Program Homar – dlaczego polski przemysł nie dostał nic?
Tomasz Kwasek, Norbert Bączyk
Decyzja kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej z lipca 2018 roku, aby odstąpić od prowadzonej przez kilka lat procedury pozyskania systemu artylerii rakietowej kryptonim Homar w wyniku kooperacji polskich i zagranicznych przedsiębiorstw, na rzecz rozpoczęcia negocjacji międzyrządowych ze stroną amerykańską w sprawie nabycia kompletnego systemu HIMARS (High Mobility Artillery Rocket System), a następnie podpisanie umowy na pierwszy dywizjon tego systemu w lutym 2019 roku, wywołały w polskiej branży zbrojeniowej sporo kontrowersji. Program Homar postrzegany był jako wielka szansa polskich firm sektora zbrojeniowego. Początkowo to w kraju miano opracować cały system, później przynajmniej wykonać go na licencji, ale z dużą liczbą własnych komponentów. Ostatecznie skończyło kupnem rozwiązania w pełni zagranicznego, a w wielu elementach prawdopodobnie mniej zaawansowanego technicznie niż rozwiązania krajowe i wykorzystującego elementy częściowo niekompatybilne z tymi już funkcjonującymi w polskiej armii.
Historia programu o kryptonimie Homar, to jest serii działań polskiego MON i firm polskiego przemysłu zbrojeniowego zmierzających do pozyskania wieloprowadnicowych wyrzutni pocisków rakietowych o zasięgu do 300 km, nie znalazła szczęśliwego finału. Oczywiście, gdy za kilka lat podpisana umowa na pozyskanie dywizjonu systemu HIMARS dla Wojska Polskiego zostanie zrealizowana, artyleria uzyska możliwości rażenia skokowo wyższe niż ma to miejsce obecnie. Jednocześnie jednak skala inwestycji, znacznie mniejsza niż planowano pierwotnie oraz całkowite uzależnienie w zakresie amunicji i serwisu od dostawcy zagranicznego, nasze rzeczywiste zdolności w tym zakresie wciąż czynić będą bardzo ograniczonymi. Pozyskanie zestawów HIMARS „z półki” oznacza, po pierwsze porażkę zasadniczych założeń, jakie leżały u podstaw programu Homar. Po drugie, próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, co ową porażkę spowodowało, wskazuje na poważne niedobory kompetencji zarówno w MON, jak i polskim przemyśle zbrojeniowym oraz pogłębiającą się dysfunkcję procesu decyzyjnego w polskiej armii co do sposobów nabywania sprzętu wojskowego. Po trzecie wreszcie, zanegowanie programu Homar w jego pierwotnej formule stanowi - w wybranych aspektach, np. systemach dowodzenia i łączności - niebezpieczny precedens wskazania systemu zagranicznego kosztem funkcjonujących już i wdrożonych do Sił Zbrojnych RP technicznych rozwiązań własnych.
Początkowo Homary miały być polskie
Wybór gotowego wyboru zagranicznego jest zaprzeczeniem pierwotnych założeń programu Homar. Już na początku XXI wieku, wkrótce po przystąpieniu do NATO, jednym z najważniejszych zadań modernizacyjnych polskich Wojsk Rakietowych i Artylerii stało się pozyskanie dywizjonowego modułu ogniowego wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych dalekiego zasięgu. Do pozyskania takich systemów zobowiązaliśmy się w NATO, co zostało wyrażone w „Celach dla sił zbrojnych Polski - środki wojsk lądowych do prowadzenia głębokich operacji”. Wojsko Polskie zainteresowało się wówczas pozyskaniem wyrzutni niekierowanych i kierowanych (korygowanych) pocisków rakietowych o kalibrze większym niż 122 mm i zasięgu powyżej 40 km, zlecając wkrótce polskim placówkom naukowo-badawczym analizę możliwości opracowania takiego systemu w oparciu o krajowy przemysł zbrojeniowy. Jako punkt wyjścia traktowano amerykański system MLRS (Multiple Launch Rocket System), zaś jego polski odpowiednik nazwano umownie MLRS-P.
Pierwsze analizy dotyczące pozyskania systemu rakietowego dalekiego zasięgu, tj. zdolnego do rażenia celów na odległościach powyżej 150 kilometrów, podjęto już w 2001 roku w Wojskowej Akademii Technicznej i Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia we współpracy z ówczesnym Szefostwem Wojsk Rakietowych i Artylerii Dowództwa Wojsk Lądowych. W latach 2004-2006 w WITU opracowano studium wykonalności systemu rakietowego MLRS-P z wykorzystaniem krajowego zaplecza badawczo-rozwojowego i przemysłu obronnego.
W 2006 roku uzgodniono również, na wniosek Rady Uzbrojenia, że Departament Polityki Zbrojeniowej MON rozpocznie realizację prac rozwojowych i wdrożeniowych mających docelowo doprowadzić do pozyskania stosownych systemów rakietowych. W efekcie w 2007 roku uruchomiono analizę (etap wstępny pracy rozwojowej) nazwanej „Dywizjonowy Moduł Ogniowy Wieloprowadnicowych Wyrzutni Rakietowych” kryptonim Homar.
W lipcu 2007 roku Departament Polityki Zbrojeniowej wystosował do wybranych placówek naukowo-badawczych i podmiotów polskiego przemysłu zbrojeniowego zaproszenia do udziału w przetargu dotyczącym realizacji pierwszego etapu pracy rozwojowej pod nazwą „Dywizjonowy Moduł Ogniowy Wieloprowadnicowych Wyrzutni Rakietowych – HOMAR”, oznaczonych WR-300. Dało to początek działaniom z lat 2007-2008, w ramach których starano się wypracować koncepcję projektu. Ponadto w 2007 roku Instytut Metalurgii Żelaza, we współpracy z Politechniką Poznańską i Fabryką Produkcji Specjalnej Sp. z o.o., zrealizował projekt badawczo-rozwojowy „Opracowanie podstaw technologii produkcji stalowych wsadów formowanych na gorąco przeznaczonych do wykonania korpusów silników rakietowych kaliber 227 mm technologią zgniatania obrotowego na zimno”.
Wstępne analizy przedsięwzięcia wskazywały, że w Polsce możliwe jest wykonanie większości elementów dywizjonowego modułu Homar, w tym systemu dowodzenia pododdziału, systemu kierowania ogniem, wszystkich pojazdów (wyrzutni rakiet, wozu amunicyjnego, pojazdów obsługi technicznej, pojazdu transportowego) i elementów zabezpieczenia logistycznego. Własny potencjał naukowo-badawczy i przemysłowy miał umożliwić również opracowanie oraz produkcję pocisków uzupełniających i szkolnych. Pociski bojowe, w tym ze sterowaniem na torze lotu miano pozyskać z zagranicy, przy czym zakładano, że ich elementy będą wykonywane w kraju. W opracowanie i produkcję systemu miały być zaangażowane między innymi: Fabryka Produkcji Specjalnej Bolechowo Sp. z o.o. (obecnie Mesko S.A.), Huta Stalowa Wola S.A., Jelcz-Komponenty Sp. z o.o. (obecnie Jelcz Sp. z o.o.) i Zakłady Metalowe Mesko S.A. (obecnie Mesko S.A.). Ważną rolę odegrać też miała firma WB Electronics Sp. z o.o. | GRUPA WB odpowiadająca za elementy systemu dowodzenia i kierowania ogniem.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 6/2019