Plan „Peking”. Czy polska flota „uciekła”do Wielkiej Brytanii w 1939 roku?

Plan „Peking”. Czy polska flota „uciekła”do Wielkiej Brytanii w 1939 roku?

Andrzej Makowski

Sygnał o rozpoczęciu operacji otrzymało dowództwo Floty drogą radiową po godzinie 12.00, 30 sierpnia 1939 roku i przekazało go kodem flagowym z wieży sygnałowej na Oksywiu do dowódcy dywizjonu kontrtorpedowców kmdr. por. Romana Stankiewicza. Miał on następującą treść: Dyon KT Peking. Dowódca Floty 12.55.M. 30.8.1 Okręty podniosły kotwice o godz. 14.15 i w szyku torowym (OORP Błyskawica, Grom, Burza) z prędkością 18 węzłów ruszyły ku cyplowi helskiemu.

Odejścia polskich jednostek nie zauważono na okrętach niemieckich znajdujących się na wodach Zatoki Gdańskiej (wykrył je niemiecki nasłuch radiowy B–Dienst). Dopiero około 30 mil morskich na północ od Rozewia, zespół dostrzegł niemiecki U 31 (typu VIIA, nie zauważony z kolei na kontrtorpedowcach), a potem pomocniczy patrolowiec Vorpostenboot 7 (rozpoznany jako niemiecki statek pasażerski). Załogi powiadomiono o celu rejsu po minięciu Rozewia, wiadomość tę przyjęły z mieszanymi uczuciami (opuszczenie pola walki i kolegów, z drugiej strony walka u boku sojuszniczej Royal Navy). U wejścia do cieśniny Sund (latarniowiec Falsterborev) o godzinie 0.20, we mgle spotkano trzy okręty idące w zaciemnieniu, które rozpoznano jako duńskie, ogłoszono jednak alarm bojowy. W rzeczywistości były to lekkie krążowniki Königsberg i Nürnberg z towarzyszącym mu kontrtorpedowcem. Niemcy rozpoznali okręty polskie (o czym powiadomili dowództwo Grupy Morskiej „Wschód”), ale ognia nie otworzyli. Po wejściu na Kattegat, 31 sierpnia, napotkano po godzinie 8.00, we mgle, szwedzki kontrtorpedowiec typu Klaus Horn, a o godzinie 15.30 na wysokości przylądka Skagen – dwa wodnosamoloty niemieckie (typu Dornier). Niemcy przez długi czas latali kursami równoległymi do zespołu (w odległości 6000-8000 m), więc aby wprowadzić ich w błąd, kmdr por. Stankiewicz zawrócił ku brzegom Norwegii. Dopiero nocą na 1 września zmieniono kurs na Zatokę Firth of Forth, przechodząc przypadkowo przez sektor patrolowania U 19 (typu IIB, którego nie zauważono). O godz. 9.25 dowiedziano się z komunikatu radiowego o wybuchu wojny, a wkrótce spostrzeżono brytyjski samolot patrolowy (RAF Coastal Command). Dowódca zespołu przesłał drogą radiową do bazy Rosyth meldunek o podejściu do umówionego miejsca spotkania, o godz. 12.58 nastąpiło spotkanie z dwoma kontrtorpedowcami brytyjskimi HHMS Wanderer i Wallace, z których przeokrętowano na ORP Błyskawica brytyjskiego oficera łącznikowego oraz dwóch marynarzy – sygnalistę i radiotelegrafistę. O godz. 14.20 odebrano z dowództwa Floty oficjalną wiadomość o wybuchu wojny (sygnał „Smok”), natomiast przejście z Gdyni zakończono o godz. 17.37 kotwicząc na redzie Leith.

Odejście trzech kontrtorpedowców[1] w przededniu wybuchu wojny do Anglii znacząco osłabiło potencjał Polskiej Marynarki Wojennej (PMW), jednocześnie wpłynęło na decyzje Kriegsmarine o zmniejszeniu sił Grupy Morskiej „Wschód” (za głównego przeciwnika uważano flotę brytyjską). Jeszcze 30 sierpnia 1939 roku wielki admirał Erich Raeder polecił odwołać z Bałtyku zespół sił rozpoznawczych wiceadmirała Konrada Densha (krążowniki lekkie Nürnberg, Leipzig i Köln) oraz trzy okręty podwodne (OOP) z zespołu OOP „Wschód” (U 31, U 32 oraz U 35), które 2 września przeszły na Morze Północne. Również rozkaz o zaminowaniu Zatoki Gdańskiej został odwołany.

Jakkolwiek plan „Peking” oraz jego realizacja były utrzymane w ścisłej tajemnicy (szef Sztabu Głównego WP dowiedział się o nim dopiero następnego dnia), to dość szybko przedostał się on do wiadomości publicznej dzięki informacjom radia niemieckiego, które podało, że „szczury opuszczają tonący okręt”. Również dowódca Schlezwig–Holstein komandor Gustav Kleikamp zapisał w dzienniku okrętowym: wypłynięcie uciekających grzecznie trzech polskich kontrtorpedowców w kierunku Sund. Sami Polacy (zarówno siły zbrojne, jak i społeczeństwo) potraktowali z oburzeniem odesłanie kontrtorpedowców. Szef SG WP generał Stachiewicz w rozmowie z komandorem Korytowskim wykrzykiwał wręcz o załogach kontrtorpedowców, że angielskich befsztyków im się zachciało zamiast tutaj walczyć i ginąć. Na Wybrzeżu pretensji do załóg nie było – rozumiano, że wykonały one po prostu rozkaz, chociaż twórców tego rozkazu nazwano pogardliwie „pekińczykami”. Byli również i tacy, którzy łudzili się przez cały wrzesień 1939 roku, że popłynęły one po stojącą w Sundach flotę brytyjską.

Tyle, w ogromnym skrócie, mówią fakty, natomiast sama kwestia odesłania trzech kontrtorpedowców do Wielkiej Brytanii w przededniu wojny była w okresie powojennym przedmiotem badań historyków wojskowości w kraju i zagranicą. Wyniki tych badań pozwalają na sformułowanie wniosku, że odesłanie kontrtorpedowców było słuszne pod względem operacyjnym, procentowało w przyszłych stosunkach polsko-alianckich oraz stanowiło atut polityczny w rękach emigracyjnego rządu polskiego (oczywiście do pewnego czasu). Jednocześnie wskazują, że fakt ten został źle przyjęty przez polskie społeczeństwo, a także w sposób szyderczy lub kpiący był wykorzystywany przez niemiecką propagandę. Wydawać by się mogło, że omawiane wydarzenie będzie już tylko przedmiotem dodatkowych badań prowadzonych przez historyków w archiwach polskich i zagranicznych, tymczasem uzyskało ono „drugie życie” w trakcie dyskusji prowadzonych nad przyszłym kształtem Marynarki Wojennej RP (MW RP), a konkretnie podczas przygotowywania „Strategicznej koncepcji bezpieczeństwa morskiego RP” oraz realizacji „Planu modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP – Program operacyjny zwalczanie zagrożeń na morzu na lata 2013–2022/2030” (uchylony 20.10.2017 roku). Można odnieść również wrażenie, że realizacja planu „Peking” miała duży wpływ na treść takich dokumentów, jak - „Strategiczny Przegląd Obronny” (2016 rok) oraz stanowiącą jego jawną część „Koncepcję obronną RP” (2017 rok) w ich części morskiej. Ponadto bardzo aktywni okazują się zainteresowani „sprawą” internauci, posługujący się planem „Peking” jak maczugą do uzasadnienia braku perspektyw dla rozwoju MW RP w warunkach Bałtyku, a co za tym idzie sensu większego inwestowania w jej rozwój, chociaż trzeba przyznać, że zdarzają się i głosy przeciwne.

Jak dotąd nie przeprowadzono ankiety, jak odbierany i komentowany jest dzisiaj plan „Peking” wśród parlamentarzystów, urzędników państwowych, wojskowych różnych stopni oraz szczebli, nauczycieli akademickich uczelni wojskowych i szeroko pojmowanej opinii społecznej, zresztą, chyba nie ma takiej potrzeby. Możemy jednak przyjąć, że jest on przez większość postrzegany negatywnie. Pojawia się w tym miejscu pytanie, jaki jest tego powód? Czy wynika to z nieznajomości rzeczywistych przyczyn podjęcia takiej decyzji, czy też powodem jest „bezrozumny patriotyzm”, nakazujący „na dnie z honorem lec” bez widocznych efektów i wpływu na bieg wydarzeń, czy też jest wynikiem „odpowiednich” treści kształcenia na podyplomowych studiach obronnych w znanej wojskowej uczelni. Nie brak i wypowiedzi, że sumy przeznaczone na PMW w okresie II Rzeczypospolitej użyte na lotnictwo, broń pancerną i środki przeciwpancerne pozwoliłyby stawić twardy opór Wehrmachtowi w kampanii wrześniowej, jeśli nie na odwrócenie jej losów. No cóż, każdemu wolno mieć swoje zdanie, natomiast fakty mówią same za siebie. Całość wydatków na Polską Marynarkę Wojenną (PMW) w ciągu dwudziestolecia międzywojennego szacować można w przybliżeniu na około 800 mln złotych, co stanowi około 5-6% wszystkich wydatków na ówczesne siły zbrojne, natomiast potencjał ekonomiczno-militarny państwa w odniesieniu do obu wrześniowych agresorów można porównać w takich opracowaniach jak: „Dysproporcje”, czy też w „Roczniku morskim i kolonialnym 1938” czy „Małym roczniku statystycznym 1939”. Inwestycje w nowe okręty wyniosły do wybuchu wojny 115,1 mln złotych, co stanowi 14,4% ogólnych wydatków PMW, przy czym należałoby tutaj odliczyć 8,2 mln złotych zgromadzone na budowę ORP Orzeł w ramach Funduszu Obrony Morskiej (FOM), czyli ze składek społecznych. W 1939 roku PMW zajmowała pod względem tonażowym 19. miejsce wśród flot świata, za Portugalią i Jugosławią, a przed Rumunią i Finlandią. Koszt budowy okrętów, które opuściły Gdynię realizując plan „Peking” wynosił 38,23 mln złotych i stanowił 33,21% ogólnej sumy wydanej na budowę nowych jednostek. Ponadto nie przyjmujemy do wiadomości faktu, że wojna obronna Polski w 1939 roku oprócz tego, że była starciem dwóch państw[2], nosiła równocześnie wszystkie cechy i przejawy konfliktu pomiędzy cywilizacją przemysłową a rolniczą.

Może zatem warto raz jeszcze prześledzić proces, jak rzeczywiście miały się sprawy związane z planowaniem i organizacją obrony Wybrzeża oraz wykorzystaniem sił PMW jako jej elementu, a także dlaczego podjęto tak trudną decyzję, jaką było odesłanie trzech kontrtorpedowców do Wielkiej Brytanii. Powyższe zagadnienia będą stanowiły przedmiot dalszych rozważań.

[1]  Obecnie ta klasa okrętów jest określana jako niszczyciele.

[2]  Zgodnie z rozkazem Naczelnego Wodza, jednostki WP miały nie podejmować walki z jednostkami Armii Czerwonej wkraczającymi na ziemie wschodniej Polski.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 3-4/2019

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter