Polak, Szwajcar – dwa bratanki!
WOJCIECH WEILER
Polak, Szwajcar – dwa bratanki!
Czy istnieje nasz krajowy pistolet samopowtarzalny niemal identyczny z bardzo znaną na całym świecie konstrukcją zagraniczną? Oczywiście, że tak! I nie chodzi o Visa – bo ten łączy cechy dwóch słynnych pistoletów Browninga, ani o Maga – zwanego niekiedy na wyrost „polskim Sigiem”.
Korzenie obu przedstawionych tu pistoletów sięgają roku 1925, kiedy narodził się Walther-Sport-Pistole, który po 10 latach wyewoluował ostatecznie i tak powstał Walther Olympia-Pistole II (STRZAŁ 8/08). Po drugiej wojnie światowej produkcja Olympii wznowiona została w Szwajcarii, w firmie Hämmerli z Lenzburga – niewielkiej, acz mającej już piękne tradycje na rynku karabinów sportowych. Sprzedając prawa do swego pistoletu tarczowego Fritz Walther (któremu wówczas w Niemczech nie wolno było jeszcze produkować żadnych pistoletów, nawet wiatrówek) umożliwił fabryce mocne wejście ze sprawdzoną konstrukcją na rynek sportowej broni krótkiej. Niemiecko-szwajcarską umowę licencyjną podpisano w marcu 1950 roku – producent z krainy czekolady i czasomierzy zobowiązał się w niej zapewnić sprzedaż Olympii na całym świecie (oprócz Południowej Afryki), a wszelkie należności miały zostać spłacone Waltherowi do połowy lat 60. Licencyjny Hämmerli-Walther Olympia-Pistole Modell 200 trafił na rynek w roku 1952, z czasem powstała cała rodzina pistoletów bazujących na pierwowzorze z Turyngii – Mod. 201 i 202 produkowane w latach 1955–1957, Mod. 203 (1956–1959) oraz Mod. 204 i 205, nazwane Amerika-Modell (1956–1963). Łącznie wyprodukowano 4223 egzemplarze pistoletów Häm merli-Walther, a więc mniej, niż w Zella-Mehlis przed wojną.
Szwajcarscy konstruktorzy cały czas pracowali nad ulepszeniem wiekowej broni i wreszcie w roku 1962 przyszło nowe – następna rodzina pistoletów, czyli najbardziej znana i obsypana medalami ze światowych strzelnic seria Häm merli International. Pierwszy był Modell 206, nowoczesny pistolet tarczowy konstrukcyjnie wciąż będący Olympią, ale zewnętrznie już niepodobny. A później potoczyło się analogicznie jak w latach 50. i kolejne odmiany Hämmerli International sypnęły się jak z rękawa – Mod. 207 (1962–1968), najsłynniejszyw całej rodzinie Mod. 208 (1966–1988) i jego unowocześniona odmiana 208s (1986–1988), Mod. 209 i 210 (1966–1970), Mod. 211 (1966–1988) i ulepszony Mod. 211s z roku 1986, Mod. 212 z 1976 roku, wreszcie Mod. 215 i 215s, czyli tzw. „ekonomiczne”, uproszczone, acz nie odbiegające jakością odpowiedniki Mod. 208 i 208s. Hegemonia pistoletów Hämmerli International na arenach strzeleckich trwała długie dziesięciolecia, a Dwieście Ósemki czy Dwieście Piętnastki do dziś służą jako broń klubowa kolejnym pokoleniom młodych strzelców. Kiedy w drugiej połowie lat 60. rozpoczęło się pasmo sukcesów strzeleckich Józefa Zapędzkiego (1965 – złoty medal ME w Pcz, 1966 – srebro MŚ w Psz i drużynowy brąz w Pdw, 1968 – złoto na IO w Psz) i strzelectwo sportowe zyskało w Polsce popularność, PZSS wystąpił z wnioskiem o opracowanie krajowego pistoletu samopowtarzalnego kalibru 5,6 mm, który spełniałby regulaminowe wymogi UIT (Union International de Tir – Międzynarodowa Unia Strzelecka, obecnie ISSF) dotyczące pistoletu standardowego. Zadanie to zlecono Ośrodkowi Badawczo-Rozwojowemu radomskich Zakładów Metalowych im. Gen. „Waltera”. Tamtejsi konstruktorzy podrapali się chwilę po głowach i doszli do wniosku, że nie war to kopać się z koniem i od początku tworzyć nowy pistolet sportowy, skoro można zrobić kopię jakiegoś już istniejącego. Wybór obiektu naśladownictwa był najlepszy z możliwych: padło na Hämmerli International Mod. 208 – pistolet wówczas dość młody, jednak już doceniony. Głównym konstruktorem projektu został inż. Ernest Durasiewicz. Zapewne nie zajmował się wszystkim sam, tylko kierował zespołem konstruktorów, którzy ostro wzięli się do roboty i w jej efekcie w roku 1970 powstało 10 prototypowych egzemplarzy pistoletów 5,6 mm Łucznik. Nie doczekały się nigdy produkcji seryjnej, bo niekompetentni urzędnicy z Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego (tradycja święta rzecz...) nie potrafili się zdecydować i określić nawet wielkości zamówienia. Broń tę opisywaliśmy już krótko (STRZAŁ 7/06), teraz mamy okazję sprawdzić jak się spisuje w praktyce: prototypowy Łucznik o numerze 002, choć niekompletny i po ciężkich przejściach, staje dziś w szranki z pierwowzorem.
Pełna wersja artykułu w magazynie Strzał 4-5/2012