Okręty podwodne „typu Orzeł” z Francji?

Okręty podwodne „typu Orzeł” z Francji?

Adam Jarski
 

„Zgodnie z umową podpisaną w październiku 1938 roku z firmą francuską Chantiers Augustin Normand, rozpoczęto również w styczniu budowę dwóch okrętów podwodnych zmodyfikowanego typu Orzeł. Pierwszy z nich (jeszcze bez nazwy) budowała stocznia Normanda w Hawrze, drugi – Chantiers de la Loire w Nantes. Miały one wyporność nawodną 1175 oraz podwodną 1755 ton, prędkość nawodną 20 węzłów (dwa silniki spalinowe o łącznej mocy 5400 KM) oraz podwodną 9 węzłów (dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 1200 KM) i uzbrojone były w 12 wyrzutni torpedowych 550/533 mm (zapas torped – 20) oraz w cztery armaty 40 mm pl (podwójnie sprzężone, w wodoszczelnych studzienkach), a także amfibię Nikol A2 do rozpoznania morskiego. Zasięg nawodny 3850 mil morskich przy 9 węzłach i podwodny 100 mil przy 5 węzłach, zanurzenie maksymalne 80 m. W wyposażeniu obu okrętów miały partycypować częściowo przedsiębiorstwa polskie (główne silniki elektryczne, akumulatory, sprzęt łączności i kwatermistrzowski). Termin dostawy obu okrętów określono na przełom lat 1940-1941, a ich budowa miała być finansowana przede wszystkim z kredytów francuskich, przyznanych nam w ramach pożyczki na cele obronne.” Tyle cytat.

Co wiadomo o tych okrętach?

Myślę, że nadszedł czas, aby rozwinąć ten zasób wiadomości i przy okazji „rozprawić” się z niektórymi, pokutującymi wokół tej sprawy mitami. 

Pierwszym z owych mitów jest sformułowanie „zmodyfikowany typ Orzeł”, pochodzące z przytoczonego wyżej cytatu. Do jego wytworzenia przyczyniło się samo Kierownictwo Marynarki Wojennej, w którego korespondencji przewijało się dość często sformułowanie „typ Orzeł”, już bez żadnego przymiotnika w rodzaju np. „zmodyfikowany” – bo ten stanowi wymysł autorów rozmaitych publikacji, wynikający z nieznajomości opisywanej konstrukcji. Mało tego – w „Wykazie sprzętu do otrzymania z Anglii”, opracowanym w 1939 roku w KMW jako podkładka do spraw Marynarki Wojennej (reprezentowanej przez kmdr. inż. Stanisława Rymszewicza) dla misji gen. Ludomiła Rayskiego do Londynu widnieje zapis 6 okrętów podwodnych typu „Orzeł”. Czy oznacza to, że zamierzano budować tam okręty podwodne wg holenderskiej dokumentacji Orła? Ani w Wielkiej Brytanii, ani też we Francji nie zamierzano tego robić dosłownie, bo w przeciwnym wypadku należałoby zakupić w Holandii dokumentację konstrukcyjną i technologiczną, wdrożyć technologię i adaptować rysunki do warunków technologicznych stoczni danego kraju. Twierdzę, że Kierownictwo Marynarki Wojennej zdawało sobie z tego sprawę – owo sformułowanie „typu Orzeł” (proszę zwrócić uwagę na brak jakiegokolwiek przymiotnika rodzaju „zmodyfikowany”) oznaczało w tym przypadku z całą pewnością torpedowe okręty podwodne o wielkości i uzbrojeniu odpowiadającym okrętom typu Orzeł. Zakupienie dokumentacji i wdrożenie licencji na rozwiązania holenderskie w tym czasie (coraz bardziej narastające napięcie międzynarodowe i groźba wojny) było NIEREALNE. A co było realne? W zasadzie niewiele, jako że przewidziane do zamówienia materiały wojenne, w tym okręty, mieściły się w zakresie tzw. „pobożnych życzeń”. Nikt, ani Francja, ani Wielka Brytania nie był w stanie zaspokoić ich nawet w niewielkiej części. To w zasadzie jest tylko dowód pośredni na udowodnienie mojej tezy; na dowody bezpośrednie przyjdzie czas przy omawianiu konstrukcji obu zamówionych we Francji okrętów podwodnych.

To w takim razie skąd wzięło się owo określenie – „typ Orzeł”? Otóż trzeba pamiętać przede wszystkim o tym, że Marynarka Wojenna w dwudziestoleciu międzywojennym nie rozwijała się harmonijnie – stąd np. brak okrętów podwodnych sensu stricto – uzbrojonych przede wszystkim w broń torpedową, które to stanowiły trzon floty podwodnej większości państw świata. U nas były jedynie okręty podwodne torpedowo-minowe, stanowiące na przełomie lat 20. i 30. na świecie w zasadzie margines sił podwodnych. W Polsce były one, siłą rzeczy, nazywane po prostu okrętami podwodnymi, mimo że w większości marynarek wojennych  określenie to przede wszystkim opisywało okręty podwodne, uzbrojone – oprócz artylerii – jedynie w broń torpedową. W latach 20., gdy Polska ogłaszała przetargi na okręty podwodne (zwane wówczas „łodziami podwodnymi”; nazwa „okręt podwodny” została wprowadzona dopiero w 1936 roku), to określano wówczas dodatkowo, że mają to być okręty torpedowe. W momencie, gdy rodziły się okręty typu Orzeł nie stosowano już (lub określano sporadycznie), że są to okręty podwodne TORPEDOWE. Stąd później w umysłach naszych gremiów kierowniczych określenie „typ Orzeł” było SYNONIMEM dużego, szybkiego okrętu podwodnego, uzbrojonego – oprócz artylerii – w wyrzutnie torpedowe. I tak należałoby to określenie, nie przystające wszakże w żaden sposób do dzisiejszego rozumienia słowa „typ”, pojmować. Po co w takim razie definiuję właśnie takie pojęcie tego słowa w odniesieniu do zamówionych we Francji dwóch dużych podwodnych okrętów „torpedowych”. Sprawa jest prosta – w dalszej części artykułu zamierzam wykazać, że NIE BYŁY one sensu stricto okrętami „typu Orzeł”, przy okazji porównując zastosowane główne rozwiązania konstrukcyjne obu typów i wykazując ich zasadnicze różnice. Pozostawałaby jeszcze sprawa wyposażenia owych okrętów w amfibie typu NikolA-2, ale z tym mitem rozprawię się niejako „po drodze”.

Należałoby sięgnąć do genezy całej sprawy – do początków 1937 roku. W przewidywaniu dalszych kredytów na cele Marynarki Wojennej, KMW rozpisało konkurs na budowę trzech okrętów podwodnych torpedowych, tym razem wśród stoczni francuskich, bo takie były wytyczne, jako że rozmowy w sprawie kredytu na cele obronne prowadzono z Francją. Do przetargu stanęły trzy stocznie, które przedstawiły swoje projekty. Były to: Société Anonyme des Chantiers et Ateliers Augustin Normand w Le Havre, Société des Ateliers et Chantiers de la Loire oraz Schneider et Cie. Ten ostatni projekt okazał się najsłabszy z powodu wysokiej ceny oraz cechował się małą dbałością o formę – rysunki były w zasadzie szkicami. Ale to właśnie ta firma podjęła jeszcze wysiłki, w celu zmiany niekorzystnego werdyktu, który pod koniec lipca 1937 roku został zakomunikowany przez KMW przedstawicielowi firmy Schneider et Cie w Warszawie, panu Vernay. Ten 30 lipca 1937 roku przesłał pismo na ręce II wiceministra Spraw Wojskowych, w którym ustosunkowywał się do zarzutów, m.in. wysokiej ceny, w której sprawie pisał (pisownia oryginału): ...pragnę zakomunikować, że wnet po złożeniu projektu zostałem poinformowany przez zarząd firmy, że przy rewizji złożonej oferty nasze biuro studiów WYKRYŁO [podkr. AJ], iż proponowaną łódź możemy zbudować za cenę niższą jak podana w ofercie, i otrzymałem polecenie poinformowania o powyższem Kierownictwa [Marynarki Wojennej – przyp. AJ], przy najbliższej okazji wezwania mnie, – którego to wezwania jednakże nigdy nie dostałem. ... Swoje pismo kończył słowami (pisownia oryginału):  Z uwagi na naszą dawną i obfitą pracę dla Rządu Polskiego (uzbrojenie, port w Gdyni, Kolej Śląsk-Gdynia) żywimy nadzieję, że kontynuować będziemy tę pracę i przy okazji obecnej dostawy łodzi podwodnych (choćby jednej tylko): zamiast tego nasza oferta została zdyskwalifikowana nawet bez zawezwania nas do udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień.

Oto dlaczego ośmielam się prosić Pana Generała o łaskawe spowodowanie ponownego przejrzenia naszej oferty. Pismo dotarło do gabinetu II wiceministra 2 sierpnia.

Nic to nie dało. II wiceminister MSWojsk. odpisał krótko i treściwie:

Komunikuję, że oferta WPanów na okręty podwodne nie została przyjęta, ponieważ:

1/ zaoferowana cena była najwyższa ze wszystkich oferowanych;

2/ projekt był opracowany tylko szkicowo, podczas gdy zapytanie ofertowe K.M.W. wymagało szczegółowych danych;

3/ pod względem technicznym projekt ustępował innym projektom złożonym do przetargu;

4/ w myśl warunków zapytania ofertowego żadne uzupełnienia i zmiany po złożeniu oferty nie były dopuszczalne.

Jednocześnie zaznaczam, że nieutrzymanie się na przetargu na okręty podwodne w niczym nie zmniejsza zaufania, którym firma Panów nadal cieszy się u nas.

Oczywiście „podkładkę” do tego pisma opracowało KMW; zwraca uwagę poprawne użycie sformułowania „okręty podwodne” zamiast wycofanego rok wcześniej, ale wciąż jeszcze używanego potocznie – „łodzie podwodne”.

Firma Société des Ateliers et Chantiers de la Loire nie oponowała przeciw rozstrzygnięciom tego przetargu – spodziewano się, wzorem lat ubiegłych, kiedy to realizację poprzedniego zamówienia na okręty podwodne typu Wilk rozczłonkowano pomiędzy trzy stocznie – że i ona otrzyma swoją „działkę”. Przypomnę, że przetarg dotyczył budowy trzech okrętów podwodnych.

W 1938 roku Francja przyznała Polsce obiecany kredyt na cele obronne. W jego ramach Kierownictwo Marynarki Wojennej uzyskało m.in. środki na budowę jedynie dwóch okrętów podwodnych (z planowanych trzech). Warunkiem było zawarcie umowy z którąś ze stoczni francuskich. Wybrano już, na podstawie przetargu, dobrze znaną stocznię Chantiers et Ateliers Augustin Normand w Hawrze, która w ostatnim czasie zbudowała dla Polski stawiacz min, nazwany ORP Gryf. Pomimo kontrowersyjnych opinii o tym okręcie należy stwierdzić, że jak na stawiane warunki techniczne – strona polska nie umiała się zdecydować, jaki okręt chce zamówić – stocznia wywiązała się z umowy (nie licząc dużych opóźnień) – według mnie – w sposób co najmniej zadowalający lub wręcz doskonały. Wcześniej była ona autorem planów trzech zbudowanych dla Polski podwodnych stawiaczy min typu Wilk, z których właśnie Wilk został zbudowany w stoczni Normanda, a pozostałe dwa w dwóch innych stoczniach na podstawie tych samych rysunków konstrukcyjnych.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO1-2/2018

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter