Odwrócone desanty, czyli działania ewakuacyjne sił morskich ONZ w czasie wojny koreańskiej

Odwrócone desanty, czyli działania ewakuacyjne sił morskich ONZ w czasie wojny koreańskiej

Krzysztof Kubiak

Pod koniec października 1950 roku wojska ONZ nadal kontynuowały działania zaczepne, wykorzystując impet, którego nabrały w następstwie zakończonego sukcesem lądowania pod Inchon. Na zachodzie zdobycie i rozminowanie portu Chinnampo ułatwiło zaopatrywanie 8. Armii, co wpłynęło dodatnio na tempo działań. Na wschodzie 10. Korpus Armijny (amerykańskie 1. DPM, 3. DP, 7 DP.; południowokoreańskie 3. DP i Stołeczna DP) nacierał czterema dywizjami na północ i północny wschód. 1. DPM była najdalej wysuniętym na północny zachód związkiem taktycznym korpusu. 24 listopada, mimo wcześniejszych ostrzeżeń Pekinu, siły ONZ rozpoczęły kolejną ofensywę, która doprowadzić miała do wyparcia niedobitków wojsk północnokoreańskich za graniczną rzekę Jalu. Ów optymistyczny scenariusz Mac Arthura nie doczekał się jednak realizacji. Do działań weszły regularne oddziały chińskie określane przez komunistyczną propagandę eufemistycznym mianem „ochotników”. W pierwszym rzucie było ich około 270 000.

Wojska ONZ, ponosząc ciężkie straty, zmuszone zostały do odwrotu na całym froncie. W szczególnie trudnej sytuacji znalazła się wówczas 1. DPM (wsparta brytyjskim 45. Royal Marine Commando), która posuwając się do przodu w ciężkich walkach zajęła 10 listopada Kotori, zaś pięć dni później miasto Hagura. W wyniku chińskiej kontrofensywy związek taktyczny piechoty morskiej został jednak, w rejonie zbiorników Chosin (Czhosan), zagrożony odcięciem od sił głównych 10. Korpusu. Pozycje Marines atakowały pododdziały ośmiu regularnych dywizji chińskich (liczących około 60 000 żołnierzy). W takich warunkach 28 listopada dowódca 1. DPM generał Oliver P. Smith podjął decyzję o przedzieraniu się do odległego około 90 km na południowy wschód portu Hungnam. Przeformowanie sił w ugrupowanie marszowe, pod stałym naporem przeciwnika, zajęło cztery dni.

W trakcie wcześniej prowadzonych działań zaczepnych, 1. DPM wspierana była z powietrza przez samoloty lotnictwa piechoty morskiej, bazujące na lotniskowcu eskortowym Badoeng Strait oraz położonym pod Hungnam lotnisku Yonpo. W zmienionej sytuacji to jednak nie wystarczało. Do wsparcia Marines skierowano więc lotnictwo taktyczne oraz samoloty pokładowe US Navy (z lotniskowców Task Force 77). Na lotnisko Yonpo przerzucono kolejne dwa dywizjony lotnictwa piechoty morskiej.

2 grudnia o godz. 7.05, 1. DPM rozpoczęła marsz ku Hungnam. Działając wbrew rozkazom, Smith nie pozostawił rannych, ani nie porzucił ciężkiego sprzętu. Uformowana kolumna marszowa, składająca się z ponad 1000 pojazdów, miała ponad 8 km długości. Ten monstrualny wąż ubezpieczany od czoła przez pododdziały 5. i 7. pułku piechoty morskiej rozpoczął mozolny marsz górskimi drogami ku Kotori. W powietrzu cały czas znajdowały się – prócz samolotów lotnictwa taktycznego – maszyny US Navy i Marines z lotniskowców Philiphine Sea, Leyte, Badoeng Strait (40-60 samolotów). Podział zadań przedstawiał się następująco – samoloty US Navy zwalczały siły przeciwnika na podejściach do oddziałów amerykańskich, piloci Marines działali „na wezwanie” wojsk lądowych i udzielali im bezpośredniego wsparcia ogniowego. Mimo zdecydowanej przewagi Amerykanów w powietrzu nie zawsze udawało się odeprzeć atakującego przeciwnika samymi siłami lotnictwa. Już 2 grudnia zanotowano wypadki, że niedobitki zdziesiątkowanych przez lotnictwo pododdziałów chińskich nie wycofywały się z chwilą zaprzestania ataków powietrznych, lecz podrywały się i z impetem nacierały na Marines. Dochodziło wówczas do walki wręcz. Na szczególną uwagę zasługują działania 1. pułku piechoty morskiej. Przeprowadzony w nocy, bez wsparcia lotnictwa, atak jednego z jego batalionów wyparł przeciwnika z blokującego drogę odwrotu wzgórza 1081.

3 grudnia wieczorem czołowe pododdziały 1. DPM osiągnęły Kotori. Całość sił dywizji dotarła do miejscowości następnego dnia po północy. Marines zajęli wówczas pozycje obronne, a pododdziały inżynieryjne rozpoczęły budowę prowizorycznego pasa startowego. Miał on służyć przeprowadzeniu ewakuacji rannych i usprawnieniu dostaw zaopatrzenia, które dotąd zrzucane było na spadochronach. Zrzuty w ilości 300 ton na dobę prowadziły samoloty transportowe C–46, C–47 i C–119 z dywizjonów podległych Combat Cargo Command.

Podczas postoju sił amerykańskich w Kotori, ze zbudowanego przez saperów pasa ewakuowano praktycznie wszystkich rannych. Prócz typowych maszyn transportowych w akcji ewakuacyjnej uczestniczyły dwa samoloty Avenger TMB–3 z eskadry dowodzenia 1. Skrzydła Lotnictwa Piechoty Morskiej. Dzięki akcji lotnictwa, poza linią frontu znalazło się kilkuset rannych. Zauważyć należy, że organizację startów i lądowań na wąskim pasie oparto o wzorce wzięte z lotniskowców, a polowe lotnisko w Kotori obsługiwał personel z tych okrętów.

6 grudnia siły amerykańskie zastosowały nowy system naprowadzania i dowodzenia lotnictwem. W jego skład weszły latające stanowiska dowodzenia na czterech doposażonych w sprzęt łączności samolotach transportowych R5D Skymaster oraz zespoły naprowadzania lotnictwa poruszające się na samochodach terenowych w ugrupowaniu czołowym i skrzydłowych batalionach piechoty morskiej. Latające stanowiska dowodzenia (co najmniej jedno przebywało przez całą dobę w rejonie działań bojowych) odpowiedzialne były za naprowadzanie samolotów na oddziały komunistyczne podchodzące do marszowej kolumny amerykańskiej, zespoły naprowadzania lotnictwa – współdziałając ze stanowiskiem latającym – organizowały bezpośrednie wsparcie Marines. System ten zwiększył efektywność wykorzystania lotnictwa.

Pełna wersja artykułu w magazynie MSiO 5-6/2019

Wróć

Koszyk
Facebook
Tweety uytkownika @NTWojskowa Twitter