Pancerna pięść polskiej armii. Lata 60. i 70. XX w.

Pancerna pięść polskiej armii.  Lata 60. i 70. XX w.

Robert Rochowicz

W latach 60. w polskich jednostkach pancernych zaczął przeważać sprzęt godny ówczesnego pola walki. Wyprodukowane w Łabędach czołgi, najpierw T-54, a następnie T-55, godnie zastępowały w kolejnych jednostkach pamiętające II wojnę światową T-34-85, których codzienna eksploatacja z każdym rokiem miała przysparzać coraz więcej problemów technicznych.

Stopniowy, coroczny przyrost liczby nowych i nowoczesnych czołgów sprawiał, że przez wiele lat struktury organizacyjne najważniejszych lądowych jednostek bojowych podlegały częstym zmianom. Dopiero przeformowania przeprowadzone w drugiej połowie lat 60. w jednostkach wojsk pancernych i zmechanizowanych zapewniły stabilizację pod tym względem aż do 1988 r. Jedyne zmiany, jakie wprowadzano dotyczyły etatów w poszczególnych pułkach, ponadto starano się szukać optymalnych rozwiązań, aby wzmacniać potencjał związków taktycznych mobilizowanych na czas „W”.

Następcy „kaczorków”

W 1955 r. w siłach pancernych tzw. ludowego Wojska Polskiego rozpoczęła się nowa era. Do kraju dotarł zakupiony w ZSRR egzemplarz wzorcowy czołgu T-54A, który na linii produkcyjnej w Zakładach Mechanicznych w Łabędach miał zastąpić T-34-85 (popularnie określane jako „kaczorki”). Wygaszenie produkcji starszego modelu i przygotowanie technologiczne głównego wytwórcy i kooperantów do wytwarzania podzespołów czołgu nowego typu przeprowadzono w latach 1956–1957. Od 1958 r. rozpoczęły się dostawy do jednostek pierwszych egzemplarzy T-54A. Produkcja od razu została mocno „rozkręcona”, tym bardziej, że bardzo szybko pojawiły się zamówienia eksportowe. Według danych opublikowanych w oficjalnej historii fabryki w latach 1958-1962 z taśmy zeszły łącznie 1233 czołgi w wersji T-54A. Z tej liczby wyeksportowano 291 wozów, a pozostałe 942 teoretycznie przekazano do polskiej armii. Zgadza się to w zasadzie z danymi służby czołgowo-samochodowej, która na dzień 1 stycznia 1963 r. „przyznawała” się do posiadania 943 sztuk T-54A. W jednostkach bojowych wykorzystywano jednak tylko 904 wozy, pozostałe były wpisane na stan tzw. funduszu remontowego[1] albo znajdowały się w instytutach naukowo-badawczych, poddawane różnego rodzaju testom.

W latach 1963–1964 do produkcji skierowano nieznacznie udoskonalony wyrób, a mianowicie T-54AM. Ten model odznaczał się przystosowaniem do pokonywania przeszkód wodnych po dnie oraz zwiększonym zasięgiem dzięki zmianie pojemności zbiorników z 812 do 1252 l paliwa. W sumie zdołano w ciągu tych dwóch lat wyprodukować 765 wozów, z czego wyeksportowano aż 345. Łącznie do końca 1964 r. do wojska mogło trafić 1362 czołgów T-54 w dwóch odmianach. Mogło, bo dane z dokumentów archiwalnych nie do końca tę liczbę potwierdzają. Znów przywołując spis służby czołgowo-samochodowej w dniu 1 stycznia 1965 r.[2], armia „przyznała się” do posiadania 1294 egzemplarzy T-54A/AM, z czego dość duży odsetek, bo aż 1285 czołgów, wykazano także w meldunkach o stanie bojowym.

Obecnie, niestety, nawet przeglądając wszystkie możliwe dokumenty archiwalne, trudno już odtworzyć rzeczywistą liczbę wozów na stanie armii. Zachowało się bowiem co najmniej kilka różnych spisów uzbrojenia, w których liczby czołgów, mimo że odnoszą się do tej samej daty, są za każdym razem inne! Dla przykładu w meldunkach o stanie bojowym 1 stycznia 1967 r. wykazano 1250 sztuk T-54, a dokładnie rok później miało ich już być 1378![3] Faktycznie zaś z roku na rok liczba pojazdów w armii malała, głównie ze względu na eksport czołgów, nie nowych z fabryki, ale właśnie egzemplarzy już używanych, co praktykowano od początku produkcji T-54, a później także T-55.

[1] Fundusz remontowy to taka trochę wirtualna liczba, która nie dotyczy konkretnych czołgów. Wojsko odliczało po prostu część czołgów ze stanu posiadania, nie wpisując ich do etatów jednostek. Zakładano bowiem, że każdego roku pewna liczba wozów będzie poddawana remontom, czyli i tak będzie wyłączona ze służby liniowej.

[2] A także 1 stycznia 1966 r.

[3] Jednocześnie dziwnym trafem liczba nowych T-55 w tym samym czasie zmalała z 281 do 238, choć fabryka w Łabędach pracowała na pełnych obrotach.

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 3/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter