Pogrom na wschód od Szetlandów, 17 października 1917 r.
Wojciech Holicki
W kwietniu 1917 r. sukcesy odnoszone przez kajzerowskie okręty podwodne sięgnęły zenitu. Pół roku później, w rezultacie przeciwdziałań aliantów, już z udziałem niszczycieli sojusznika zza Atlantyku liczba zatapianych przez U-Booty statków była o ponad połowę niższa. Kluczowym elementem zapobiegania powodowanym przez nie stratom stał się system konwojowy, wprowadzony także w żegludze z Wielkiej Brytanii do Norwegii. W połowie października niemieckie jednostki nawodne przeprowadziły na tej trasie bardzo udaną akcję.
Po 1 lutego 1917 r., dniu rozpoczęcia przez Niemców nieograniczonej wojny podwodnej, gwałtownie wzrosły także straty ponoszone przez armatorów z państw neutralnych. System patrolowy, który Brytyjczycy wprowadzili dla ochrony żeglugi między Lerwick na Szetlandach i Bergen w Norwegii, nie sprawdzał się – w pierwszych dwóch miesiącach jego funkcjonowania U‑Booty zatopiły ok. ¼ statków pokonujących tę trasę. Konieczne stało się wprowadzenie efektywniejszych posunięć w celu ograniczenia strat. Ponieważ wiceadm. Frederic E.E. Brock, od roku dowodzący siłami floty na Orkadach i Szetlandach, zdążył już na własną rękę wprowadzić eskortowanie statków na odcinku między Orkadami i północno-wschodnimi brzegami Szkocji, co przyniosło oczekiwane rezultaty, opracowanie planu działań zlecono właśnie jemu.
Wykonawcy
Rezultatem narady przedstawicieli Admiralicji, dowództw wszystkich baz na wschodnim wybrzeżu Wysp Brytyjskich i szefa sztabu Grand Fleet, która odbyła się 4 kwietnia w Longhope – osadzie na wyspie South Walls (Orkady), w której mieściła się kwatera główna Brocka – była decyzja o wprowadzeniu konwojów na całej trasie od ujścia Humber do brzegów Norwegii. Każdy z nich miało tworzyć co najmniej dziewięć statków, eskortowanych przez nie mniej niż dwa niszczyciele, w miarę możliwości okręt podwodny oraz cztery – sześć trawlerów uzbrojonych. Podwładni Brocka wyliczyli, że będzie to wymagać 23–28 niszczycieli i 50–70 trawlerów. Po przełamaniu rozmaitych oporów (np. szefujący Wydziałowi Operacyjnemu kontradm. Thomas Jackson uważał, że „konwoje zapraszają do ataków torpedowych, a dostępnych jednostek eskorty jest za mało jak na zaproponowaną liczbę statków”), 21 kwietnia Pierwszy Lord Morski adm. John Jellicoe zgodził się na przetestowanie systemu. Trzy dni później Brock został zawiadomiony, że otrzyma do dyspozycji żądaną liczbę niszczycieli. Najnowsze i największe, na trasę z Szetlandów do Norwegii, miały pochodzić z flotylli Grand Fleet, której dowódca, wiceadm. David Beatty, był zdecydowanym zwolennikiem konwojów. 25 maja Brock przedstawił pierwszy raport, informując, że między 29 kwietnia i 12 maja popłynęło w nich 331 statków i tylko 5 zostało zatopionych przez U-Booty. Kolejne miesiące wykazywały niezbicie, że wprowadzenie systemu konwojowego okazało się doskonałym posunięciem.
Niemcy nie byli oczywiście nim zachwyceni. Admirał Reinhard Scheer, dowodzący Hochseeflotte, napisał w swoich pamiętnikach, że płynięcie frachtowców państw neutralnych w konwojach pozwalało na traktowanie ich tak jak nieprzyjacielskich, ponieważ otwarcie korzystały z eskorty okrętów Royal Navy i w praktyce działały na korzyść wroga. Przy strategicznie ważniejszej sytuacji na wodach na zachód od Wysp Brytyjskich zaatakowanie ich także przez jednostki nawodne miałoby istotną zaletę w postaci odciągnięcia części sił Royal Navy z Atlantyku. Dzięki obserwacjom z U-Bootów znano trasę i „rozkład jazdy”, a położenie baz Hochseeflotte miało swoje zalety taktyczne; należało tylko poczekać do okresu, kiedy to krótkie dni i sztormy ograniczą ryzyko zauważenia wysłanych okrętów przez wroga. Musiały nimi być oczywiście jednostki jak najszybsze, ale – wobec słabości eskorty konwoju – niekoniecznie silnie uzbrojone. Scheer miał do dyspozycji krążowniki minowe Bremse i Brummer, które z racji swojej prędkości i zasięgu bardzo dobrze nadawały się do takiej misji.
Projekt tych jednostek opracowano pod koniec 1914 r. Punktem wyjścia był wymóg zabierania co najmniej 300 min na wody u wschodnich brzegów Wysp Brytyjskich z prędkością gwarantującą dotarcie tam i odwrót pod osłoną ciemności. Nowe okręty miały mieć również odpowiednio silne uzbrojenie i – z oczywistego powodu – sylwetkę pozwalającą na branie ich za brytyjskie krążowniki lekkie typu Arethusa, od których nie mogły być wolniejsze. Za pierwowzór posłużył projektantom krążownik lekki (w niemieckiej nomenklaturze „mały” – Kleiner Kreuzer) Wiesbaden, budowany w szczecińskiej stoczni AG Vulcan. Po ostatecznych zmianach specyfikacji okazało się, że 400 min i 28 w. wymusza jednak zmniejszenie liczby armat (4 zamiast 7–8) oraz grubości opancerzenia (pas burtowy maksymalnie 40 zamiast 60 mm, pokład tylko 15, a nie 20–60 mm). Stępkę pod Minendampfer C (dosł. parowiec minowy, takiej nazwy użyto dla kamuflażu) położono w Szczecinie 24 kwietnia 1915 r., trzy dni później przyszła kolej na Minendampfer D. Prace przebiegały szybko i już 11 grudnia zwodowano Brummera (niem. mucha), natomiast 11 marca 1916 r. zszedł na wodę Bremse (giez). Okręty weszły do służby odpowiednio 2 kwietnia i 1 lipca.
Mające długość całkowitą 140,4 m i wyporność pełną 5856 t okręty były w zasadzie identyczne. Ostatecznie bardziej przypominały pierwsze jednostki typu C niż Arethusy; warto dodać, że podczas budowy maskowano ich nietypowe dla niemieckich krążowników kliprowe dziobnice. Napędzały je dwa zespoły turbin o projektowej mocy łącznej 33 000 KM, którym parę dostarczały dwa kotły opalane węglem i cztery opalane mazutem. Na próbach odbiorczych okazało się, że przy większej wyporności wymaganą prędkość maksymalną 28 w. przynosiło dopiero podniesienie mocy do sporo ponad 40 000 KM, co możliwe było tylko przez krótki czas. Maksymalny zapas paliwa (600 t węgla i 1000 t mazutu) zapewniał przy 12 w. przepłynięcie ok. 5800 Mm, a przy 25 w. – już tylko ok. 1200 Mm. Pozytywnie oceniono zwrotność nowych okrętów, nie wyrażano większych zastrzeżeń do ich stateczności, natomiast przy większej fali nabierały one łatwo wodę na pokład dziobowy, co stanowiło poważną wadę, bo między ulokowaną na nim armatą a nadbudówką znajdowało się stanowisko dowodzenia bojowego z dalmierzem na stropie.
Główne uzbrojenie artyleryjskie nowych stawiaczy tworzyły cztery armaty kal. 150 mm L/45 wz. 1906, ulokowane pojedynczo na pokładzie dziobówki, między pierwszym i drugim kominem oraz na rufie w superpozycji. Ręczne ładowanie amunicji (pociski i ładunki miotające) sprawiało, że każda z nich mogła wystrzelić w ciągu minuty trzy – pięć pocisków o masie 45,3 kg. Przy maksymalnym kącie podniesienia luf (30°) spadały one w odległości 17 600 m od okrętu, a podstawy pozwalały na sektory ognia (270–330°) zależne od umieszczenia na pokładzie. Pełny zapas amunicji kal. 150 mm wynosił po 600 pocisków (ppanc., burzących i oświetlających) oraz ładunków miotających. Brummer i Bremse miały także dwie armaty plot. kal. 88 mm L/45, ulokowane w tandemie na nadbudówce za kominami. Pod stanowiskiem armaty nr 2, przy burtach, znajdowały się pojedyncze wyrzutnie torped kal. 500 mm, które można było załadować ponownie na morzu parą zapasowych.
Nowe okręty mogły zabrać na pokład maksymalnie 420 min kotwicznych typu EMA lub EMB, różniących się m.in. masą materiału wybuchowego (150 lub 225 kg) i ustawianych na torach minowych, które znajdowały się na pokładzie pogodowym (tylko tu umieszczono zrzutnie) i bezpośrednio poniżej, na głównym.
Główny element opancerzenia stanowił pas burtowy z płyt utwardzanej powierzchniowo stali Kruppa o długości 99 m i grubości 40 mm. Jego górna krawędź znajdowała się na wysokości pokładu głównego, grodzie na końcach miały 15 (dziobowa) i 25 mm (rufowa). Grubość pokładu pancernego oraz płyt chroniących m.in. komory amunicyjne i maszynę sterową wynosiła 15 mm. Grubość osłon armat wynosiła 50 mm, a ścian i stropów stanowiska dowodzenia bojowego – odpowiednio 100 i 20 mm. Przed odłamkami chroniona była sterówka.
Do października 1917 r. nowe okręty Kaiserliche Marine niczym się nie wyróżniły. Brummer po wejściu do służby i okresie szkolenia załogi został jednym z okrętów II Grupy Rozpoznawczej. Wziął najpierw udział w rozpoczętej 18 sierpnia 1916 r. operacji Hochseeflotte, mającej na celu ostrzelanie Sunderlandu i zwabienie w pułapkę części sił Grand Fleet. Odczytywanie przez Brytyjczyków szyfrogramów przeciwnika sprawiło, że nie poszła ona zgodnie z planem, jednak za sprawą U-Bootów Royal Navy straciła dwa krążowniki lekkie. Po powrocie do bazy Brummer wykonywał zadania patrolowe i szkoleniowe do 18 października, kiedy to siły główne floty niemieckiej ponownie wyszły na krótko w morze. Niedługo później, 4 listopada, znalazł się w składzie zespołu okrętów, który popłynął na pomoc U-20 (U-Boot wpadł na mieliznę u brzegów Jutlandii, ostatecznie załoga wysadziła go w powietrze).
27 listopada pierwszy rejs bojowy odbył Bremse – wraz z krążownikiem liniowym Moltke, czwórką lekkich i grupą niszczycieli został wysłany na pomoc sterowcowi L-22, wracającemu do bazy z uszkodzeniami odniesionymi podczas nalotu na Anglię. Dokładnie miesiąc później oba najnowsze krążowniki Kaiserliche Marine, należące już do IV Grupy Rozpoznawczej, wzięły udział w wypadzie zwiadowczym na wody ławicy Great Fisher.
Działania bojowe w 1917 r. Bremse i Brummer rozpoczęły 10 stycznia – po raz pierwszy postawiły miny, odnawiając zagrody obronne między wyspami Norderney i Helgoland. W przedostatni dzień miesiąca IV Grupa dokonała bezowocnego wypadu pod brzegi Holandii. Na początku marca Brummera wykorzystano do osłaniania trałowców i w następnych miesiącach stanowiło to podstawowe zadanie obu bliźniaczych okrętów. Te krótkie wyjścia w morze przeplatały rejsy treningowe i remonty.
Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2024