karabiny maszynowe. Nowy czołg, skonstruowany przez inżynierów z fabryki Krasnoje Sormowo w Gorkim, miał być większy, cięższy i silniej uzbrojony. Prototyp R-39 nie zyskał uznania wojskowych, głównie z powodu niezadowalającej pływalności. Było to spowodowane zastosowaniem zbyt ciężkiego silnika (W-54 o zredukowanej mocy), ciężkiej armaty kal. 76 mm i brakiem doświadczenia konstruktorów z Fabryki 112 w Gorkim w projektowaniu lekkich maszyn. To jednak właśnie z R-39 wyewoluował „Obiekt 740” – późniejszy PT-76.

Równolegle był testowany lekki czołg K-90 o masie 10 ton, opracowany w biurze konstrukcyjnym BRZ-2 (zakładów remontu czołgów) z wykorzystaniem podzespołów ciągnika gąsienicowego M-2, uzbrojony w działo kal. 76 mm typu ŁB-70G i napędzany w wodzie dwiema wielkimi, otunelowanymi śrubami. Pancerz miał grubość 15 mm. Ponieważ ten sam nośnik miał służyć jako transporter opancerzony, silnik umieszczono w przedzie kadłuba, co dla czołgu było wówczas rozwiązaniem nietypowym i budziło wątpliwości wojskowych.

Już 15 sierpnia 1949 r., czyli dwa i pół miesiąca po rozpoczęciu prób fabrycznych R-39, Rada Ministrów zleciła przekazanie jego dokumentacji wraz z trzydziestoosobową grupą inżynierów z Gorkiego do Czelabińskiego Kirowskiego Zawoda i włączenie do współpracy instytutu WNII-100 z Leningradu celem kontynuacji prac. Pierwszy projekt pojazdu powstał w Leningradzie pod kierunkiem G. Moskwina i A. Stierkina i był oznaczony jako „Obiekt 270”. Zespół Ł. Trojanowa i N. Szaszmurina dopracował wóz w Czelabińsku, gdzie otrzymał on oznaczenie „Obiekt 740”. Niezależnie od tych meandrów nowy czołg był ciągle nadzwyczaj podobny do R-39. Główna różnica polegała na zastosowaniu innowacyjnego napędu do ruchu w wodzie, o czym niżej. Dla jego przetestowania w Czelabińsku zbudowano w styczniu 1950 r. pojazd, który oznaczono jako „Obiekt 728” – faktycznie czołg bez wieży. W tym samym celu w listopadzie 1949 r. w Leningradzie zbudowano „Obiekt 270M”, najwyraźniej z nadzieją obrony swojej koncepcji czołgu (inny kształt przodu kadłuba, wielki składany falochron itd.). Ostatecznie za lepszą uznano powtórnie konstrukcję opracowaną w Czelabińsku i tam też w lutym 1950 r. zbudowano pierwszy kompletny prototyp czołgu. Kolejne dwa nieznacznie dopracowane prototypy były gotowe 15 maja, a ich próby państwowe zakończyły się pomyślnie już w sierpniu 1950 r. W potwierdzającym ten fakt dokumencie zapisano także, że pojazd, co zdarzało się nieczęsto, nie tylko spełnił, ale pod względem szeregu parametrów przekroczył postawione mu wymagania. I tak: zasięg jazdy wyniósł 280 zamiast 180 km, prędkość maksymalna – 46 zamiast 40 km/h, nacisk jednostkowy – 0,44 zamiast 0,6 kG/cm2, przedni pancerz wieży miał grubość 20 zamiast oczekiwanych 10 mm, a burty 10 zamiast 8 mm.

Główny wymóg wobec nowego czołgu został sformułowany bardzo jasno: miał to być pojazd pływający. Wymagania dotyczące jego zachowania w wodzie nie były jednak tak wysokie, jak amerykańskiego Korpusu Piechoty Morskiej, który oczekiwał od swych wozów sporej dzielności morskiej – dużego zapasu pływalności, możliwości wielogodzinnego pływania przy sporej fali itd. Pojazd radziecki miał przede wszystkim forsować z marszu śródlądowe przeszkody wodne: rzeki, jeziora itp. oraz nadawać się do desantowania z barek i okrętów transportowych w odległości nie przekraczającej kilometra od brzegu. Warto w tym miejscu zastanowić się, skąd wzięły się akurat takie wymagania. Otóż przebieg II wojny, a szczególnie jej końcowej fazy na froncie wschodnim, wykazał, że znacznie szybciej i za cenę niższych strat można uchwycić przyczółki na bronionym przez przeciwnika brzegu, działając z zaskoczenia, w pościgu za cofającymi się jego jednostkami. Równocześnie utrzymanie przyczółków do chwili przybycia sił głównych wymagało przerzucania na nie pojazdów opancerzonych i broni przeciwpancernej. Idealnym rozwiązaniem był czołg pływający, łączący relatywnie silne uzbrojenie z dużą mobilnością. Na dodatek w Europie znaczna część rzek ma koryta biegnące z północy na południe, a więc w poprzek najbardziej prawdopodobnego kierunku działań w ewentualnej wojnie, czyli ze wschodu na zachód.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 2/2017

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter