Okręt szkolny Zetempowiec/Gryf

Okręt szkolny Zetempowiec/Gryf

Robert Rochowicz

 

Przez dwie dekady był bez wątpienia wizytówką biało-czerwonej bandery na wodach okalających Europę i Afrykę. I choć jego sylwetka w niczym nie przypominała prawdziwego okrętu wojennego, to na jego pokładzie szlify marynarskiej profesji zdobyły setki przyszłych oficerów naszej marynarki wojennej.

Po zakończeniu wojny szkolenie kadr tworzonego de facto od podstaw morskiego rodzaju sił zbrojnych stanowiło jedno wyzwań, jakie czekały Dowództwo Marynarki Wojennej (DMW). Szkolny Pułk MW, z którego powstały m.in. Szkoła Specjalistów Morskich oraz utworzona w styczniu 1946 r. Oficerska Szkoła Marynarki Wojennej (OSMW), początkowo musiały skupiać się na teoretycznym przekazywaniu wiedzy przyszłym marynarzom, podoficerom i oficerom. W ciągu 1946 r. ze Związku Radzieckiego zaczęły docierać pierwsze podręczniki i pomoce naukowe, ale dość istotne było przekazywanie wiedzy praktycznej.

Pierwsze lata praktyk morskich

Początkowo nie istniał specjalny program odbywania rejsów na jednostkach pływających. Pierwszą praktykę morska słuchaczy OSMW w okresie powojennym zorganizowano w 1946 r. na żaglowcu Dar Pomorza. Pożyczono go z Państwowej Szkoły Morskiej, ponieważ marynarka wojenna nie dysponowała w tym czasie żadną jednostką zdolną do przeprowadzenia praktyk morskich słuchaczy uczących się dopiero swojego rzemiosła. W kolejnym roku grupy podchorążych rozdzielono i skierowano m.in. na niszczyciel ORP Błyskawica, który dopiero co powrócił z Wielkiej Brytanii, a także ponownie na Dar Pomorza. W ramach zadań stawianych flocie podchorążowie OSMW kolejnych roczników specjalności uczyli się, praktykując na wybranych okrętach bojowych. W 1948 r. powrócił do kraju żaglowiec szkolny PMW szkuner Iskra, który kontynuował przedwojenne zadania. Jednak Iskra nie mogła zaspokoić potrzeb szkoleniowych rozwijającej się uczelni i w 1950 r. Dowództwo MW, przy poparciu kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej, podjęło starania zmierzające do zapewnienia OSMW drugiego okrętu szkolnego.

W tym miejscu trzeba wspomnieć o statku Deltra I, przejętego przez marynarkę wojenną od Głównego Urzędu Morskiego 1 września 1946 r., aby przekształcić go w okręt szkolny, jednak bardzo szybko wycofano się z tego pomysłu. Była to już wiekowa, bo zbudowana w Werft Nobiskrug GmbH Rendsburg w Niemczech w 1920 r., jednostka o długości 39,5 m, szerokości 7,3 m, zanurzeniu 2,9 m i pojemności 250 BRT. Napędzała ją maszyna parowa o mocy 450 KM, pozwalająca uzyskać prędkość maksymalną 9 w. Od 1938 r. należała do polskiego przedsiębiorstwa Delfin, a po zakończeniu II wojny światowej rewindykowano ją z Niemiec. Trauler po miesiącu (3 października) przekazano do prawowitego właściciela, a mianowicie Państwowego Przedsiębiorstwa Połowów Dalekomorskich Delfin.

Po wojnie szybko okazało się, że żaglowiec ORP Iskra i praktyki na nielicznych okrętach bojowych nie wystarczą, aby w pełni wyszkolić przyszłych oficerów. Trałowce czy najbardziej wykorzystywany niszczyciel Błyskawica miały do realizacji inne zadania, ponadto szkolenie podchorążych nadmiernie zużywało resursy kadłubów i mechanizmów oraz amunicję do armat często nietypowych kalibrów, bez możliwości odtworzenia ich zapasów. Potrzebowano dużego okrętu, przeznaczonego tylko i wyłącznie do roli platformy szkoleniowej kursantów tak wydziału pokładowego, jak i mechanicznego.

Nie mając szans na zbudowanie nowej jednostki, Dowództwo MW kandydata szukało we flocie cywilnej. Po blisko czterech latach od krótkiego epizodu z planami wobec traulera Deltra I do problemu posiadania okrętu szkolnego DMW podeszło z większą determinacją, szukając przede wszystkim cywilnych jednostek nadających się do odpowiedniej przebudowy. Ale nie tylko. W zasadzie zupełnie nieznana jest historia z 1950 r., związana z „belgijską korwetą Affleck”. Sprawę nadzorował kmdr Jerzy Staniewicz, ówczesny szef Wydziału Marynarki Wojennej w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego (SGWP). Ów oferowany okręt w dokumentach przedstawiano jako belgijski, ale tylko dlatego, że cywilna firma z tego kraju starała się znaleźć na jednostkę kupca. De facto była to eksbrytyjska korweta HMS Affleck (K 462), wcześniej krótko służąca w US Navy jako niszczyciel eskortowy USS Oswald (DE 71), należący do typu Buckley, budowany w 1943 r. Okręt 26 grudnia 1944 r. został poważnie uszkodzony w części rufowej przez wybuch torpedy wystrzelonej z U 486.

Część oficerów z ówczesnego Dowództwa MW opowiadała się za zakupem tej jednostki w celu przebudowania na okręt szkolny, co miało być lepszym rozwiązaniem niż przejmowanie statków handlowych. Po wizji lokalnej korwety w Antwerpii 8 czerwca 1950 r. szybko jednak zmienili zdanie. Rozerwana na długości 28 m część rufowa nadawała się w zasadzie do odbudowania od nowa, łącznie z fragmentem siłowni. Cały kadłub stał od ponad pięciu lat niezakonserwowany i pokryty rdzą, zakup więc oceniono jako pozbawiony sensu. Tym samym pozostało wrócić do wyboru statku handlowego pływającego pod biało-czerwoną banderą.

Pierwszą otrzymaną z cywilnego Ministerstwa Żeglugi propozycją był parowiec s/s Beniowski, jednak z tej oferty nie skorzystano że względu na wiek jednostki (zbudowany w 1904 r.). Równolegle ze wspomnianą korwetą, czyli w miesiącach wiosenno-letnich 1950 r., rozpatrywano parowiec s/s Morska Wola. W DMW nie wyrażano się entuzjastycznie o tej ofercie, ale zaczęto nawet czynić pierwsze przymiarki do planów przebudowy. Ostatecznie jednak, dzięki wsparciu kierownictwa MON, wybór padł na jeden z nowszych statków pływających w Żegludze Polskiej. Z datą 6 września 1950 r. Ministerstwo Żeglugi wyraziło zgodę na przekazanie parowca o nazwie s/s Opole.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 7-8/2023

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter