Predator SRAW i NLAW – droga dla polskiej obrony przeciwpancernej?
Jarosław Wolski
Lekka broń przeciwpancerna piechoty „od zawsze” borykała się z problemem ograniczonej skuteczności. Pomijając nieliczne wyjątki jej efektywne działanie było zależne od rażenia bocznych i tylnych powierzchni atakowanego pojazdu oraz możliwie bliskiego dystansu jej użycia – zatem braku wrogiej piechoty osłaniającej atakowane wozy bojowe. Powyższe kwestie przybrały na znaczeniu w okresie zimnej wojny.
Początkowe lata dwubiegunowej rywalizacji były związane z pewnym paradoksem. Wyjątkowa skuteczność czynnika rażącego lekkiej broni przeciwpancernej kontrastowała z dość skromnym prawdopodobieństwem jej realnego użycia na polu walki. W przypadku strzelań do pojazdów z monolitycznym pancerzem stalowym (np. T-54, T-55 i T-62), typowa głowica kumulacyjna wystarczała do penetracji pancerza. Oczywiście bardzo dużo zależało od taktyki użycia broni, podobnie zresztą jak to było z lekką bronią przeciwpancerną w czasie II wojny światowej (np. z granatnikami Panzerfaust, Bazooka czy PIAT). Tak też postrzegali jego skuteczność wojskowi zarówno z krajów NATO, jak i dominujący na Wschodzie Sowieci. Problemem jednak była kwestia prognozowanego atomowego pola walki. Podejście Sowietów zakładało, że na polu walki ABC raczej nikłe będą szanse na rażenie burt kadłuba przez piechotę zneutralizowaną bliskim użyciem broni atomowej czy wzmożoną radiacją. A tak miało wyglądać przełamywanie pozycji obronnych NATO. Niezależnie od upiorności planów wojennych, tak projektowano osłonę wozów bojowych ZSRR (tzw. świętej trójcy w postaci T-64, T-80 i T-72). Zgodnie z panującą w latach 60. i 70. doktryną, zasadniczo pole walki miało być przepełnione środkami atomowymi, chemicznymi, a nawet biologicznymi. Za główny atut czołgów uważano przeżywalność wobec czynników rażenia ABC oraz wrogich pojazdów pancernych (wysoce odpornych na ABC, a zatem i będących realnym zagrożeniem dla własnych maszyn). Dlatego dużą wagę przywiązywano do ochrony pojazdu i załogi na atomowym polu walki. Przykładowo, wnętrze wieży i kadłuba T-64 (Obiekt 432) wyłożono wykładziną antyradiacyjną o grubości od 10 do 50 mm, przy założeniu średniej około 40 mm. Dodatkowo czołg wyposażono w układ filtrowentylacji, utrzymujący niewielkie nadciśnienie w pojeździe (choć prowadzenie walki w reżimie „A” groziło rozhermetyzowaniem przedziału załogi i koniecznością stosowania indywidualnych środków ochrony). Całość działań zapewniała około 15-krotny spadek oddziaływania promieniowania jonizującego na załogę pojazdu w przypadku eksplozji o mocy 30kT w odległości 900–1000 m od miejsca wybuchu, tak aby nie przekroczyć dawki 200 R. W przypadku działania w obszarze opadu promieniotwórczego środki ochronne Obiektu 432 zapewniały 18-krotny spadek oddziaływania promieniowania na załogę. „Atomowe” właściwości ochronne T-64 były oceniane jako bardziej znaczące dla zastosowania bojowego niż odporność pancerza na dedykowaną broń przeciwpancerną. Według tych samych zasad konstruowano potem T-80 i znacznie prostsze T-72. Dlatego też silne pancerze czoła wieży i kadłuba, mocno kontrastujące ze zdawałoby się słabo bronionymi bokami radzieckich czołgów ZSRR z lat 60. i 70. nie były błędem konstrukcyjnym czy przeoczeniem, a chłodną kalkulacją, że piechota zasadniczo nie będzie w stanie efektywnie operować na odcinkach przełamywanych uderzeniami jądrowo-pancernymi. Z kolei czołgi NATO oceniano jako dość dobrze chronione przed bronią ABC, zatem praktycznie niemożliwe do szybkiej i w dużej skali neutralizacji przez ABC przeciwnika. Dlatego też czołgi Sowietów posiadały bardzo wydatne, jak na owe czasy, pancerze czoła wież i kadłubów, mające chronić przed czołgami NATO i ich armatami kal. 90 mm, 105 mm, a potem brytyjskimi gwintowanymi działami 120 mm. Kwestia ta zaczęła się zmieniać dopiero w latach 80., kiedy to pole walki ABC nie było już dogmatem, pojazdy zaś zaczęły otrzymywać bardziej kompleksową osłonę. Tutaj również podejście Sowietów (aktywne systemy ochrony i pancerze ERA) było dość nowatorskie, ale i powodujące drastyczny, realny spadek skuteczności ręcznej broni przeciwpancernej piechoty. Genezą tych zmian w osłonie wozów z ZSRR było z kolei wprowadzenie do armii NATO nowych ppk (Milan – w 1974, HOT – w 1978, BGM-71D TOW 2 – w 1981 oraz poprawionych BGM-71C w 1982 roku). W efekcie pancerze sowieckich czołgów wciąż chroniły skutecznie przed czołgową amunicją podkalibrową kal. 105 mm i gwintowaną 120 mm, ale już nie były w stanie zapewnić osłony przed nowszymi ppk. Ponieważ Sowieci podążali zupełnie inną drogą przy tworzeniu pancerzy zasadniczych, okazało się być niemożliwym zapewnienie wymaganej odporności na głowice kumulacyjne za pomocą innej konfiguracji pancerza. Istniały tylko dwie opcje wzrostu poziomu osłony czołgów przeciw pociskom kumulacyjnym (HEAT). Jedną z nich było opracowanie skutecznych reaktywnych pancerzy wybuchowych, drugą zaś aktywnych systemów ochrony. Nad nowymi drogami wzmocnienia osłony wozów bojowych pracowano w ZSRR od lat 60., po czym przyszedł czas na prototypy i kolejne wersje rozwojowe. Od 1983 roku montowano na T-55AD system aktywnej osłony Drozd, a od 1984 roku masowo wdrożono na czołgach pancerze reaktywne Kontakt. Ich pojawienie się oznaczało poważną zmianę na polu walki.
Wzrost odporności poprzez zastosowanie pancerzy Kontakt-1 na wozach Sowietów był bezprecedensowy. Zdolność do redukcji przebijalności głowic kumulacyjnych od 50 do 80% (zależnie od kąta trafienia) oznaczała, że zasadniczy pancerz ekranowany ERA był w stanie przetrwać trafienie w zasadzie wszystkich środków przeciwpancernych armii NATO wyposażonych w głowice kumulacyjne. Efektywność radzieckiego ERA oznaczała drastyczną redukcję skuteczności ppk. Zgodnie z szacunkami, oznaczać to miało skuteczność tylko 10–20% odpalonych rakiet, z posiadanych kilkudziesięciu tysięcy ppk. Było to z jednej strony bezprecedensowe zwycięstwo twórców pancerza, z drugiej strony zaś nieakceptowalna sytuacja dla projektantów ppk. Problemy powyższe jeszcze bardziej dotknęły lekkie systemy przeciwpancerne, takie jak M47 Dragon oraz ręcznej broni przeciwpancernej, jak M72 LAW lub Panzerfaust 2. Szybko też w krajach NATO rozpoczęto prace nad wdrożeniem rozwiązań umożliwiających pokonywanie kaset 4s20 pancerza Kontakt. Warto przypomnieć, że wyniki tych prac zaowocowały dopiero w kwietniu 1987 roku, kiedy to opracowano w Stanach Zjednoczonych nową wersję ppk BGM-71E TOW-2A, z głowicą o większej przebijalności (około 900–1100 mm stali) oraz sondą z prostym prekursorem. Było to skuteczne rozwiązanie wobec sowieckiego pancerza Kontakt-1. Inne kraje NATO wprowadziły środki zaradcze praktycznie dopiero wraz z rozpadem ZSRR, zatem luka w skuteczności ich ppk wynosiła wręcz kilka lat. O ile środki zaradcze wdrożone w ciężkich ppk pojawiły się dość szybko i były łatwe do implementacji, o tyle prawdziwym wyzwaniem stało się ponowne uczynienie skuteczną ręcznej (w domyśle – zdolnej do przenoszenia przez jednego żołnierza) broni przeciwpancernej.
Pełna wersja artykułu w magazynie NTW 1/2021