Operacja „Mar Verde”


Jerzy Kubiak, Krzysztof Kubiak


 

 

 

 

Operacja „Mar Verde”,

 

 

czyli Zatoka Świń w wydaniu portugalskim

 

 

 

W 1962 roku w Gwinei Portugalskiej rozpoczęła działania zbrojne niepodległościowa partyzantka. Tym samym niewielkie iberyjskie państwo, będące jedną z ostatnich „metropolii kolonialnych”, weszło w epokę trwających 12 lat, wyniszczających pod względem społecznym, ekonomicznym i politycznym oraz demograficznym zmagań na terytoriach zamorskich. Był to również początek końca imperium portugalskiego w jego schyłkowej formie, gdyż – kiedy ów „kolonialny paroksyzm” się zakończył – przy Lizbonie pozostała jedynie eksklawa Makao (Macau) przekazana Chińskiej Republice Ludowej. Spośród innych terytoriów portugalskich Gwinea (jako Gwinea Bissau), Angola i Mozambik stały się niepodległymi państwami, zaś Timor Portugalski wpadł w ręce Indonezji. Zanim jednak do tego doszło Portugalczycy pokazali, że stać ich jeszcze na odważne, nieszablonowe działania. Tak właśnie należy chyba oceniać zbrojne wtargnięcie do stolicy sąsiedniego państwa, przeprowadzone siłami 200 własnych żołnierzy oraz 200 kiepsko wyszkolonych i nie do końca lojalnych członków tamtejszego ugrupowania opozycyjnego. Nadmienić można, że opisane niżej wydarzenia miały jakoby zainspirować Fredericka Forsytha do napisania „Psów wojny”, która to powieść ukazała się w 1974 roku – a więc cztery lata po portugalskim rajdzie na Konakry.

 

 

Gwinea Portugalska
Obszary nad zatoką Gwinejską oraz atlantyckie Wyspy Zielonego Przylądka, położone na południe od rzeki Senegal, były jednymi z pierwszych terenów skolonizowanych przez Portugalczyków w Afryce – jeszcze podczas ich parcia ku Przylądkowi Dobrej Nadziei i dalej, ku Indiom. Iberyjscy żeglarze pojawili się tam po raz pierwszy w latach 1446- -1447. Rozległe obszary wybrzeża Zachodniej Afryki uznawały wówczas zwierzchność królestwa Gabu, stanowiącego część Imperium Mali. Portugalczycy, zbudowawszy forty w pasie nadmorskim, zaczęli organizować handel z ludami interioru, w którym głównym artykułem był „ludzki heban”. Proceder ów dał nawet kolonii nieoficjalną nazwę – Wybrzeże Niewolnicze. Likwidacja handlu niewolnikami (był to proces rozłożony na całą pierwszą dekadę XIX wieku, aż po zwycięstwo Północy w wojnie secesyjnej w 1865 roku i zniesienie niewolnictwa w Brazylii w 1888 roku) skłoniła Portugalczyków, poszukujących alternatywnych źródeł zysku, do rozpoczęcia infiltracji głębi lądu. Nie zdołano tam jednak zbudować efektywnych struktur administracji kolonialnej aż do lat dwudziestych ubiegłego wieku.

W roku 1897 Lizbona dokonała podziału kolonii Wyspy Zielonego Przylądka i Gwinea Portugalska na dwa odrębne byty administracyjne, ale nie przerwało to ścisłych związków między obydwoma terytoriami. W 1951 roku, w ramach lansowanej przez premiera-dyktatora António de Oliveira Salazara koncepcji budowy silniejszych związków między metropolią a terytoriami zamorskimi, zmieniono status Gwinei. Z kolonii przeistoczyła się ona w prowincję – o takim samym statusie, jak analogiczne jednostki administracyjne na Półwyspie Iberyjskim. Towarzyszyły temu próby zbudowania tubylczej klasy średniej zwanej „asimilados”, na której Portugalczycy zamierzali oprzeć swoje panowanie. Posunięcia te, niekonsekwentne i przede wszystkim mocno spóźnione, nie zdołały już powstrzymać narastania tendencji niepodległościowych.

W 1956 roku Amilcar Cabral, pochodzący z Wysp Zielonego Przylądka inżynier agronom o przekonaniach marksistowskich, założył Afrykańską Partię Niepodległości Gwinei i Wysp Zielonego Przylądka (port. Partido Africano para a Independencia da Guiné e Cabo Verde, PAIGC). Rozwój ruchu niepodległościowego znacznie przyśpieszyła masakra w Pijiguiti w roku 1959. W reakcji na demonstracje dokerów na tle socjalnym, żołnierze portugalscy otworzyli ogień, zabijając około 50 protestujących. W 1961 roku trzy organizacje lewicowe z obszarów pozostających pod kontrolą Lizbony: Front Wyzwolenia Mozambiku (port. Frente de Libertaçao de Moçambique, FRELIMO), Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (port. Movimento Popular de Libertaçao de Angola, MPLA) oraz PAIGC założyły Konferencję Ruchów Narodowych Kolonii Portugalskich (port. Conferencia das Organizaçoes Nacionalistas das Colónias Portuguesas). Miało to duże znaczenie polityczne, ale niewielkie wojskowe.

PAIGC rozpoczęła działania wojskowe w marcu 1962 roku atakiem na miejscowość Praia (stolicę Wysp Zielonego Przylądka), ale działania na dużą skalę zaczęły się – między innymi dzięki dostawom uzbrojenia z bloku wschodniego i Kuby – dopiero w styczniu roku następnego. 13 stycznia zaatakowano fort Tite położony w centralnej części Gwinei Portugalskiej. Dużym sukcesem partyzantki było opanowanie i utrzymanie przybrzeżnej wyspy Como. Ostatecznie Portugalczycy odzyskali ją dopiero po 70 dniach walk.

Wojna partyzancka i jej uwarunkowania Warto w tym miejscu poświęcić kilka zdań powodom, dla których Portugalia z taką determinacją usiłowała utrzymać swoje terytoria zamorskie. Kwestia ta jest szczególnie zasadna w przypadku Gwinei – kraju biednego, pozbawionego surowców mineralnych, stanowiącego raczej obciążenie metropolii niż źródło korzyści. Przede wszystkim elity salazarowskie były głęboko – i wydaje się, że autentycznie – przywiązane do idei (bardzo już wówczas anachronicznej) cywilizacyjnej misji „białego człowieka”, rozumianej w iście kiplingowski sposób. Portugalczycy byli przekonani, że wobec różnorodności etnicznej i religijnej kolonii to ich władza zapewnia ład i spokój wewnętrzny. Poglądy takie podlegały ugruntowaniu pod wpływem obserwacji negatywnych, niekiedy tragicznych doświadczeń, które stały się udziałem wielu młodych, niepodległych państw afrykańskich. W przypadku Gwinei obawiano się również stworzenia precedensu. Zgoda na jakąkolwiek formę osłabienia więzów z Portugalią zapewne zostałaby natychmiast podchwycona przez secesjonistów z innych terytoriów zamorskich. Ponadto z racji położenia w połowie drogi – między metropolią a Angolą – Gwinea stanowiła dla Portugalczyków naturalny „punkt” etapowy i to znakomicie podnosiło jej geostrategiczną wartość, nawet jeżeli Lizbona była zmuszona owo zamorskie terytorium subsydiować. Znaczenie wymiaru „problemu Gwinei” wzrosło skokowo, gdy niepodległe państwa afrykańskie zaczęły kolejno odmawiać Portugalczykom prawa do korzystania ze swoich portów morskich i przestrzeni powietrznej. Ów splot czynników wykluczał w zasadzie jakiekolwiek ustępstwa na rzecz miejscowych zwolenników niepodległości.

Czynnikiem, który z kolei Portugalczycy – jako kolonizatorzy z doświadczeniem idącym w setki lat – nader umiejętnie wykorzystywali, okazała się wielka różnorodność etniczna kolonii. W sytuacji, gdy współegzystowało w niej wiele lokalnych języków i dialektów oraz zwyczajów kulturowych, a mieszkańców różniło wiele na tle socjalnym i religijnym, władza portugalska w istocie zapewniała spoistość tego terytorium, a język portugalski umożliwiał międzyplemienną komunikację. Wygrywanie owych elementów, zwłaszcza rywalizacji między poszczególnymi grupami etnicznymi, przełożyło się na możliwość pozyskania stosunkowo szerokich grup do współpracy z administracją kolonialną. Fakt, że PAIGC – wyznając ideologię komunistyczną – głosił program szeroko zakrojonych zmian w życiu społecznym, wiązał w władzami kolonialnymi tradycyjne elity plemienne, obawiające się utraty uprzywilejowanej pozycji. Niechętni partyzantce byli też w większości muzułmanie, silnie przywiązani do swojej religii i nie akceptujący perspektywy radykalnych zmian w sposobie życia, wynikających z głoszonego przez powstańców programu stworzenia świeckiego państwa. Przełożyło się to nie tylko na przychylność części ludności wiejskiej wobec Portugalczyków, ale nade wszystko na pobór rekrutów – w 1974 roku żołnierze lokalni stanowili około 1/5 całości portugalskich kombatantów w Gwinei.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie Poligon 1/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter