ORP Burza w pierwszych latach wojny

ORP Burza w pierwszych latach wojny

Jerzy Łubkowski

 

ORP „Burza” był drugim niszczycielem zakupionym przez Polską Marynarkę Wojenną w dwudziestoleciu międzywojennym. Okręt zbudowany został w latach 1926-1932 we francuskiej stoczni Chantiers Navals Francais i przesłużył pod biało-czerwoną banderą ponad 44 lata.

W latach drugiej wojny światowej ORP Burza operował na wielu akwenach świata obejmujących wody europejskie, afrykańskie i północnoamerykańskie. Przebył łącznie 98 000 mil morskich, uczestniczył w 45 patrolach, 19 konwojach oceanicznych i 25 konwojach przybrzeżnych. W wyniku przeprowadzonych akcji bojowych i stoczonych walk z wrogiem, na konto Burzy zalicza się zniszczenie jednego okrętu podwodnego na pewno i drugiego prawdopodobnie oraz uszkodzenie dwóch innych. W walce z samolotami polski niszczyciel zestrzelił łącznie 4 samoloty wroga (2 na pewno i 2 prawdopodobnie).

Podczas wojny Burza spędziła na morzu 40 miesięcy, a 23 miesiące przebywała na remontach w brytyjskich stoczniach. Uwzględniając bardzo intensywną eksploatację wysłużonego okrętu, przysparzający ciągłych kłopotów stan techniczny oraz nieszczęśliwe awarie i uszkodzenia w walce, należy stwierdzić, że wynik ten i tak jest godzien podziwu.

Przybycie polskiego zespołu kontrtorpedowców do szkockiego portu Leith w dniu wybuchu drugiej wojny światowej, choć nie zaskoczyło władz angielskich, to okazało się kłopotliwe, gdyż zgodnie z postanowieniami konwencji haskiej z 1907 roku i deklaracji londyńskiej z 1909 roku, państwo nie będące w stanie wojny mogło zezwolić na pobyt na swoich wodach okrętom strony wojującej do 24 godzin i tylko w wyjątkowych okolicznościach czas ten mógł być nieco dłuższy. Chcąc uniknąć obowiązku internowania polskich okrętów, Brytyjczycy traktowali je jako jednostki odbywające wizytę kurtuazyjną. Sytuacja ta zmieniła się zasadniczo po 3 września, kiedy to ówczesny brytyjski premier Neville Chamberlain ogłosił stan wojny między Wielką Brytanią, a Rzeszą Niemiecką. Od tej chwili Polacy z gości stali się sojusznikami Anglików.

O powyższym fakcie, dowódcę polskiego zespołu kontrtorpedowców kmdr. por. Romana Stankiewicza, jeszcze w tym samym dniu powiadomił oficjalnie umyślny oficer brytyjskiej marynarki wojennej. Jednocześnie przekazał on polecenie przejścia polskiego zespołu do bazy Royal Navy w Rosyth, gdzie okręty miały otrzymać dodatkowe wyposażenie i zaopatrzenie.

Następnego dnia, to jest 4 września dowódca polskiego zespołu udał się do Londynu na spotkanie z przedstawicielami rządu angielskiego, w celu zgłoszenia gotowości podległych mu załóg do rozpoczęcia działań bojowych przeciwko III Rzeszy. W wyniku rozmów, jakie przeprowadził z pierwszym Lordem Admiralicji Brytyjskiej sir Winston’em Churchillem oraz pierwszym Lordem Morskim admirałem sir Dudleyem Poundem, polski dywizjon podporządkowany został dowódcy Western Approaches (Zachodniego Obszaru Nadmorskiego) admirałowi Martinowi Dunbar-Nasmithowi, a na jego macierzystą bazę wyznaczony został Devonport (Plymouth). Ponadto do Rosyth skierowano przedstawiciela Admiralicji Brytyjskiej kmdr. por. R. N. Childsa, którego zadaniem było ustalenie szczegółów zaopatrzenia polskiego zespołu w paliwo, amunicję, pieniądze, żywność i dodatkowe zimowe umundurowanie. Rozmowy na ten temat trwały dość długo, bo okazało się że normy żywnościowe w PMW były wyższe niż w Royal Navy, z czego Polacy nie chcieli zrezygnować. Ostatecznie postanowiono, że załogi polskich okrętów otrzymają takie same racje chleba i ziemniaków jak w kraju, kosztem jednak zmniejszenia ilości wydawanego codziennie bekonu, jajek i dżemu. Dla wszystkich załóg uszyte też zostaną mundury wyjściowe, zgodne z polskimi wzorami, a ubiory wachtowe, hełmy i pasy wydane zostaną z zapasów angielskich.

6 września 1939 roku, po zaokrętowaniu brytyjskiej grupy łącznikowej, ORP Burza, wraz z pozostałymi dwoma kontrtorpedowcami wyszedł do Plymouth. W trakcie tego przejścia okręty otrzymały pierwszy w tej wojnie rozkaz bojowy, który nakazywał im patrolowanie rejonu Aberdeen, gdzie wcześniej zauważony został niemiecki okręt podwodny. Informacje te jednak się nie potwierdziły i zespół, nie dostrzegłszy niczego szczególnego, ruszył w dalszą drogę.

7 września, w trakcie przejścia przez Cieśninę Little Minche (między Hebrydami a Szkocją), jeden z obserwatorów wystawionych na lewej burcie Burzy zauważył przedmiot wynurzający się z fal, który według niego był peryskopem okrętu podwodnego. Natychmiast powiadomił o tym oficera wachtowego ppor. mar. Z. Węglarza, który z kolei sygnał ten przekazał na Błyskawicę. Zarządzono alarm bojowy i okręt flagowy podniósł sygnał informujący pozostałych członków zespołu, że atakuje okręt podwodny. Burza i Grom pospieszyły więc w jego kierunku.

Ta pierwsza w dziejach wojny konfrontacja okrętów nawodnych z U-bootem nie wyszła Polakom najlepiej. W sposób chaotyczny kontrtorpedowce rzuciły około 30 bomb głębinowych, a artylerzyści z Groma otworzyli nawet ogień z dział do czegoś, co jak im się wydawało było rufą okrętu podwodnego. Na skutek ataku o mało nie zatopiono kutra rybackiego, który przypadkowo znalazł się w tym rejonie. Na powierzchni wody jednak pojawiły się duże plamy ropy, dlatego Admiralicja Brytyjska uznała, że U-boot został ciężko uszkodzony. Sukces ten został zapisany na konto Błyskawicy.

Po złożeniu meldunku do Admiralicji o przeprowadzonym ataku, zespół ruszył w dalszą drogę. Duże zużycie ropy wymusiło na nim zawinięcie do Milford Haven i uzupełnienie zapasów. Po czym kontynuowano rejs. W drodze do Plymouth Burza, Grom i Błyskawica jeszcze dwa razy atakowały nieprzyjacielskie okręty podwodne, ale bez widocznych rezultatów. 9 września okręty weszły do Devonport. Tutaj ich dowódcy poinformowani zostali, że najbliższym zadaniem polskiego dywizjonu będzie eskortowanie transportowców wzdłuż południowych wybrzeży Anglii. 

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO nr specjalny 4/2016

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter