Ofensywa Brusiłowa


Paweł Ziemnicki


 

 

Ofensywa Brusiłowa

 

 

Basil Liddell Hart nazywa ofensywę Brusiłowa ostatnim naprawdę efektywnym wysiłkiem militarnym Rosji w pierwszej wojnie światowej. Liddel Hart stwierdza, że przystępując do tego natarcia gasnące imperium Romanowów po raz ostatni poświęciło się dla swoich sprzymierzeńców. Ogromne straty, jakie owa ofensywa przyniosła, sprawiły, że tak od strony mentalnej, jak i od strony materiałowej, naród rosyjski niemalże utracił zdolność do dalszego prowadzenia walki.

 

 

Pod koniec 1915 r., drugiego roku pierwszej wojny światowej, żadna ze stron toczącego się konfliktu nie mogła oczekiwać, że wojna szybko się skończy. Erich von Falkenhayn, szef niemieckiego sztabu generalnego, spoglądał jednak na wydarzenia z dużym optymizmem, zadowolony zwłaszcza z sytuacji na froncie wschodnim, gdzie udało się znacząco osłabić armię rosyjską, oraz z upadku Serbii (zajęcie Serbii przez wojska Państw Centralnych otworzyło połączenie z sojuszniczą Turcją i oddaliło istotne zagrożenie dla Austro-Węgier). Natomiast generał Joseph Joffre, naczelny dowódca sił francuskich, oceniał sytuację wojsk Trójporozumienia jako wysoce niepomyślną. Przyczyn tego stanu upatrywał przede wszystkim w braku koordynacji działań zbrojnych poszczególnych państw Ententy. Sprzymierzonym brakowało jednolitego kierownictwa, a sytuację pogarszały dodatkowo problemy z utrzymaniem przez kraje zachodnie łączności z oddziałami stacjonującymi na Półwyspie Bałkańskim i przede wszystkim z armią rosyjską (dotrzeć lub dostarczyć coś do Rosji można było jedynie przez porty Murmańska i Archangielska, lub od strony wschodnich wybrzeży Azji i dalej koleją transsyberyjską).

Podobnie widział sytuację rosyjski szef sztabu, generał Michaił Aleksiejew. Uważał on, że Niemcy są znacznie trudniejszym przeciwnikiem do pokonania, toteż alianci powinni razem zaatakować ich słabszego partnera, czyli Austro-Węgry, poprzez wspólne uderzenie na Budapeszt. Ofensywa francusko-brytyjsko-włoska mogłaby wyruszyć z Bałkanów, a Rosjanie pomaszerowaliby w kierunku Galicji i Bukowiny. Joffre odrzucił powyższy plan, ponieważ jego realizacja wymagałaby rozmieszczenia na pozycjach wyjściowych na Półwyspie Bałkańskim 800 tys. żołnierzy, co w owym czasie przekraczało możliwości Ententy. Projekt Aleksiejewa nie znalazł także uznania Włochów ani Anglików. Sojusznicy Rosjan uważali, że pokonanie Cesarstwa Niemieckiego jest ważniejsze od pobicia słabszej monarchii habsburskiej.

W dniach 6–8 grudnia 1915 r., z inicjatywy Francuzów, odbyła się w Chantilly narada z udziałem reprezentantów sztabów generalnych państw sprzymierzonych. Tam, we francuskiej Kwaterze Głównej, aprobatę sprzymierzonych uzyskał plan na 1916 r., przedstawiony przez Josepha Joffre’a. Zgodnie z jego założeniami, alianci powinni w odpowiednim momencie, z całą mocą, jednocześnie zaatakować przeciwnika na froncie zachodnim, włoskim i wschodnim, czyli z trzech stron naraz. Równoczesne podjęcie ofensywy na każdym z tych trzech TDW sprawiłoby, że Państwa Centralne nie mogłyby szybko przemieszczać odwodów na zagrożone odcinki, w szczególności nie mogłyby dowolnie wzmacniać frontu wschodniego. Miało to w sposób pośredni wspomóc Rosję, której zachodni sojusznicy obawiali się, aby po ciężkim 1915 r. kraj ten nie wycofał się z wojny.

Podjęcie przez Wielką Brytanię, Francję, Włochy i Rosję skoordynowanych ataków miało nastąpić po okresie przygotowań, którego Wielka Brytania potrzebowała na wyszkolenie części wojsk, a Rosja na doposażenie swoich oddziałów. W tym okresie przygotowań miały być prowadzone jedynie drobne ataki, nękające przeciwnika. Początek wspólnej ofensywy krajów Ententy wyznaczono pierwotnie na wiosnę 1916 r., a po dokonaniu pełniejszych analiz przesunięto jej termin na pierwsze dni lipca.

Realizacja planu Joffre’a miała umożliwić aliantom przejęcie inicjatywy, przełamanie nieprzyjacielskich linii i co za tym idzie, powrót do prowadzenia wojny manewrowej. Warunkiem powodzenia całego przedsięwzięcia było zgromadzenie ogromnych zapasów amunicji. Znakomita większość sił i środków miała być w 1916 r. kierowana na trzy wyżej wymienione główne fronty, miejsca, skąd latem rozpoczną się zsynchronizowane ataki. Na frontach drugorzędnych zaś, jak np. w Mezopotamii, planowano utrzymywać jedynie minimalną ilość ludzi i wyposażenia. Koordynatorem wspólnych działań wojsk sprzymierzonych, jednakże bez prawa wydawania rozkazów wodzom armii krajów sojuszniczych, został sam Joffre.

Na konferencji w Chantilly zadecydowano także o utrzymaniu francusko-brytyjskiego kontyngentu w Salonikach, wbrew wcześniejszym zamiarom Brytyjczyków, którzy chcieli te wojska wycofać. Na tym, by rzeczone oddziały pozostały na Bałkanach, szczególnie zależało Rosji, ich obecność bowiem angażowała część sił wroga – w szczególności oddziały bułgarskie. Ustalono ponadto, że jeśli któryś z krajów sprzymierzonych zostanie poważnie zaatakowany przed rozpoczęciem skoordynowanej letniej ofensywy, wówczas sojusznicy wspomogą go, atakując Państwa Centralne na swoim odcinku frontu, żeby nieprzyjaciel nie mógł koncentrować wielkich sił tam, gdzie wyprowadził atak. Na tym zapisie również mocno zależało Rosjanom, którzy chcieli zabezpieczyć się na wypadek istotnego zagrożenia na froncie wschodnim. Przyszłość miała jednak pokazać, że pomocy będą niebawem potrzebować inni członkowie Ententy.

18 lutego 1916 r. generał Joffre i nowy dowódca Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego, generał Douglas Haig ustalili, że ofensywa brytyjsko- francuska zostanie przeprowadzona nad Sommą, na odcinku szerokim na około 70 km. Zdecydowano, że operacja rozpocznie się mniej więcej 1 lipca, kiedy to był spodziewany również początek ofensywy rosyjskiej.

Jednakże 21 lutego wojska niemieckie rozpoczęły pod Verdun zmasowaną ofensywę, której celem miało być wykrwawienie francuskiej armii. W rezultacie to właśnie Francuzi jako pierwsi zwrócili się do swoich sojuszników o realizację zobowiązań zawartych na konferencji w Chantilly. Verdun nie było zbyt dobrze przygotowane do obrony i francuskie dowództwo obawiało się, że porażka w tym miejscu może zagrozić całemu frontowi, toteż nie wahało się prosić o pomoc. Na początku marca Joseph Joffre zwrócił się do szefów sztabów generalnych pozostałych państw Ententy, by niezwłocznie zarządzili ataki na swoich odcinkach frontu, w miarę możliwości w taki sposób, żeby uderzenia te nie przeszkodziły w przygotowaniach do wielkiej wspólnej ofensywy, zaplanowanej na lato.

Na francuski apel Brytyjczycy odrzekli, że w danej chwili nie mogą zaatakować, gdyż potrzebują czasu na wyszkolenie świeżo rekrutowanych żołnierzy. Pozytywnie odpowiedzieli natomiast Włosi, którzy przystąpili do piątej już ofensywy nad rzeką Isonzo. Wsparcia zdecydowali się udzielić także Rosjanie, carowi Mikołajowi II bowiem zależało na pokazaniu, że jest lojalnym sojusznikiem, na którego kraje zachodnie wciąż mogą liczyć. Faktu, że carskie wojska nie są w pełni gotowe do podjęcia działań zaczepnych, nie brano pod uwagę.

Generalne plany Stawki na 1916 r. zakładały przede wszystkim walkę z Niemcami na północnym odcinku frontu. Było ku temu kilka powodów. Wojska Wilhelma II znajdowały się blisko Petersburga, toteż mogły w każdej chwili zagrozić rosyjskiej stolicy. Niemcy okupowali nad Bałtykiem tereny atrakcyjne z rolniczego i przemysłowego punktu widzenia, a Erich Ludendorff snuł już ponoć plany germanizacji tych obszarów.

 

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia Spec 2/2014

Wróć

Koszyk
Facebook
Twitter