Panzerkampfwagen Tiger – pancerna legenda
Eugeniusz Żygulski
Czołg ciężki Sd.Kfz. 181 Panzerkampfwagen VI Tiger stanowił dumę niemieckich wojsk pancernych, Panzertruppen. Dziś historia użycia bojowego tego pojazdu na polach bitew II wojny światowej urosła wręcz do rangi mitu. W rzeczywistości Tygrysy, choć groźne i budzące respekt w szeregach armii alianckich, były narzędziem walki o zgoła epizodycznym znaczeniu. Było ich zbyt mało i walczyły w zbyt dużym rozproszeniu, aby mogły istotnie oddziaływać na wynik całych bitew. Drogie w produkcji i skomplikowane technicznie nie miały szans, aby stać się czołgami masowymi. Tam gdzie się pojawiły, potrafiły jednak rozstrzygnąć niejedną potyczkę i niejeden bój na korzyść swoich użytkowników.
11 lutego 1943 roku o godz. 9.00 czołg Tygrys „231” ppor. Zabela z 503. batalionu czołgów ciężkich był jednym z trzech takich wozów, które przewodziły kolumnie Kampfgruppe „Sander”, atakującej kołchoz nieopodal wsi Semernikowo na przedmieściach Rostowa nad Donem. Gdy prowadzący czołg por. Hansena został uszkodzony i wycofany z walki, Tygrys Zabela wysunął się na czoło. Wkrótce z kołchozu w stronę obu Tygrysów otwarty został morderczy ogień artyleryjski. Tygrys ppor. Zabela otrzymał pierwsze trafienia w przedni pancerz z armat kal. 76,2 mm, kolejne pociski zerwały liny holownicze z kadłuba. Od czoła i z prawej flanki Tygrys raz za razem trafiany był też przez kolejne pociski z lżejszych armat przeciwpancernych. Celowniczy dział kal. 45 mm upodobali sobie szczególnie wieżyczkę obserwacyjną dowódcy, trafiając w nią parę razy, co uszkodziło peryskopy, rygiel i zawiasy, przez co aby ją później otworzyć, potrzeba było łomu. Pociski z rusznic przeciwpancernych przebiły wyrzutnie granatów dymnych, te zaś zdetonowały. Kierowcy obu Tygrysów stracili na chwilę orientację, niemiecka piechota zaległa. Mimo to oba czołgi ciężkie mozolnie zbliżały się do zabudowań, ostrzeliwując miejsca, w których dostrzegały blaski wystrzałów. Załogi nie zważały na wzmagający się ogień, tymczasem do ostrzału artyleryjskiego dołączyła teraz również radziecka piechota. Setki pocisków karabinowych bębniło niczym grad po pancerzu. Wkrótce oba wozy wjechały między zabudowania, ale jeden musiał zawrócić z powodu awarii skrzyni biegów. Zabel został sam ze swoją załogą i gdy w czasie obserwacji został ranny w głowę uznał, że czas się wycofać. Jego Tygrys miał już uszkodzoną armatę, przestrzelone część kół, odstrzelone osłony tłumików, co spowodowało nawet krótkotrwały pożar, szybko jednak stłumiony. Pomimo uszkodzeń zdołał odjechać z miejsca walki. Tygrys o własnych siłach przebył jeszcze 60 km, jakie dzieliły go od warsztatu technicznego. Na pancerzu policzono 11 trafień pociskami armat kal. 76 mm, 14 trafień z armat kal. 45 mm i 227 wgłębień od pocisków rusznic przeciwpancernych. Odprysków po broni maszynowej nawet nie liczono.
Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 4/2022